ATLAS PRZED PIERWSZĄ OBRONĄ POWIETKINA

W rozmowie z rosyjskim portalem Sportbox.ru Teddy Atlas (na zdjęciu z Tomaszem Adamkiem), szkoleniowiec Aleksandra Powietkina (22-0, 15 KO), jak zwykle w wyczerpująco odpowiedział na postawione pytania. Już w najbliższą sobotę w Helsinkach jego podopieczny przystąpi do pierwszej obrony wywalczonego w sierpniu tytułu regularnego mistrza świata federacji WBA w wadze ciężkiej. Rywalem będzie Cedric Boswell (35-1, 26 KO), który rok temu pomagał Rosjaninowi jako sparingpartner w przygotowaniach do pojedynku z Teke Oruhem. Między innymi o zaletach i wadach tej sytuacji mówi Atlas w wywiadzie, którego treść zamieszczamy poniżej.

- Boswell jest bardzo dobrze znany zarówno panu, jak i Aleksandrowi z zeszłorocznych sparingów w Czechowie. W kontekście walki w Helsinkach to dla was plus czy minus?
Teddy Atlas:
Ta sytuacja może być tak plusem, jak i minusem. Jeśli bokserowi te sparingi wychodziły bardzo dobrze, to może pojawić się u niego zbyt duża pewność siebie i wykształci się świadomość, że wygraną ma już w kieszeni. Pięściarz i jego szkoleniowiec nie mogą myśleć w ten sposób. Dlatego należy bardzo uważnie przygotowywać się do takiej walki pod kątem psychologicznym. Jeśli sparingi z przysżłym rywalem zawodnikowi nie szły, to podczas walki może być nadmiernie ostrożny, niezdecydowany. Wówczas należy to niezdecydowanie wyeliminować.

My jesteśmy w następującej sytuacji: kiedy Sasza sparował z Boswellem, chorował i nie był gotowy na sto procent. W ringu prezentował się niezbyt dobrze, jego reakcja była opóźniona. Prawdę mówiąc, miałem wtedy wątpliwości, czy Sasza powinien wychodzić na ring do walki z Teke Oruhem. Podjąłem jednak decyzję, że potrzebuje takiego pojedynku. Podobne dylematy to część naszej profesji. Sasza poradził sobie z tym zadaniem. Ze sparingów z Boswellem zadowolony jednak nie byłem - choroba przeszkodziła Powietkinowi w optymalnym przygotowaniu. Teraz jest jednak gotowy, aby prawdziwie rozprawić się z Cedricem. Niewykluczone, że Boswell, pamiętając przeszłość, wyjdzie na ring przeceniając swoje siły, licząc na spotkanie z Powietkinem z zeszłego roku. Jeśli tak się stanie, to czeka go niemiła niespodzianka.

- Po zdobyciu mistrzowskiego pasa coś zmieniło się w waszym cyklu przygotowawczym?
TA:
W tej chwili naszym celem jest dalszy rozwój, którego świadectwem będą kolejne sukcesy. Podobnie jak moi nauczyciele uważam, że bokser powinien ciągle się poprawiać, tak jak w życiu... (całość rozmowy w rozwinięciu)

Mówi się, że po zdobyciu mistrzowskiego pasa pięściarz staje się lepszy o trzydzieści procent i obecnie widzę to na własne oczy. Po wygraniu sierpniowiej walki Sasza zyskał niespotykane wcześniej u niego przekonanie o własnych możliwościach, dzięki któremu będzie mógł wchodzić na coraz wyższy poziom. Wszystko, czego uczę Aleksandra od dwóch i pół roku, pomaga mu ciągle się rozwijać - w ringu zachowywać się coraz bardziej spontanicznie i nieprzewidywalnie, jego reakcja staje się lepsza. Właśnie to chcę widzieć i widzę podczas treningów.

Po zdobyciu tytułu przez Aleksandra widoczny jest postęp. To właśnie moment, w którym powinien znacznie się rozwinąć. Spodziewam się, że z każdym kolejnym pojedynkiem Aleksander będzie wchodził na kolejny poziom. Liczę też na to, że będzie rozwijał się na wielu płaszczyznach - jego walki będą coraz ładniejsze dla oka, a on będzie pewny siebie i z coraz większą swobodą pokazywać to, nad czym pracujemy.

- Co ma pan na myśl mówiąc o trzydziestu procentach poprawy? Chodzi tu o kwestie psychologiczne, fizyczne czy związane z doświadczeniem?
TA:
Chodzi o doświadczenie, stan emocjonalny, kwestie psychologiczne - wszystko razem, o ich realizację w określonym czasie, niezależnie od okoliczności, z celem osiągnięcia wymaganego rezultatu. Jeśli chodzi o psychologię, to moim zdaniem w bokie wynik pojedynku zależy od niej w siedemdziesięciu pięciu procentach. Za każdym razem, kiedy człowiek wychodzi na ring, to świadomie naraża się na niebezpieczeństwo. W naturze człowieka nie ma chęci do znajdowania się w samym centrum zagrożenia.

Tymczasem bokserzy muszą zachowywać się niezgodnie z tą logiką. Właśnie dlatego uważam, że sukces pięściarza bardzo zależy od jego psychiki. Wygrywa ten, który w ekstremalnej sytuacji zachowuje się lepiej, ma w sobie więcej uporu, który jest w stanie wypełniać zadanie niezależnie od okoliczności. Tylko taki bokser może wchodzić na kolejne poziomy i zostać wybitnym zawodnikiem. A zdobycie tytułu pozwala pięściarzowi stać się lepszym na wielu płaszczyznach.

- Do Rosji na zgrupowanie przyjeżdża pan już nie po raz pierwszy. Dobrze się pan tu czuje?
TA:
W połowie jestem już Rosjaninem. Przyjeżdżam tu nieprzerwanie od dwóch i pół roku i czuję się już weteranem życia w Rosji. Mam już praktycznie dwa paszporty - rosyjski i amerykański.

Rozmawiał Aleksander Pawłow, Sportbox.ru

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: StewartMalutki
Data: 28-11-2011 19:57:50 
Povietkin powinien walczyć z Adamkiem bo obaj to siebie warci "miszczunie" najlepiej w prudencial na wacianym festivalu hehe
 Autor komentarza: lubieznyzenon
Data: 28-11-2011 23:56:11 
Co by się stało, gdyby Boswell to wygrał?
 Autor komentarza: amatuk
Data: 29-11-2011 07:01:17 
''Autor komentarza: StewartMalutki Data: 28-11-2011 19:57:50 Povietkin powinien walczyć z Adamkiem bo obaj to siebie warci "miszczunie" najlepiej w prudencial na wacianym festivalu hehe''

idz stad ty pastuchu
 Autor komentarza: WRIGHT
Data: 29-11-2011 11:26:57 
lubieznyzenon, gdyby Boswell wygrał, to by było ciekawiej, bo on by walczył natychmiast z Wladimirem, a Povietkin i jego team dalej będą kombinować i szukać wypalonych zawodników typu Rahman i tak na okrągło to samo, ale jedyna szansa to ciężkie ko na Povietkinie i to najlepiej jednym ciosem, bo inaczej sędzia pomoże, tak mi się wydaje, że nie ma prawa Boswell zdobyć tego pasa w Europie, ale może jestem przewrażliwiony po tych wszystkich przekrętach w tym roku.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.