GROVES: SMITH JEST TRUDNIEJSZYM RYWALEM NIŻ DeGALE

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-11-05

Wspaniały stadion Wembley będzie dzisiaj gościł fanów pięściarstwa zawodowego, dla których największy brytyjski promotor Frank Warren przygotował interesujące widowisko. Ponad 10 tysięcy kibiców zobaczy dzisiaj w pojedynku wieczoru walkę Szkota Ricky'ego Burnsa (32-2, 9 KO) z Australijczykiem Michaelem Katsidisem (28-4, 23 KO), której stawką będzie pas WBO Interim w wadze lekkiej. Nie mniej interesująco zapowiada się także bratobójczy pojedynek dwóch Anglików. 29-letni pięściarz z Liverpoolu Paul Smith (31-2, 17 KO) spróbuje wrócić na krajowy tron wagi super średniej krzyżując rękawice z młodszym o 6 lat mistrzem Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej, londyńczykiem Georgem Grovesem (13-0, 10 KO).

Mający aż trzech bokserskich braci Paul, po raz pierwszy założył rękawice w wieku 9 lat. Jako amator reprezentując swój kraj zwiedził prawie cały świat, a ukoronowaniem jego kariery było wywalczenie srebrnego medalu na igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej w 2002 roku. W finale uległ wówczas minimalnie na punkty późniejszemu mistrzowi świata w wadze półciężkiej, Jeanowi Pascalowi (26-2-1, 16 KO). Na zawodowstwo przeszedł w 2003 roku i jako profesjonał zdobył dotychczas tytuły czempiona Anglii i Wielkiej Brytanii. Po raz pierwszy przegrał w 2008 roku, kiedy to po kontrowersyjnym werdykcie ogłoszono zwycięzcą mańkuta Stevena Bendalla (29-6, 14 KO). Drugim jego pogromcą został były kolega Grovesa, złoty medalista olimpijski James DeGale (11-1, 8 KO). Aktualny mistrz Europy zwyciężył Smitha w grudniu 2010 roku, stopując go w 9. rundzie.

Od tego czasu Paul rozpoczął współpracę z nowym trenerem, poważanym na wyspach szkoleniowcem Joe Gallagherem i wziął się za ostre treningi. Stoczył także dwie walki, a o wzroście jego formy niech świadczy fakt, że obydwie wygrał przez nokaut  już w pierwszej rundzie. Co ciekawe, gdy podczas ostatniego występu we wrześniu 2011 roku rozgromił Paula Samuelsa (21-10-2, 12 KO), udowodnił niezwykłą siłę charakteru i stalowe nerwy. Zaledwie chwilę wcześniej musiał bowiem oglądać jak jego młodszy brat Stephen (12-1, 6 KO) pada na deski znokautowany po straszliwych ciosach Lee Selbyego (11-1, 3 KO).

- Moja pierwsza reakcja była taka, że nie walczę - wspomina Paul. - Strasznie współczułem Stephenowi i nie byłem pewny czy z nim wszystko w porządku. Ostatecznie pocałowałem go i wyszedłem do ringu. Do momentu aż zabrzmiał pierwszy gong ciągle miałem w myślach ten okropny widok jak pada bezwładny na deski, ale potem zaczęła się walka i nie było już czasu na rozmyślania.

Dla jego dzisiejszego rywala niezaprzeczalnie największym sukcesem jak do tej pory było majowe zwycięstwo nad DeGalem w wielkich derbach Londynu. Groves pokonał ‘Czarodzieja’ z dzielnicy Harlesden już po raz drugi, za pierwszym razem dokonał tego w czasach amatorskich. W starciu z pięściarzem z Liverpoolu będzie uważany za faworyta, jednakże Smitha nie można lekceważyć i trener Londyńczyka Adam Booth wypowiada się o nim z szacunkiem.

- Mimo, że Smith przegrał z DeGalem przed czasem to jednak nie został wówczas zdeklasowany, ani porozbijany. Po prostu miał słabszy dzień - stwierdza angielski szkoleniowiec między innymi Davida Haye.

W zupełności zgadza się z nim główny bohater dzisiejszego widowiska, czyli brytyjski czempion kategorii super średniej.

- Zdecydowanie uważam, że Smith jest trudniejszym rywalem niż DeGale. James ma duże umiejętności techniczne, ale nie jest zbyt mocny psychicznie. Paul natomiast jest twardy jak skała - wyjaśnia Groves. - Oczywiście postaram się go znokautować. Jeżeli będzie chciał walki, to dostanie ode mnie straszne lanie!

Jedyną naprawdę trudną walką, oprócz tej z DeGalem, jaką stoczył do tej pory George, była potyczka z Kennym Andersonem (15-1, 11 KO) w listopadzie 2010 roku. Niebezpieczny Szkot o mały włos nie znokautował wtedy młodego Anglika, który jednak ostatecznie pozbierał się i zwyciężył przed czasem w 6. odsłonie. Oczywiście Groves zapewnia, że dzisiaj tamta sytuacja nie ma prawa się powtórzyć. Na pewno będzie musiał uważać, bo ‘Smigga’ ma czym uderzyć, a dobrych okazji nie zwykł marnować.

Prawdopodobnie czekać nas dzisiaj będzie brytyjski boks w najlepszym wydaniu, czyli twarda ringowa bitwa, w której obowiązywać będzie prosta zasada- cios za cios. Każdy kibic bokserski nie może tego przegapić. Niech wygra lepszy.