POJEDYNEK STARYCH ZNAJOMYCH

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-11-05

Już dzisiaj człowiek, który nokautuje jednego rywala po drugim zmierzy się z oponentem, który w ciągu 68 pojedynków tylko raz przegrał przed czasem. Ten pierwszy to mistrz świata federacji IBF w kategorii super średniej, 31-letni Lucian Bute (29-0, 24 KO). Natomiast jego rywalem będzie 42-letni ‘Gentleman’ z Jamajki, twardy Glen Johnson (51-15-2, 35 KO).

Oczywiście niebezpieczny Rumun nie położył na deskach wszystkich swoich przeciwników, bo pięciu z nich przetrwało do końcowego gongu. Jednakże chyba wszyscy się zgodzą, że w pełni zasługuje na swój ringowy przydomek ‘Le Tombeur’, który oznacza w wolnym tłumaczeniu "tego, który wywraca ludzi". Tak nazwano go w jego nowej ojczyźnie Kanadzie, gdzie dzisiaj w nocy na ringu w Pepsi Coliseum w Quebec zmierzy się z ringowym weteranem.

W 1997 roku Glen przegrał przez TKO w 11. starciu z Bernardem Hopkinsem (52-6-2, 32 KO), jednakże stało się to z powodu kontuzji, a nie po ciosach ‘Egzekutora’. W swoim ostatnim występie w czerwcu tego roku, Johnson uległ na punkty ‘Kobrze z Nottingham’, czyli Carlowi Frochowi (28-1, 20 KO). W sumie była to jego piętnasta przegrana w karierze, a trzecia w ostatnich pięciu pojedynkach. Niech jednak nikogo nie zmylą te liczby. Podczas swojej 18-letniej kariery zawodowej Glen krzyżował rękawice praktycznie z wszystkimi liczącymi się zawodnikami kategorii średniej, super średniej i półciężkiej. Często przegrywał nie słusznie, lub po bardzo wyrównanych i zaciętych bitwach.

Już dzisiaj stanie przed kolejną szansą wywalczenia mistrzowskiego tytułu i przekonania się o sile ciosu Luciana. Dla Rumuna pojedynek z Johnsonem będzie prawdopodobnie ostatnim przed starciem ze zwycięzcą turnieju ‘Super Six’, w którego finale zmierzą się ostatni pogromca Glena, Brytyjczyk Carl Froch i Amerykanin Andre Ward (24-0, 13 KO).

Bute w tym roku stoczył dwa pojedynki i obydwa zakończył przed czasem. Ostatnią jego ofiarą został Jean Paul Mendy (29-1-1, 16 KO). Francuz padł na deski w 4. rundzie ku uciesze licznie zgromadzonej wokół ringu w Bukareszcie rumuńskiej publiczności.

Do dzisiejszej potyczki Bute przygotowywał się przez 8 tygodni w West Palm Beach na Florydzie. Sparował tam z twardo bijącym Kolumbijczykiem Alejandro Berrio (32-5, 29 KO), którego pokonał już w 2007 roku oraz Randym Griffinem (24-3-3, 12 KO).

Dwa lata temu Lucian przygotowywał się dokładnie w tym samym miejscu do swojego pojedynku z Meksykaninem Librado Andrade (30-4, 23 KO). Co ciekawe pomagał mu wówczas… Glen Johnson. Jamajczyk trenował tam przed walką z Chadem Dawsonem (31-1, 18 KO) i wspólnie z Bute stoczyli prawie 100 rund sparingowych.

Johnson zapewnia, że tamto doświadczenie przyda mu się dzisiaj i pomoże mu w zwycięstwie nad faworyzowanym rywalem.

- Bute popełnia wiele błędów, które pamiętam z czasów naszych wspólnych treningów. Mam je wszystkie rozpracowane i będę trzymał się specjalnego planu, który zapewni mi wygraną. Nie zdradzę jakie to błędy, ale gdy będziecie oglądać naszą walkę zobaczycie je na własne oczy - przekonuje czarnoskóry ‘Gentleman’, który do dzisiejszej bitwy trenował z obiecującym prospektem z Louisiany, leworęcznym Chadem Trahanem (5-0, 4 KO).

Oczywiście pewny swojego zwycięstwa jest także mistrz świata federacji IBF.

- Na ringu nie ma przyjaciół. Mogę przyjaźnić się z Glenem przed pojedynkiem i po jego zakończeniu, ale w trakcie jest moim przeciwnikiem, którego muszę pokonać - stwierdza 31-letni bokser. - To agresywny pięściarz, który bez zmrużenia okiem przyjmuje ciosy i ciągle prze do przodu. Ma niezłą lewą rękę i niebezpieczny prawy. Na pewno czekać mnie będzie dzisiaj ciężka noc, ale jeżeli tylko nadarzy się okazja, to znokautuję go! - kończy ‘Le Tombeur’.

Czy Johnson pokusi się o niespodziankę i zdetronizuje mistrza świata? Raczej wydaje się to mało prawdopodobne, ale zapewne zmusi go do maksymalnego wysiłku. Bute będzie dążył do zakończenia walki przed czasem, w czym może mu pomóc naładowana dynamitem lewa ręka. Z pewnością interesująca walka w której na papierze murowanym faworytem jest posiadacz pasa IBF, jednakże Glen udowadniał już nie raz i nie dwa, że lubi płatać bukmacherom figle. Jak będzie przekonamy się już niebawem.