MARIUSZ WACH: OBIJAM EMERYTÓW I MŁODYCH

Marta Kossecka-Rawicz, gwizdek24.se.pl

2011-11-03

W sobotę w kasynie Mohegan Sun w Uncasville w Connecticut niepokonany Mariusz Wach (25-0, 13 KO) zmierzy się z byłym mistrzem świata w wadze ciężkiej, pogromcą Lennoxa Lewisa, Oliverem McCallem (56-11, 37 KO). Wach przed walką rozmawiał z "Super Expressem".

- Twój najbliższy przeciwnik ma 46 lat, niektórzy mówią, że obijasz emerytów.
Mariusz Wach: - Są tacy, którym się nigdy nic nie będzie podobało. Jeśli bym walczył z 19-latkiem, to by mówili, że obijałam małolatów bez rekordu. Teraz będą narzekać, że leję starszych. W ogóle nie przejmuję się takim gadaniem. W wadze cięż-kiej z pięściarzami jest jak z winem: im starsi, tym lepsi. Mają doświadczenie w ringu i ciągle mocne ciosy. Spójrz na takiego Bernarda Hopkinsa, George'a Foremana czy Evandera Holyfielda. Oni wszyscy po czterdziestce byli ciągle w świetnej formie.

- Albo taki Andrzej Gołota, który ma 43 lata i wraca do boksu. Może on będzie twoim kolejnym przeciwnikiem?
- Tak, pewnie spotkam się z nim. Ale 5 listopada na mojej najbliższej walce, gdyż zapowiadał się, że będzie na niej. A poważnie mówiąc, to bratobójcze pojedynki bokserskie nikomu nie przynoszą nic dobrego, nie chcę walczyć z Polakami. Jeśli Andrzej się dobrze czuje, to niech wraca do bosku. Chętnie mu pokibicuję, bo dla mnie zawsze był i będzie legendą boksu i nikt mu tego nie zabierze.

- Ostatnio jego legenda jest chyba zagrożona, gdyż na drugiego Gołotę typują twojego kolegę, Artura Szpilkę...
- A ja słyszałem, że on ma być drugim Mikiem Tysonem. Artura prywatnie bardzo lubię, ale musi jeszcze trochę poboksować, aby zawalczyć o mistrzostwo świata. Ma talent i serce do boksu, a na jego wielkie walki przyjdzie jeszcze czas.

- Dobrze ci płacą w tej Ameryce za boksowanie?
- (śmiech) Nie wiesz, że dżentelmeni nie gadają o forsie.

- A kto powiedział, że jesteś dżentelmenem?
- Ja. Zarabiam dostatecznie dobrze, że wystarcza mi na życie, niczego mi nie brakuje, nie narzekam. Wiem, że wraz z kolejnymi walkami przyjdą większe pieniądze, jestem cierpliwy.

- Twoja narzeczona Marta też chyba ma anielską cierpliwość. Ona w Polsce, ty za oceanem. Tak się da żyć?

- Da, i to bardzo dobrze, jesteśmy razem już od ośmiu lat, nie mamy ślubu, bo jakoś nigdy nie ma na to czasu, ale jest nam ze sobą bardzo dobrze. Miło jest za sobą tęsknić, lubię też te powroty do domu i czułe powitania (śmiech). Nie mamy też czasu na kłótnie. A rozmawiamy każdego dnia przez Skype'a, więc nic nam nie umyka.

- Czy pojedynek z McCallem będzie twoim ostatnim w tym roku?
- Tak myśleliśmy. Ale może zawalczę jeszcze raz w grudniu. Jednak nic na siłę, wracam do Polski. W Stanach melduję się z powrotem w styczniu i wznawiam treningi. Chciałbym jeszcze za pośrednictwem "Super Expressu" pozdrowić wszystkich fanów boksu i zachęcić do oglądania naszej gali w Polsacie Sport.