POLSKI P4P - VOTUM SEPARATUM

Tomasz Ratajczak, Ranking własny

2011-10-16

Niedawno publikowałem polski ranking P4P według portalu boxrec, który wzbudził ciekawą dyskusję. Tym razem postanowiłem podzielić się z Czytelnikami BOKSER.ORG swoją prywatną klasyfikacją polskich pięściarzy zwłaszcza, że zmieniła się ona nieco po ostatnich walkach Proksy, Wilczewskiego i Jonaka. Moja opinia nie jest tożsama z klasyfikacją całej redakcji, stąd określenie w tytule, aby nie było żadnych wątpliwości - nie jest to ranking BOKSER.ORG, lecz jedynie prywatna klasyfikacja jednego z redaktorów. Postaram się prowadzić go na bieżąco i aktualizować po kolejnych walkach naszych zawodników. Zdając sobie sprawę z subiektywnego charakteru wszelkich tego typu zestawień, zapraszam serdecznie do dyskusji.

1. Tomasz Adamek – bezdyskusyjnie najlepszy obecnie polski pięściarz, były mistrz dwóch kategorii wagowych (taka sztuka udała się przed nim tylko Dariuszowi Michalczewskiemu), notowany w czołówce królewskiej dywizji. Jego pierwszej pozycji nie osłabia nawet ciężka porażka z rąk Witalija Kliczki, gdyż obaj bracia z Ukrainy od paru lat bronią swoich pasów jako pięściarze niemal z innej planety, a z pewnością wyższej kategorii wagowej. Po tej walce wielu kibiców i tzw. ekspertów spisało Adamka na straty, sugerując mu nawet powrót do wagi junior ciężkiej. Jednak „Góral” swoimi wcześniejszymi pojedynkami udowodnił, że jest pełnoprawnym zawodnikiem tej dywizji. Po takiej porażce walka ze słabym Jameelem McClinem, branym pod uwagę jako kolejny rywal Polaka, jest do przyjęcia, ale miejmy nadzieję, że następni przeciwnicy Adamka będą już wybierani ze znacznie wyższej półki. Na poziomie, do którego aspiruje polski pięściarz, pojedynki z kolejnymi „McCline’ami” wagi ciężkiej nic mu już nie dadzą, oczywiście poza pieniędzmi od polonijnych kibiców.

2. Krzysztof Włodarczyk – jedyny obecnie mistrz świata z Polski, w dodatku dzierżący najbardziej prestiżowy pas WBC. I to jest głównie jego tytułem do chwały oraz wysokiego miejsca w moim prywatnym rankingu, bowiem klasa ostatnich rywali, oraz poziom prezentowany w ringu delikatnie mówiąc nie zachwycają. Z pewnością na sportowe poczynania naszego mistrza nie wpływa pozytywnie zamieszanie w jego życiu prywatnym, ale można mieć nadzieję, że wyprawa do krainy kangurów pozwoli wrócić „Diablo” na właściwe tory, z których chyba dawno już wypadł. Danny Green to kolejny sprytny wybór promotora Włodarczyka, rywal idealny dla polskiego pięściarza, któremu pasują walki z takimi niezbyt finezyjnymi, lubiącymi bijatykę zawodnikami. Jeśli „Diablo” znokautuje bożyszcze Australii, a na to się zanosi, powróci do gry w kategorii junior ciężkiej i być może zobaczymy go w przyszłości w walce unifikacyjnej.


3. Grzegorz Proksa – kolejny mistrz Europy z Polski po Salecie, Jackiewiczu, Sosnowskim i Wilczewskim. Pas EBU wywalczył w efektowny sposób, deklasując w ringu byłego mistrza świata, rutynowanego Sebastiana Sylwestra. „Super G” długo czekał na swoją szansę, wielu zdążyło już spisać go na straty wskazując, że od czasu walki ze Stevem Conwayem w 2006 roku nie zmierzył się w ringu z nikim wymagającym. Jednak zwycięstwo przez nokaut w Hiszpanii, odniesione na wiosnę tego roku nad lokalnym faworytem pokazało krytykom, że pięściarz z Węgierskiej Górki nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a demolka na ringu w Neubrandenburgu ostatecznie zamknęła usta wszystkim malkontentom. Potwierdziło się to, o czym mówili od dawna ci, którzy wierzyli w wielki talent Proksy – oto w nietypowych dla polskiego środowiska bokserskiego warunkach, bez wsparcia dużej stacji telewizyjnej, bez dających szansę sędziów i walk na rodzimym gruncie, wyrósł nam wielki mistrz, który jak Kopciuszek stał się gwiazdą balu, jednym z najbardziej gorących obecnie nazwisk w wadze średniej, już wymieniany jednym tchem obok Sergio Martineza i Felixa Sturma. Czy są to pochwały na wyrost, czy Proksa jest rzeczywiście naszą kolejną nadzieją na tytuł mistrza świata dla polskiego pięściarza, przekonamy się już niebawem.


4. Paweł Wolak – polski „Wściekły Byk”, który zniszczył w ringu byłego mistrza świata Yuri Foremana w słynnej MGM Grand w Las Vegas, a oczy całego bokserskiego świata zwróciły się wtedy na szarżującego bez asekuracji pięściarza. Wcześniej zabłysnął w innych wielkich świątyniach zawodowego boksu za Oceanem, w Madison Square Garden i na nowo otwartym po całkowitej przebudowie Yankee Stadium. Na trudnym amerykańskim rynku bokserskim Wolak prowadzony jest bez asekuracji, a jego straceńczy styl walki, oparty na nieludzkiej niemal wydolności i stalowej szczęce, zjednał mu liczne grono kibiców na całym świecie. Niestety ostatni pojedynek z dobrze nam znanym z walki z Rafałem Jackiewiczem Delvinem Rodriguezem obnażył też wszystkie mankamenty boksu w wydaniu Wolaka. Rewanżowy pojedynek, do którego dojdzie znów w legendarnej MSG w Nowym Jorku, podczas wielkiej gali Cotto-Margarito, ponownie skupi na sobie uwagę bokserskiego świata i odpowie na pytanie, czy wściekle szarżujący byk z Polski, jest w stanie dobić się do walki o najwyższe trofea w zawodowym boksie. Na drodze stanie mu ponownie matador z Dominikany i zapowiada się fascynująca corrida na Manhattanie.


5. Mateusz Masternak – zaliczany obecnie do ścisłej światowej czołówki kategorii cruiser, zapewne stojący tuż przed wielkimi walkami, uznawany też za jeden z największych obok Grzegorza Proksy młodych talentów w polskim boksie. I kolejny diament, szlifowany z wyczuciem przez mistrza w jubilerskim fachu, współtwórcę sukcesów Adamka, najlepszego polskiego trenera Andrzeja Gmitruka. Gwiazda Masternaka rozbłysła podczas gali Adamek-Gołota w łódzkiej Atlas Arenie, gdzie w niecałe pięć rund zdeklasował faworyzowanego wówczas Łukasza Janika. Jednak później kariera młodego wrocławianina przebiegała jak sinusoida – po walkach z wymagającymi rywalami pokroju Arramiego czy Abdoula, wchodził do ringu z pięściarzami z bardzo niskiej półki. Zawsze jednak efektownie zwyciężał. Ponownie zabłysnął na swoim macierzystym ringu, podczas wielkiej gali na wrocławskim stadionie, błyskawicznie rozprawiając się z groźnym oponentem z USA. To był być może ostatni próg na schodach, prowadzących „Mastera” do walk o wielką stawkę. Już teraz młody pięściarz bez kompleksów wyzywa do walki mistrza świata WBC Krzysztofa Włodarczyka, choć rywalizacji obu Polaków raczej się nie doczekamy. Za chwilę przekonamy się jednak, czy Masternak jest – jak wielu uważa – realnym zagrożeniem dla aktualnych czempionów swojej kategorii wagowej. Moim zdaniem jest.


6. Paweł Kołodziej – kolejny czołowy polski junior ciężki, przymierzany już do walk na mistrzowskim poziomie, choć moim zdaniem nie tak utalentowany jak Masternak. Jednak klasą rywali w ostatnich walkach (za wyjątkiem przypadkowego przeciwnika na gali w rodzinnej Krynicy) przewyższa swojego młodszego kolegę z Wrocławia. Dysponuje znakomitymi warunkami fizycznymi, w ringu jednak wyraźnie brakuje mu pewności siebie, co w starciu ze światową czołówką stawia pod znakiem zapytania jego ewentualne szanse na zwycięstwo. Dwie walki w tym roku, w tym druga z zapewne mało wymagającym przeciwnikiem, również nie ułatwiają oceny aktualnych możliwości „Harnasia”, choć trzeba przyznać, że dobrze zdał test w pojedynku z Felixem Corą Jr. Być może ta walka była dla Kołodzieja egzaminem dojrzałości. Moim zdaniem jego miejsce w tym rankingu szybko zajmie zdecydowanie bardziej ofensywny, a jednocześnie nie mniej utalentowany Krzysztof Głowacki, który na razie nie zasługuje jeszcze na sklasyfikowanie w pierwszej dziesiątce, z racji zbyt wczesnego etapu kariery zawodowej.


7. Damian Jonak – zaledwie wczoraj wywalczył pas WBA International w wadze junior średniej, co w połączeniu z klasą pokonanego rywala jest wystarczającą przepustką do „10” polskiego P4P. Perypetie z promotorami pięściarz ze Śląska ma już za sobą, co wyraźnie widać w jego dyspozycji podczas ostatnich pojedynków. Do walki z Mariuszem Cendrowskim w 2009 roku, moim zdaniem przegranej przez Jonaka i to w dodatku z kontuzjowanym rywalem (oficjalnie był remis…) miał typowo na polskie warunki rekord nabijany miernymi przeciwnikami. Jednak walki z Cruzem, Thiamem i ta ostatnia z Bunemą uratowały reputację idola górniczej „Solidarności”, windując go mocno w światowych rankingach. Oczywiście nadzieje na pas mistrza świata na biodrach Jonaka będą raczej trudne do spełnienia, biorąc pod uwagę nazwiska z czołówki jego kategorii wagowej. Ale moim zdaniem będzie on już niebawem murowanym kandydatem do kolejnego pasa mistrza Europy, który znajdzie się w rękach polskiego pięściarza. Chętnie zobaczyłbym także rewanż z Cendrowskim…


8. Piotr Wilczewski – już niestety były mistrz Europy wagi super średniej, ale postawą w minimalnie przegranej, zaciętej wczorajszej walce z mistrzem olimpijskim i byłym czempionem Commonwealthu udowodnił, że zasługuje na wysoką pozycję w polskim rankingu. Z pewnością będzie się również dalej liczył w rywalizacji europejskiej. Swoją ambitną, ofensywną postawą na ringu w Liverpoolu zamknął gęby licznym malkontentom i tzw . „ekspertom”, wieszczącym jego porażkę przez ciężki nokaut lub TKO. Udowodnił, że znakomite zwycięstwo w Finlandii nad miejscowym bohaterem, faworyzowanym Aminem Asikainenem nie było przypadkowe. W przypadku „Wilka” procentuje ogromne doświadczenie wyniesione z zawodowych ringów, którego owocem jest pewność siebie, pozwalająca bez kompleksów toczyć walki w jaskini lwa, na trudnym terenie rywala, co w polskim środowisku bokserskim nadal należy do rzadkości. Przypadek Wilczewskiego potwierdza także trenerski talent Gmitruka, który po zakończeniu współpracy z Adamkiem mógł wreszcie poświęcić więcej czasu swojemu drugiemu, również bardzo utalentowanemu podopiecznemu. Mam nadzieję, że zanim „Wilk” zacznie się spełniać jako trener, co już robi ze znakomitym skutkiem, przysporzy kibicom w Polsce jeszcze wiele radosnych chwil, zwyciężając w ringu.


9. Albert Sosnowski – kolejny były mistrz Europy oraz obok Adamka ringowy przeciwnik Witalija Kliczki, z którym przegrał nawet w podobny sposób, przed czasem w 10 rundzie. Ta porażka, tak jak w przypadku Adamka, ujmy mu nie przynosi, jak również nieco pechowy nokaut pod koniec walki z Dimitrenką. Kariera „Dragona” nie przebiega typowo dla większości polskich pięściarzy, pozbawiona jest amatorskiego rozdziału, co widoczne jest w jego stylu boksowania. Miewał również swoje wzloty i dramatyczne upadki, jednak nazwiska niektórych pokonanych rywali są dla niego dobrą rekomendacją do „10” P4P – Norris, Herelius (choć tylko cruiser, ale z górnej półki), Williams, Vidoz, Pianeta (z nim zremisował). Sosnowski był także jednym z pierwszych pięściarzy, którzy umiejętnie potrafili zbudować oraz zdyskontować swoją popularność w mediach, począwszy od plebiscytu na jego ringowy pseudonim u progu bokserskiej kariery, na występach w telewizyjnych reality-show skończywszy. Jak na królewską dywizję jest w złotym wieku, z ogromnym doświadczeniem, które pozwala z optymizmem widzieć jego szanse na odzyskanie europejskiego prymatu w tej kategorii wagowej.


10. Mariusz Wach – „ciężki” mój prywatny ranking otwiera, „ciężki” również go zamyka. Miejsce dziesiąte niezwykle trudne do obsadzenia, gdyż w równym stopniu co Wach zasługuje na nie kilku innych pięściarzy. Wybór olbrzyma z Krakowa podyktowany jest jednak niezwykłym progresem jaki odnotował przenosząc swoją karierę do USA, jak również odwagą jakiej ten krok wymagał. Przez wielu spisany na straty, powrócił do gry efektownym nokautem na Christianie Hammerze latem ubiegłego roku, po czym związał się z założoną przez Mariusza Kołodzieja grupą Global Boxing. Od tego czasu kariera Wacha nabrała przyspieszenia, a w rekordzie pojawiły się wreszcie rozpoznawalne nazwiska. Jego promotor potrafił również umiejętnie zainteresować świat boksu swoim nowym podopiecznym, nie tylko wyszukując mu nowy pseudonim, bowiem w branżowych mediach huczało niedawno od pogłosek na temat planowanej walki „Wikinga” z jednym z braci Kliczków. A już za parę tygodni zobaczymy go w ringu z byłym mistrzem świata, którego nadal nie można lekceważyć, „Atomowym Bykiem” Oliverem McCallem. Rywal Wacha w ciągu ostatnich 10 lat przegrał zaledwie 4 razy w 24 walkach i nie zwykł padać na deski. Jeśli „Wiking” go pokona, droga do podboju królewskiej dywizji stanie dla niego otworem.