CLEVERLY WYGRYWA PO WIELKIEJ WOJNIE

Leszek Dudek, Informacja własna

2011-10-16

Nathan Cleverly (23-0, 11 KO) po dwunastu znakomitych rundach pokonał Tony'ego Bellewa (16-1, 10 KO) i obronił tytuł mistrza świata federacji WBO w wadze półciężkiej. Podobnie jak we wcześniejszej walce, sędziowie nie byli jednogłośni i dwóch z nich wskazało na Walijczyka, a trzeci wypunktował remis.

Wojna rozpętała się w ringu już w pierwszej odsłonie,  mistrz zaznaczył w niej jednak swoją przewagę. Kolejnych kilka starć należy zapisać na konto pretendenta, który doskonale trzymał Walijczyka na dystans lewym prostym i nadawał odpowiadające sobie tempo. Zadziwiająca była stosunkowo bierna postawa Cleverly'ego, znanego przecież z niezwykłej wydolności i upodobań do bójek.

Bellew nie wytrzymał szalonego tempa i przegrał szóste starcie. Ciosy na korpus w wykonaniu mistrza zrobiły swoje - mocno zmęczony Bellew starał się jednak nie oddawać inicjatywy. Cleverly przyspieszał  z rundy na rundę i zarzucał pretendenta seriami ciosów. W końcówce siódmego starcia Bellew porywa się na ostatni atak i kilka razy kapitalnie trafia, ale jego uderzenia nie robią na Cleverlym większego wrażenia.

'Bomber' traci siły, a Cleverly sprytnie oddaje mu inicjatywę, by zmusić go do ataku i zmęczyć jeszcze bardziej. Od czasu do czasu Nathan przyspiesza i sprawia rywalowi spore kłopoty. Cleverly jest świeższy, lecz nie atakuje i pozwala rywalowi nadawać tempo. Bellew nie może trafić żadnym mocnym ciosem, a Cleverly w ogóle takich nie zadaje. Dziesiąta runda dla Bellewa, który kilka razy trafia mocno prawą ręką.

W jedenastej odsłonie lepszy Cleverly, który lepiej wytrzymuje trudy walki, ale brak aktywności w ostatnich kilku odsłonach może kosztować go utratę tytułu, jeżeli odda ostatnią rundę. Wykończony Bellew stara się jak może, ale champion zaznacza swoją przewagę doprowadząjąc do celu kilkanaście celnych sierpowych. Po ostatnim gongu pretendent jest skrajnie zmęczony, a Cleverly sprawia wrażenie, jakby mógł przeboksować kilka kolejnych rund. Mocna końcówka wystarcza na obronę mistrzowskiego pasa, jednak Walijczyk musi rozważniej rozkładać siły w przyszłości.