SPROTT: MUSZĘ GO ZNOKAUTOWAĆ!

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-09-24

W październiku 2010 roku tylko kilka chwil dzieliło 36-letniego Michaela Sprotta (36-16, 17 KO) od wywalczenia tytułu mistrza Europy w wadze ciężkiej. Niestety lewy sierpowy zadany w 12. rundzie przez Audleya Harrisona (27-5, 20 KO) pozbawił go tej szansy fundując mu w zamian brutalny nokaut. Już dzisiaj pochodzący z Reading były mistrz Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej dostanie kolejną szansę na zdobycie czempionatu starego kontynentu. Wystarczy, że na ringu w Dima-Sportcenter w Hamburgu pokona aktualnego właściciela pasa EBU, 29-letniego Aleksandra Dimitrenko (31-1, 21 KO).

Oczywiście zadanie nie będzie proste. Potężny Ukrainiec w swoim ostatnim występie straszliwie znokautował naszego Alberta Sosnowskiego (46-4-1, 28 KO). Po zaciętych 11. rundach toczonych w malutkiej sali treningowej grupy Uniwersum, w 12. po potężnym podbródkowym 'Dragon' padł jak rażony gromem. Mierzący ponad dwa metry wzrostu 'Sasza' stylem walki przypomina nieco braci Kliczko. Podobnie jak im, jemu również ciężko dobrać się do skóry. Nie jest to jednak niemożliwe, co udowodnił w 2009 roku Eddie Chambers (36-2, 18 KO). Pochodzący z Pittsburgha zawodnik nie bez przyczyny nosi przydomek 'Szybki'. To właśnie dzięki temu udało się Eddiemu wypunktować Dimitrenkę i wywieźć z Hamburga zwycięstwo.

Sprott chociaż nie może poszczycić się imponującym rekordem, posiada jednak spore umiejętności. Jego głównym atutem są wciąż szybkie ręce, ruchliwość, a także doświadczenie ze wspólnych sparingów z braćmi Kliczko. Wychodząc dzisiaj do ringu na pewno też nie przestraszy się wysokiego rywala, bo serce do walki zawsze miał ogromne. Czy to jednak wystarczy, aby wrócić na wyspy z pasem EBU?

- Oczywiście wiem jak trudne czeka mnie zadanie - stwierdza Sprott. - Wolałbym walczyć w Reading albo w Londynie, bo w Niemczech wygrać na punkty jest bardzo ciężko. Dlatego będę się starał kontrolować walkę, a w drugiej części muszę go znokautować! 

Czy mającemu już najlepsze lata za sobą Brytyjczykowi uda się ta sztuka? Na pewno zdaje sobie sprawę, że to prawdopodobnie jego ostatnia szansa, aby osiągnąć coś na międzynarodowej arenie i zmobilizuje wszystkie swoje siły. Walczący u siebie 'Sasza' jest jednak młodszy, lepszy technicznie i mniej porozbijany. Jeżeli tylko znowu nie zawiedzie go psychika i nie zemdleje w szatni, tak jak przed pierwszym planowanym starciem z Sosnowskim, to powinien odprawić Wyspiarza z kwitkiem.