PROKSA: SYLVESTER NIE WALCZYŁ Z KIMŚ TAKIM JAK JA

Za dwa tygodnie, 1 października, Grzegorz Proksa (25-0, 18 KO) zmierzy się z Sebastianem Sylvestrem (34-4-1, 16 KO). Mimo intensywnych przygotowań do walki "Super G" znalazł chwilę, by udzielić wywiadu specjalnie dla Wiadomości24.pl.

Marek Rugowski: Na początku chciałbym podziękować, że znalazłeś dla mnie czas w okresie, kiedy intensywnie przygotowujesz się do pojedynku o mistrzostwo Europy. O tej walce później. Zacznę od tematu, który ostatnio elektryzował cała Polskę. Co sądzisz o walce Tomasza Adamka z Witalijem Kliczko, jesteś usatysfakcjonowany tym co zobaczyłeś? Nie licząc końcowego wyniku tej konfrontacji.
Grzegorz Proksa: Zobaczyłem to, co przewidywałem. Jechałem na galę wraz z kibicami z Węgierskiej Górki i po prostu niemal przepowiedziałem scenariusz. Choć od razu zaznaczam, że gdyby było inaczej bardzo bym się cieszył, bo w duchu bardzo kibicowałem Tomkowi. Będąc jednak w boksie od jakiegoś czasu, nie trudno się nie rozeznawać w sytuacji. Bracia Kliczko po prostu pokazali, że nie ma na świecie nikogo, kto może z nimi rywalizować.

- Żałujesz, że nie byłeś jednym z bohaterów gali na stadionie we Wrocławiu?
GP: Atmosfera, jaka panowała na stadionie była niesamowita. Po raz kolejny polscy kibice udowodnili, że są absolutnie czołówką światową. Bez dyskusji. Byłem bardzo dumny, kiedy z szacunkiem cały stadion śpiewał Mazurka Dąbrowskiego, ale i kiedy klaskali podczas hymnu Ukrainy. Niemniej jednak czeka mnie podobne wydarzenie, choć o mniejszej skali, z jakim miał do czynienia Witalij.

- Byłeś we Wrocławiu prywatnie, czy zawodowo?
GP: Wraz z Pauliną Bojarską byłem zaproszony do studia Canal+, więc widziałem wszystko bardzo dokładnie.

- Których z polskich pięściarzy zrobił na tobie największe wrażenie?
GP: Największe chyba Łukasz Rusiewicz. Po raz kolejny dał dobrą walkę w momencie, kiedy był oponentem z rywalem wysokiej klasy, jakim jest Afolabi. Występ Mateusza bardzo pozytywnie. Andrzej zyskał bezcenne doświadczenie i wydaje mi się, że stać go na jeszcze lepszy boks w momencie, kiedy złapie właściwy rytm.

- Na chwilę odejdę nieco od boksu. Mimo młodego wieku jesteś ojcem trójki dzieci. Jakim tatą jest Grzegorz Proksa? Jesteś wymagający, czy z racji tego, że często nie ma cię w domu, na dużo pozwalasz swoim pociechom?
GP: Trudno mi ocenić, jakim jestem ojcem. Myślę, że znacznie bardziej wymagającym niż rozpuszczającym, mimo wszystko. Zawsze można być jednak lepszym. Nie lubię wypowiadać się na te tematy. Staram się izolować życie prywatne od zawodowego i chronić swoją rodzinę.

- Czy liczyłeś kiedyś, ile dni w ciągu roku spędzasz poza domem?
GP: Grubo ponad dwieście.

- Jak z Twoją nieobecnością radzi sobie twoja małżonka? Musi być wyrozumiała.
GP: Jest z pewnością. Łatwo sobie wyobrazić osobom, które mają rodziny, że jest to ogromne wyrzeczenie.

- A kiedy taty nie ma w domu, jak reagują twoje dzieci?
GP: Bardzo tęsknią, to wiem. Trudno tego nie zauważyć jednak staramy się niwelować moją nieobecność na tyle, ile to tylko możliwe. Na pewno nigdy nie zrezygnowałbym z bycia z nimi dla kariery bokserskiej. Na razie jednak staram się to wynagradzać, kiedy jestem w domu. Nieocenioną pracę w tym celu również wykonuje moja żona, która zawsze dba o to, żeby chociaż w rozmowie tata był w domu. Nie jest łatwo przy trójce ruchliwych dzieci, z których każde ma swój charakterek. Tym większy szacunek dla Asi.

- Czy pozwalasz im oglądać twoje walki? Pytam bo wiem, że nie każdy pięściarz umożliwia to swoim pociechom.
GP: Na razie wygrywam, więc nie ma problemu. Często łapie syna jak ogląda walki na YouTube, a później naśladuje niektóre moje ruchy. Całą rodzina ma z tego powodu niezły ubaw. Podobno, jak mnie w domu, te chwile spędzone przed moimi walkami trwają znacznie dłużej. Gorzej jak będzie chciał boksować. Na szczęście staram się aplikować mu szeroki wachlarz zainteresowań sportowych.

- W Węgierskiej Górce, gdzie mieszkasz, otworzyłeś swój bokserski gym. Czy skupiasz się w nim tylko na własnych treningach, czy szkolicie też młodych adeptów boksu?
GP: Skupiam się na swojej pracy. Głównie z tego powodu go założyłem. Aczkolwiek mam grupę, która regularnie uczęszcza tam podczas mojej nieobecności. Są to głównie znajomi, chcący poprawić sylwetkę, czy też zrzucić zbędne kilogramy. Czasami zastanawiam się nad trenerką widząc, jakie postępy robią (śmiech).

- Wiem, że w budowę klubu włożyłeś nie tylko sporo pieniędzy, ale także sporo serca. Czy gym funkcjonuje tak, jak sobie to wymarzyłeś, czy są jeszcze rzeczy, które muszą zostać poprawione?
GP: Masa rzeczy jest zaniedbana, ale mimo wszystko gym funkcjonuje bardzo dobrze i jest bardzo profesjonalnie wyposażony. Każdy, kto przychodzi mówi o klimacie, jaki w nim panuje. Nie mam jednak teraz za dużo czasu, aby się nim zajmować. Mam kilka innych projektów, którymi się zajmuję.

- Mimo, że ogólny pogląd na boks zawodowy jest taki, iż łączą się z nim duże pieniądze, rzeczywistość jest często zgoła odmienna. Często profesjonaliści na co dzień pracują na etat. Czy ty też musiałeś myśleć o dodatkowym zatrudnieniu? Pytam „musiałeś”, ponieważ na obecnym etapie twojej kariery, stawki zapewne zaczynają wyglądać tak, jak byś tego chciał.
GP: Może pierwsze trzy lata były naprawdę dobre. Potem jednak trzeba było szukać pomysłu na to, żeby nie martwić się o to, że brakuje czegoś dla, jakby nie patrzeć, licznej rodziny. Nie jest mi obca walka o byt, proszę mi wierzyć, ale myślę, że pomalutku wychodzę na prostą. Zwycięstwo z Sylwestrem powinno na jakiś czas zamknąć problem braku sponsora strategicznego. Mam też malutką firmę zajmującą się dystrybucją suplementów oraz sprzętu sportowego. Troszkę działam jako członek rady nadzorczej w Banku Spółdzielczym w Węgierskiej Górce.

- Zanim zapytam cię o starcie z Sebastianem Sylvestrem, cofnę się do początku twojej kariery. Czy z perspektywy tych kilku lat (debiut zawodowy w 2005 roku – przyp. red.) przejście na zawodowstwo to była dobra decyzja?
GP: Tak. Wiele mnie nauczyła. Nie chodzi o samą karierę bokserską. Sporo się nauczyłem i wciąż się uczę, nie tylko o boksie i o treningu. Nie zawsze to miłe doświadczenie. No i miałem okazje zarabiać przyzwoite pieniądze, jak na 20-latka.

- Czy przez ten czas miałeś chwile zwątpienia, chciałeś skończyć z zawodowstwem? Miałeś bowiem w twojej karierze okresy stagnacji, które mogły frustrować tak ambitnego sportowca jak ty.
GP: Jak każdemu, mnie również zdarzało się zastanawiać czy warto dalej to ciągnąć. Przeważnie w sytuacji, kiedy nie zarabiałem, a sam traciłem pieniądze na to przedsięwzięcie. Jednak wytrwałem trudne chwile i mam nadzieję, że one są już za mną.

- Od samego początku współpracujesz z Krzysztofem Zbarskim (założyciel pierwszej polskiej grupy zawodowej, Polish Boxing Promotions - przyp. red.), który jest twoim agentem. Jak układa ci się współpraca z człowiekiem, który tak naprawdę tworzył boks zawodowy w Polsce? Czy jego kontakty, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, dużo pomogły?
GP: Póki co oceniam ją pozytywnie. Oby tak dalej. Na przykład kontrakt z Barrym Hearnem (menadżer Proksy, właściciel firmy Matchroom Sport, były promotor Lennoxa Lewisa i Chrisa Eubanka – przyp. red.), to coś czego bym się nigdy nie spodziewał i z pewnością mi nie przeszkadza. Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Nie mniej jednak patrzę na nią z optymizmem.

- Cofnę się do twojej debiutu na profesjonalnym ringu. Młody chłopak z Węgierskiej Górki pojechał do Las Vegas, by tam stoczyć pierwszy zawodowy pojedynek, który wygrał w świetnym stylu. Pokazywała go także telewizja TVN. Jak wspominasz tamto wydarzenie?
GP: Miło. Czułem się jakbym urodził się właśnie dla walk w tamtym miejscu. Chciałbym tam kiedyś wrócić.

- W późniejszych walkach trafiałeś na nienajgorszych testerów, szybko zdobywając młodzieżowe mistrzostwo świata WBC i IBF. Pokonałeś m.in. doświadczonego Steve’a Conwaya, solidnego Jairo Alvareza, czy w kwietniu tego roku Pablo Navascuesa. Jesteś obecnie mistrzem Unii Europejskiej wagi średniej. Którą z dotychczasowych potyczek uważasz za najcięższą, a którą za najważniejszą w twojej karierze?
GP: Najcięższe walki toczyłem ze samym sobą i kontuzjami. Bardzo trudno było walczyć ze złamaną ręką przez pięć rund z Alvarezem, który miał świetne warunki i ciągle był niebezpieczny. Walka z Van Esvelde też nie była łatwa, ponieważ okazało się, że złamałem trzy palce. Mimo, że boksersko nie był w stanie mi zagrozić, to jednak sporo wysiłku kosztowało mnie oszukiwanie, że jestem niebezpieczny, mimo mocnego bólu. Na pewno te walki i te uczucia, podczas ich toczenia, zapamiętam na zawsze.

- Przed tobą pojedynek o mistrzostwo Europy wagi średniej. Twoim rywalem będzie były mistrz świata IBF tej kategorii, Sebastian Sylvester. Można by rzec, nareszcie rywal z najwyższej półki. Co sądzisz o swoim przeciwniku? Wiem, że widziałeś sporo jego walk.
GP: Mam sporo szacunku do Sylwestra. Był mistrzem Europy, mistrzem świata. Na dodatek walczę „u niego na ogródku”. Mam jednak nadzieję, że taktyka, którą szykujemy będzie skuteczna nie tylko na Sylwestra, ale i dla sędziów. Boksersko jestem przekonany, że jestem lepszym pięściarzem o lepszych umiejętnościach. Zobaczymy 1 października.

- Do tej pory Sebastian walczył tylko z trzema mańkutami. Jak myślisz, czy małe doświadczenie z zawodnikami walczącymi z odwrotnej pozycji daje Ci dodatkowe szanse w starciu o mistrzostwo Starego Kontynentu?
GP: Nie wydaje mi się. Nie bawię się w obliczanie i jakieś kalkulacje. Wiem, że Sylvester będzie w życiowej formie i na takiego będę się przygotowywał. Moim zadaniem jest zrobić z niego słabszego pięściarza ode mnie.

- Jesteś widowiskowym bokserem. Nie walczysz na klasycznej gardzie. Czy właśnie takiego Proksę możemy się spodziewać w starciu z Niemcem, czy przygotowujecie z trenerem jakieś zmiany, które mogłyby go zaskoczyć?
GP: Sylvester nie walczył nigdy z kimś takim jak ja. Mimo wielkich nazwisk na rozkładzie. Zapewniam Cię.

- Jak współpracuje ci się z Fiodorem Łapinem? Z tego, co pamiętam byłeś mile zaskoczony tym co prezentuje szkoleniowiec grupy 12 Round Knockout Promotions.
GP: Bardzo dobrze. Wiadomo, że chciałoby się mieć więcej czasu do wspólnej pracy, ale jest to niemożliwe głównie ze względu na moje miejsce zamieszkania. Staramy się wykorzystać czas na treningu jak najlepiej potrafimy.

- Będąc przy trenerach nie sposób nie wspomnieć o Robercie Kopytku (były trener Proksy, który zmarł po ciężkiej chorobie w styczniu tego roku – przyp. red.). Muszę więc dotknąć wrażliwego tematu. Wiem, że byłeś mocno z nim związany. Jak poradziłeś sobie z jego śmiercią?
GP: Nie poradziłem. I nie mam zamiaru się godzić. To wielka osoba w moim życiu. Nie chcę o tym mówić.

- Przejdę teraz do nieco jaśniejszej strony związanej z twoją karierą. Wielu kibiców boksu w Polsce uważa cię za jednego z najbardziej perspektywicznych pięściarzy. Czy ta świadomość dopinguje cię, czy wręcz przeciwnie, działa jak balast?
GP: Każdy chce być doceniany za to co robi. Przez te kilka lat kariery jednym się podobałem, drudzy pluli, a trzeci czekali na test. Zbyt dużo nerwów straciłem przez przejmowanie się czyimiś opiniami. Jak miałem walczyć z Conwayem, to pisali, że jestem debilem wraz z Zbarskim, że Steve mnie zabije. Jak wygrałem to mówili, że Conway nie był w formie. Tak samo będzie teraz z Sylvestrem. Także nic mnie nie obchodzą opinie. Mam na tyle doświadczenia, że czuje czy jest dobrze czy jest źle. Jeśli nie jestem pewien to pytam trenera i to jest moja wyrocznia. Nikt inny nie wie jak pracuje i ile poświęcam temu, co robię. Oprócz rodziny oczywiście.

- Praktycznie na każdej gali w Wielkiej Brytanii można spotkać grupę kibiców, która dopinguje cię podczas walk. Czy to anonimowe osoby, czy ich regularne wsparcie sprawiło, że staliście się dobrymi znajomymi?
GP: Coraz częściej pojawiają się ludzie, których nie znam. Zawsze staram się dziękować za doping osobiście. Mocno zdziwiony byłem np. w Madrycie, że i tam byli Polacy. Rzeczywiście z kilkoma kibicami mam bardzo koleżeńskie relacje. Przez lata zawsze byli, by wspierać mnie na walkach.

- Czy 1 października Grzegorz Proksa zrobi wielki krok w swojej karierze i pokona byłego mistrza świata?
GP: Robię wszystko, aby tak właśnie było.

- Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć powodzenia na ringu w Neubrandenburgu i trzymać za Ciebie kciuki. Dziękuję za wywiad i czekam na kolejny pas EBU w polskich rękach.
GP: Dziękuję bardzo i serdecznie zapraszam na walkę nie tylko przed telewizory, ale również do Neubrandenburgu. Pozdrowienia dla czytelników Wiadomości 24.

Rozmawiał Marek Rugowski - wiadomosci24.pl

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Hugo
Data: 21-09-2011 12:17:13 
Prtoksa jest na pewno lepszym bokserem od solidnego rzemieślnika bez polotu, jakim jest Sylvester. Niemniej jednak łatwo nie będzie, tym bardziej, że trzeba wygrać przed czasem lub wysoko na punkty, żeby nie obawiać się przekrętu.
 Autor komentarza: WARIATKRK
Data: 21-09-2011 12:19:57 
Super G będzie mistrzem Europy !!!
 Autor komentarza: Rogs
Data: 21-09-2011 12:43:00 
Gdzie będzie transmisja z walki ?
 Autor komentarza: Legionnaire
Data: 21-09-2011 13:22:16 
Autor komentarza: Rogs Data: 21-09-2011 12:43:00
"Gdzie będzie transmisja z walki ?"

Dobre pytanie. W Polsce nie wiem , Niemcy beda pokazywac na ARD.
 Autor komentarza: Antonioo
Data: 21-09-2011 13:59:17 
Oby zrobili ppv
 Autor komentarza: anonimUT
Data: 21-09-2011 14:01:13 
Do tej pory Polsat raczej pokazywał gale Sauerlanda, więc mam nadzieje, że tą też pokaże.
Naprawdę się dziwię, że Ze kariera Grześka rozwijała się tak wolno, mimo walk w USA, kontaktom z Matchroom itp...
 Autor komentarza: anonimUT
Data: 21-09-2011 14:01:59 
Antonioo - pieniądze Cię w kieszeni parzą czy co? :D
 Autor komentarza: milan1899
Data: 21-09-2011 17:06:50 
słowa troche mnie przeraziły powiem szczerze niedawno inny polski bokser twierdziła że Vit nie walczyył jeszce z takim przeciwnikiem jak On i jak się skończyło każdy widzial ... he he

na powąznie mega będe trzymał kciuki bo pas EBU przyspieszy kariere Grzeska tego jestem pewien
 Autor komentarza: rogal
Data: 21-09-2011 18:26:11 
Powodzenia Grzesiu,

śledzę całą Twoją karierę, od pierwszej walki w Stanach.

Widziałem wszystkie Twoje pojedynki.

Jesteś fenomenalnym pięściarzem i wiem, że mocno pobijesz Sylvestra.

Niemiec będzie zaskoczony jak wyląduje na deskach, po prostu to wiem.


pozdrawiam, nie mogę doczekać się walki.
 Autor komentarza: wooyo
Data: 22-09-2011 08:43:53 
Witam,

a czy wie ktoś czy na tą galę można kupić bilet wcześniej?
Neubrandenburg jes przecież bardzo blisko Polski, więc myslę o tym, zeby sie tam wybrać i popatrzeć na tą galę na żywo.
Z centrum Poslki mam 5 godzin drogi, więc myslę, że warto.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.