MICHALCZEWSKI: SZKODA MI ADAMKA

Maciej Baranowski, Przegląd Sportowy

2011-09-16

Wśród osób doradzających Tomaszowi Adamkowi (44-2, 28 KO) zmianę trenera jest również inny polski mistrz świata dwóch kategorii wagowych - Dariusz Michalczewski. Zdaniem 'Tygrysa', obecna ekipa się nie sprawdziła i do powrotu na szczyt niezbędny jest krok naprzód.

PS: Tomasz Adamek powinien teraz...
Dariusz Michalczewski: Przede wszystkim odpocząć. Musi odciąć się od wszystkich: trenera, menedżera. Ba, nawet żony nie powinien słuchać. Sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie czy chce się jeszcze bawić w ten sport.

PS: Pana zdaniem powinien?
Dariusz Michalczewski: Zabrnął w ślepą uliczkę. Jakąkolwiek drogę wybierze, o sukces będzie mu ciężko. Jeśli nawet jakimś cudem szybko dostałby kolejną szanse na tytuł, to na jego drodze stanie drugi Kliczko. Z nimi nikt nie ma szans. Walki z Haye'em czy Powietkinem nic nie dadzą.

PS: Powrót do niższej kategorii?
Dariusz Michalczewski: Nie sądzę, bo Tomek wiecznie narzekał na zbijanie wagi. Poza tym, po co miałby to robić? Żeby obić kogoś bez nazwiska albo takiego Roya Jonesa Jr.? To był topowy pięściarz, ale w moich czasach. Teraz każdy go rozbija. Dla Adamka nie stanowi wyzwania.

PS: Walka z Kliczko nim była, ale skończyła się strasznie.
Dariusz Michalczewski: Szkoda mi Adamka, bo naprawdę wierzył w sukces. Cholera, ja też! Najbardziej zaskoczyło mnie, że Tomek nie próbował wygrać. Kliczko powiedział, że najbardziej bolały go ręce od obijania rywala. Średni komplement. Adamek powinien poszukać nowego trenera, otoczyć się innymi ludźmi. Obecna ekipa się nie sprawdziła.

PS: Może czas na koniec kariery?
Dariusz Michalczewski: Ciężko żegnać się z ringiem w ten sposób. Ale może lepiej tak, niż rozmieniać się na drobne? Adamek ma trochę sukcesów, był mistrzem dwóch kategorii – nikt mu tego nie odbierze. Ma rodzinę, nieźle zarobił, nie wiem czy powinien ryzykować zdrowie...

PS: Pan dobrze wie, jak ciężko z dnia na dzień zrezygnować z marzeń.
Dariusz Michalczewski: �Tak, przegrałem dwie ostatnie walki. Myśli pan, że nie bolało? Przecież pojedynek z Tiozzo (ostatni w karierze – red.) stoczyłem tylko po to, żeby wymazać jedyną porażkę z Julio Gonzalezem. No i mam w rekordzie dwie.

PS: Pan nie myśli o powrocie? Oferty ponoć wciąż się pojawiają.
Dariusz Michalczewski: �Jedna całkiem konkretna – oferowano mi ponad dwa miliony euro za walkę z Graciano Rocchigianim (obaj walczyli już dwa razy: w 1996 i 2000 r., dwa razy wygrał Polak – red.). Nie ma jednak takiej kwoty, za którą bym się skusił. Ludzie pamiętają mnie dobrze, a w wieku 43 lat na ringu wypadłbym komicznie. Trzeba się szanować. Poza tym czuję się spełniony, nie muszę sobie ani nikomu innemu nic udowadniać.

PS: Adamek musi?
Dariusz Michalczewski: To pytanie do niego.