MICHAEL BUFFER: BĘDZIE BOLAŁO...

Kamil Wolnicki, Przegląd Sportowy

2011-09-05

Michael Buffer będzie zapowiadał walkę Adamek - Kliczko. Najsłynniejszy anonser walk bokserskich 10 września spodziewa się we Wrocławiu wielkiego pojedynku. Pewnie wie, co mówi. W branży jest już 30 lat.

Magazyn "PS": Będzie pan zapowiadał największą walkę w boksie zawodowym w Polsce. Wie pan coś o naszym kraju?
Michael Buffer:
Wiem, wiem. Do Polski przyjadę cztery dni przed pojedynkiem Tomasza Adamka z Witalijem Kliczką. Widziałem już wiele walk, ale ta zanosi się na wyjątkową. Do tego to miasto... Witalij przed kilkoma dniami opowiadał mi, jak piękny jest Wrocław. I to nie była krótka opowieść. Do tego fantastyczny stadion. Wiem, że budowa trwać ma prawie do samej walki, ale na zdjęciach prezentuje się pięknie. Na trybunach zasiądzie ponad czterdzieści tysięcy ludzi, co sprawi, że poczuję dodatkowe emocje.

- Jest pan kibicem Kliczków?
MB:
Zapowiadałem już wiele walk ukraińskich braci, przyjaźnimy się. Jednak nie powiem w tym przypadku, że będę kibicować Witalijowi. Przecież od trzydziestu lat znam Kathy Duvę i ludzi z Main Events, czyli firmy promującej Adamka, a wasz bokser jest wyjątkowym gościem.

- To będzie szósty raz, kiedy Polak powalczy o pas mistrza świata. Cztery razy nie udało się zdetronizować czempiona Andrzejowi Gołocie, raz Albertowi Sosnowskiemu.
MB:
Gołota... Tak, to był gość! Nie powiem panu, czy Adamek jest lepszy od niego. Każdy z nich otrzymał swoją szansę. Adamek ma wielkie serce do walki, ten chłopak nigdy nie odpuszcza. Widziałem wiele jego pojedynków i wiem, że można spodziewać się po nim wszystkiego.

- Ameryka jest nadal mekką boksu zawodowego?
MB:
W ostatnich dziesięciu latach wiele się zmieniło. Witalij i Władymir walczą przed 40–50 tysiącami ludzi. Oglądamy wielkie pojedynki Mikkela Kesslera w Danii. Teraz czekamy na to, co wydarzy się we Wrocławiu. Europa dała się poznać jako kontynent, gdzie fani potrafią stworzyć wielką atmosferę na walce. W porządku, w USA jest Manny Pacquiao czy Floyd Mayweather jr, ale to tylko potwierdza, że mekka jest teraz na dwóch kontynentach.

- Mówi się, że dzisiejsi mistrzowie wagi ciężkiej nie dorastają tym sprzed lat do pięt. Pan też tak uważa?
MB:
Waga ciężka i to, co się w niej dzieje, wygląda jak sinusoida. Muhammad Ali miał wielu godnych rywali w swojej erze. Ale potem już tak wspaniale nie było. Wszystko zależy od liczby mistrzów w jednym okresie. Kiedy Mike Tyson zostawał czempionem, tak naprawdę nie miał wielu rywali. Tylko on sam był wyjątkową postacią i skupiał na sobie uwagę, co przenosiło się z kolei na zainteresowanie walką.

- Dzisiaj mamy braci, którzy zdominowali królewską kategorię. Myśli pan, że Kliczko i Ali to ten sam poziom mistrzostwa?
MB:
Ali był jedyny w swoim rodzaju. To jak dominował, jaką miał osobowość było czymś niespotykanym. Kliczkowie są potwornie skuteczni i nikt nie jest w stanie zrobić im krzywdy. Może 10 września coś się zmieni? Po walce we Wrocławiu wykrzyczy pan: „and the new world champion..."? Pamiętacie filmy z Misterem T? Pytany przed walką o wynik mówił, że przewiduje tylko ból. Myślę podobnie, będzie bolało.