WOLAK: NIE MA JUŻ NA CO CZEKAĆ

Kamil Wolnicki, Przegląd Sportowy, fot. Grzegorz Lemiechowicz

2011-08-29

Paweł Wolak (29-1-1, 19 KO) przebojem wdziera się na bokserskie szczyty, a przy tym nie rezygnuje z pracy na budowie. 29-letni bokser pochodzący z Dębicy planuje zdobycie mistrzowskiego tytułu i bronienie go przez lata. 3 grudnia na gali w nowojorskiej Madison Square Garden przeciwnikiem polskiego zawodnika ma być Vanes Martirosyan (30-0, 19 KO).

- Po zwycięstwie z Yurim Foremanem i remisie z Delvinem Rodriguezem ciągle o panu głośno.
Paweł Wolak:
Faktycznie, ciągle coś się dzieje i sam jestem ciekaw, co z tego wyjdzie. Fajnie, że jest szum, bo ludzie się wtedy zaczynają bardziej przyglądać wydarzeniom. O, nawet pan zadzwonił do mnie. Nie ukrywam, że w tej chwili interesuje mnie walka o pas mistrza świata.

- Kiedy znowu zobaczymy pana w ringu? Mówi się o 3 grudnia, a miejscem miałby być Nowy Jork.
PW:
Wszystko wskazuje, że właśnie w tym terminie stoczę kolejną walkę. Gdyby jeszcze mojemu obozowi udało się dogadać z Corneliusem Bundrage'em byłoby super. Na razie on mnie obraża, ja też na niego mówię różne dziwne rzeczy. To taki element walki psychologicznej w boksie na tak wysokim poziomie. Robi się gorąca atmosfera i może promotorzy uznają, że warto doprowadzić do naszego starcia.

- Jest pan już gotowy, aby walczyć o pas mistrza świata?
PW:
Każda moja walka powoduje, że idę w górę rankingów, rozwijam się i jestem coraz lepszy. Znajduję się na takim etapie, że naprawdę nie ma już na co czekać.

- Słuchając pana, można dojść do wniosku, że jest pan jednym z najlepszych w kategorii junior średniej.
PW:
Patrzę na to inaczej: wśród najlepszych wszyscy mają podobne umiejętności. Dużo zależy od przygotowań, samopoczucia w dniu walki i masy innych czynników. Dochodzą do tego kontuzje oraz sprawy, na które nie ma się wpływu. W tym wszystkim potrzeba też sporo szczęścia. Cóż, mam już 29 lat. Jak zaczynałem boksować, wyobrażałem sobie, że kiedy będę dobiegał trzydziestki, spróbuję zdobyć pas. I trzymam się tego. W takim wieku jest się w świetnej formie fizycznej i psychicznej. Kombinuję więc tak, że jeśli zdobędę tytuł, przez kilka lat mógłbym go bronić. Myślę, że stać mnie na wykonanie tego planu.

- Może jak już zdobędzie pan wymarzony pas, to zrezygnuje pan z pracy na budowie?
PW:
Ale po co? W ogóle takiego rozumowania nie uznaję. Pytam, dlaczego nie mogę pracować? Przecież to lubię. Teraz są wakacje, więc pracujemy rano, a nie w nocy. Kiedy rozmawiamy jestem już po robocie i z przyjemnością jadę na trening. Gdybym nie miał tej pracy, szedłbym może dwa razy dziennie na trening i co robiłbym przez resztę dnia? OK, moja praca jest ciężka, ale przecież cież kiedy mam walkę, to siedem czy osiem tygodni zajmuję się wyłącznie treningiem. Szef zawsze pyta, czy chcę wyjść wcześniej z roboty i jeśli mam taką potrzebę, nie ma problemu. Do tego na budowie nieźle zarabiam, a dzięki tej pracy mam ubezpieczenie dla żony i dziecka. To są ważne sprawy.

- Polska na razie żyje najbliższą walką Tomasza Adamka. Jaki jest pana typ na ten pojedynek?
PW:
Uważam, że Tomek nie jest bez szans. W ringu będzie znacznie szybszy niż 40-letni rywal, a jeśli mądrze poboksuje, to dlaczego miałby nie wygrać? Adamkowi mogę dać jedną radę. Niech przedzwoni do mnie 10 września po pierwszej rundzie. Wtedy będę dużo mądrzejszy.