ADAMEK: JEDEN CEL, JEDNO MARZENIE

Tomasz Kalemba, Onet.pl, fot. Mike Gladysz

2011-07-21

Szybkość i dynamika mają być kluczem do zwycięstwa Tomasza Adamka (44-1, 28 KO) w walce z Witalijem Kliczką (42-2, 39 KO). W starciu organizowanym przez SMG Polska na stadionie we Wrocławiu stawką będzie pas mistrza świata federacji WBC w wadze ciężkiej. Kilka dni temu "Góral" rozpoczął sparingi przed tą walką.

- Do walki z Witalijem Kliczką pozostały już niespełna dwa miesiące. Jak przebiegają zatem pana przygotowania?
Tomasz Adamek:
W środę minął miesiąc, odkąd jestem na obozie. Wszystko jak na razie przebiega bez zastrzeżeń. Najważniejsze jest to, że jestem zdrowy i mam wielkie chęci do pracy, ale też nie jest to zwykła walka. Będę przecież chciał zdobyć pas mistrza świata wagi ciężkiej, co wcześniej nie udało się żadnemu polskiemu pięściarzowi. To naprawdę wielka walka dla mnie. I choćby dlatego Roger Bloodworth wydłużył moje przygotowania.

- Czy sprawiło coś panu szczególną trudność podczas tych w przygotowań?
TA:
Nie, choć zaczęliśmy z jeszcze wyższego pułapu, niż podczas poprzednich przygotowań. Nawet trochę się rozrosłem, bo teraz ważę ponad 100 kilogramów.

- A to przypadkiem nie jest za dużo? Nie boi się pan, że straci przez to swoje największe atuty, czyli szybkość i dynamikę?
TA:
Szybkość pozostała. Zresztą do walki zdążę jeszcze zbić trochę kilogramów i myślę, że powinienem walczyć około 98-99 kilogramów.

- W jaki sposób pracuje pan nad przyrostem masy?
TA:
Pomaga mi w tym specjalista od przygotowania fizycznego. Praca z nim pomaga mi w tym, że człowiek mimo większej masy, robi się taki naturalny. Najważniejsze by była dynamika. Jeżeli ona będzie, to przy dobrym trafieniu można ciosem przewrócić nawet byka. W boksie nie zawsze najważniejsza jest siła.

- Jak wyglądają te ćwiczenia?
TA:
Ciągnę za sobą opony na linach. Dźwigam sanie z ciężarami. Biję też młotem 10-kilogramowym o oponę. Tych ćwiczeń jest naprawdę sporo.

- Rozpoczął pan już sparingi?
TA:
Tak. Mam już za sobą pierwszy sparing z Malikiem Scottem. Jestem z niego zadowolony, podobnie zresztą jak mój trener. Mam mocnych sparingpartnerów i wierzę, że pomogą mi w jak najlepszym przygotowaniu się do walki z Witalijem.

- Podczas spotkania z Witalijem w Nowym Jorku, Ukrainiec trochę prowokował pana?
TA:
Ja się takimi rzeczami nie przejmuję. Staram się być naturalny i zazwyczaj nie wdaję się w potyczki słowne. Najważniejsze rzeczy dzieją się w ringu, a nie poza nim. To właśnie w ringu trzeba mieć jaja.

- Czy myślenie o tym, że może pan przerwać panowanie braci Kliczków, to jest dodatkowa motywacja?
TA:
Nie. Ja po prostu mam jeden cel i jedno marzenie. Wygrać tę walkę. A czy przerwę tym samym hegemonię Kliczków w ciężkiej, nie ma dla mnie znaczenia. Wychodzę do ringu po to, by dać show.

- Ogląda pan walki z udziałem Kliczki?
TA:
Tak. Roger codziennie analizuje starcia Witalija, a potem na tarczy pokazuje mi ruchy, jakie wykonuje Kliczko. I uczula, na co powinienem uważać.

- Z Kliczką ciężko wygrywa się pojedyncze rundy, a co dopiero walkę?
TA:
Z tak szybkim pięściarzem, jak ja, jeszcze nigdy nie walczył. Nie dość, że jestem szybki, to jeszcze zadają mnóstwo ciosów. Mam być aktywny, ruszać głową nie stać w miejscu. To mają być klucze do zwycięstwa.

- Witalij Kliczko jest wyższy od pana. Jak duże to będzie miało znaczenie?
TA:
Nie ma znaczenia. Kiedy będę stał koło niego i obniżę pozycję do boksowania, będę walczył wówczas pod jego piersiami. Tam będę ciężki do trafienia. W boksie wszystko jest możliwe. Czasami wychodzi jeden cios i padasz, a czasami bijesz i bijesz, a rywal nie chce paść.

- Jak wygląda taki dzień na zgrupowaniu?
TA:
Mam dwa treningi dziennie. Oczywiście pomiędzy nimi relaksuję się, leżąc w łóżku. Kiedy mam sparing, to wówczas podczas popołudniowego treningu biegam. Zawsze rano mam trening techniczny z Rogerem. Staram się też dużo pływać. Podczas sparingów boksuję na razie cztery rundy, z czasem jednak zwiększymy dystans. W weekendy czasem jadę do domu, ale tylko na kilka godzin i to najczęściej w niedzielę.

W Nowym Jorku rozmawiał Tomasz Kalemba, sport.onet.pl