ŁUT SZCZĘŚCIA PAWŁA WOLAKA

Tomasz Ratajczak, Informacja własna

2011-07-16

Nie milkną echa wczorajszej walki polskiego "Wściekłego Byka" Pawła Wolaka (29-1-1, 19 KO) z Delvinem Rodriguezem (25-5-3, 14 KO). Niejednogłośny remis nie wzbudził kontrowersji, choć nie brakuje również komentarzy, że minimalna wygrana punktowa pochodzącego z Dominikany pięściarza również nie byłaby krzywdząca dla "Dumy Polski", jak nazywa swego podopiecznego trener Aroz "Terrific" Gist. Warto jednak zauważyć, że Wolakowi sprzyjało w tej walce szczęście, gdyż trafił na sędziego ringowego Steve'a Smogera oraz lekarza Oscrica Kinga, którzy podjęli ryzyko i dopuścili naszego pięściarza aż do czterech rund rywalizacji z makabrycznie opuchniętym prawym okiem, a przecież mogli przerwać pojedynek w każdej chwili ogłaszając zwycięstwo Rodrigueza.

W tym kontekście bywa przywoływany przykład Andrzeja Gołoty, który w walce z Mike'em Mollo nabawił się podobnej - choć nieco mniejszej - opuchlizny. Znacznie bardziej wymowny w tym kontekście będzie jednak przykład pierwszej potyczki Shane'a Mosleya z Fernando Vargasem, w 2006 roku. Vargas toczył wyrównany bój ze "Słodkim" Shane'em, u jednego z sędziów wygrywając nawet na kartach punktowych, jednak od szóstej rundy rosła opuchlizna nad jego lewym okiem, która w ósmej rundzie doprowadziła do jego zupełnego zamknięcia, urastając do rozmiarów tej, którą nosi obecnie Wolak. W połowie dziesiątej rundy sędzia Joe Cortez, nie mógł już spokojnie patrzeć na bezkarnie dochodzące do celu ciosy z prawej ręki Mosleya i przerwał pojedynek, ogłaszając Shane'a zwycięzcą przez TKO. Podobnie mogło stać się we wczorajszej walce. Wolak podobnie jak Vargas nacierał na rywala z animuszem, co skłaniało sędziego ringowego do zezwolenia na kontynuację pojedynku, jednak z każdą sekundą rosło bardzo poważne zagrożenie dla zdrowia kontuzjowanego pięściarza. Kto wie, gdyby walka miała potrwać 12 rund, tak jak w przypadku Mosley vs Vargas, zapewne doszłoby do jej przerwania. Dlatego Paweł Wolak oprócz wielkiego serca do walki, które zaskarbia mu rzeszę wiernych fanów, może również mówić o równie wielkim ringowym szczęściu. Natomiast Rodriguez po raz kolejny okazał się pechowcem, tak jak w walce z Rafałem Jackiewiczem, w której Polak po ciężkim nokdaunie w szóstej rundzie praktycznie nie nawiązywał walki i w takiej sytuacji również sędzia ringowy mógł przerwać pojedynek. Nie zrobił tego jednak, Jackiewicz cudem dotrwał do gongu i ostatecznie pokonał Rodrigueza na punkty.