WŁADIMIR KLICZKO- BOKSER RENESANSU

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-06-17

Już 2 lipca Władimir Kliczko (55-3, 49 KO) zmierzy się w Hamburgu z Anglikiem Davidem Haye`em. Na szali znajdą się pasy mistrzowskie federacji WBO, IBF i WBA, a także miano bezsprzecznego króla wszechwag. 35-letni czempion z Ukrainy zapewnia, że jest gotowy na to wielkie wyzwanie. Jednakże władający płynnie 5 językami (ukraiński, rosyjski, polski, niemiecki, angielski), absolwent studiów wyższych, nie samym boksem żyje.

Poniżej przedstawiamy wywiad ze złotym medalistą olimpijskim z Atlanty, w którym opowiada między innymi o filmie ‘Kliczko’, a także dlaczego nazywa swojego najbliższego przeciwnika David ‘Chcący’ Haye.

- Jakiś czas temu byłeś w Nowym Jorku, aby promować film dokumentalny o Tobie i Twoim bracie. Jak wspominasz wizytę w ‘Wielkim Jabłku’?
Władimir Kliczko: Najpierw spędziłem dwa dni z Davidem Haye`em, aby promować nasz pojedynek dla stacji HBO. Następnie razem z moją dziewczyną Hayden [Panetierre - przyp. WC] byliśmy na premierze jej filmu. Podkładała swój głos w obrzaie Harleya Weinsteina ‘Hoodwinked Too! Hood vs Evil’, do postaci Czerwonego Kapturka (Red Riding Hood). Dzień później odbyła się moja premiera. Bardzo się ucieszyłem widząc reakcje ludzi, którzy tam przyszli, wszystkim się ogromnie spodobał. Została w nim ukazana historia dwóch chłopców, którzy mieli swoje marzenia. Całe nasze życie i bok jest w nim ukazany od kuchni. Trwa 110 minut i ludziom przypadł do gustu. Dla mnie to było niesamowite przeżycie, nigdy bym nie przypuszczał, że mój film będzie miał premierę na festiwalu ‘Tribeca’.

- Czy Haye odnosi się do Ciebie teraz z większym szacunkiem niż wcześniej?
WK: Spędziłem z Haye`em trochę czasu w przeszłości i nic się pod tym względem nie zmieniło. Mam tylko nadzieję, że tym razem ten pojedynek dojdzie do skutku. Do zgarnięcia będzie jego pas WBA i moje, ale tym niech się martwią kibice i dziennikarze. Ja myślę tylko o wyzwaniu jakim będzie ta walka. Zdaję sobie sprawę, że czeka nas jeszcze sporo głupot wypływających z jego ust, ale nie dbam o to. Jestem podekscytowany i w pełni skupiony na drugim lipca. Tam będzie ponad 60 tysięcy ludzi i to będzie moja 4 walka na stadionie piłkarskim. Nie potrafię wprost opisać jaka wspaniała atmosfera towarzyszy takim walkom. To coś niesamowitego. Wyobraź sobie 120 tysięcy oczu wpatrzonych tylko w ciebie.

- Jak Haye zachowywał się w Nowym Jorku?
WK: Właściwie byłem rozczarowany, bo po spotkaniu twarzą w twarz, gdy usiedliśmy do stołu David był strasznie cichy. To mnie zaskoczyło, ale oczekuję, że się rozkręci na nadchodzących konferencjach prasowych. Jeżeli chodzi o promowanie pojedynków, to równych sobie nie miał Shannon Briggs. To najlepszy aktor jakiego widziałem (śmiech). Biorąc pod uwagę liczbę moich walk, to wierzcie mi - słyszałem i przeżyłem już niejedno. Pierwszy raz miało to miejsce 10 lat temu, kiedy po raz pierwszy broniłem mistrzowskiego pasa federacji WBO, przeciwko Derrickowi Jeffersonowi. Pamiętam jak wtedy powiedział: ‘Załatwię ci twój pogrzeb na pomeczową imprezę’ (śmiech)! Wracając do Haye`a, to przeszedł do wagi ciężkiej z niższej dywizji, zdobył tytuł i za to należy się mu uznanie. Niestety jest to bardzo kłamliwy człowiek. Mam tutaj na myśli m.in. te jego historie dotyczące kontraktów, które ujawnił swoim kibicom. Od początku dawałem mu 50 procent wpływów z wszystkiego, żeby tylko się zgodził i był szczęśliwy. W ogóle podczas naszych negocjacji był strasznie dziwny. Nikt nie wiedział co się dzieje w jego głowie i co zaraz wymyśli. On kocha być w centrum uwagi. Wiecie o co mi chodzi, chce odejść na emeryturę w wieku 31 lat, chce walczyć najpierw z młodszym Kliczko, chce 50 procent wszystkiego, on ciągle czegoś chce. Co zrobić, taki już jest i nie winię go za to, ale nazywam go David ‘Chcący’ Haye (śmiech).

- Czy chciałbyś coś jeszcze dodać a jego temat?
WK: Tak naprawdę on bez braci Kliczko byłby nikim. To na nas i naszych nazwiskach wykreował się David Haye. Zainteresowanie walką jest ogromne i to także jego zasługa, bo doskonale wie jak robić szum i promować takie wydarzenia. Świetnie przyciąga uwagę kibiców i mediów. To właśnie dlatego dostał od nas szansę.

- Twój obóz przygotowawczy jest już w toku. Boksujesz od tylu już lat, czy jest coś w twoim treningu za czym nie przepadasz?
WK: Kocham wszystko w swoim treningu. Zawsze jestem bardzo uradowany gdy wyjeżdżam na zgrupowanie. Gdy nie mam walk to gram w golfa, załatwiam różne biznesy, ale tak naprawdę to boks kocham najbardziej i to on sprawia mi najwięcej przyjemności. Muszę przyznać, że wcześniej tak nie było. Dopiero gdy przegrałem dwa razy w przeciągu 13 miesięcy [z Corrie Sandersem w 2003 roku i Lamonem Brewsterem przyp.WC], zmieniłem swoje nastawienie i wszystko wróciło na właściwe tory. Teraz wiem jak smakuje gorycz porażki. Kocham być sportowcem, atletą, który dzięki temu wiele się nauczył. Zdobyłem dużo doświadczenia mieszkając w różnych krajach, poznając ich kulturę, ucząc się ich języka. Ciąży na mnie również duża odpowiedzialność, bo wielu ludzi mnie obserwuje, kibicuje mi i muszę im się za to odwdzięczyć. Do końca życia będę dziękował, że tak potoczyło się moje życie. Jestem z niego w pełni zadowolony.