WYWIAD. KAROLINA OWCZARZ
- Mam ambicję, aby kobiecość w sobie zostawić, żeby pamiętać, że przede wszystkim jestem kobietą, potem bokserką - mówi Karolina Owczarz, mistrzyni Polski juniorek w boksie, która wystąpiła w nagranym przez MTV reality show "Todas contra Mexico".
Radosław Leniarski: Co cię przyciągnęło do boksu? Podwórko, chłopak?
Karolina Owczarz: Przypadek, jak większość, co się zdarzyło w moim życiu. Szukałam swojego miejsca i we wrześniu 2005 roku wybrałam się do sali bokserskiej.
- 13-latka przypadkiem zapukała do sali bokserskiej?!
KO: Mój nauczyciel WF-u z podstawówki był trenerem boksu, ale postanowiłam spróbować sama. Wcześniej grałam w siatkówkę, koszykówkę, ale w drużynach jakoś nie mogłam się znaleźć. W boksie liczy się indywidualność. Nie mam ADHD, byłam po prostu aktywna ruchowo. Rodzice nie chcieli, żebym siedziała przy komputerze. No to mają.
Najpierw boks był po prostu zabawą. Po dwóch latach - gdy w ringu zaczęło mi coś wychodzić i wygrałam pierwsze walki - podeszłam do sprawy poważniej. Zwycięstwa bardzo wciągają.
- Nie chcę wyjść na seksistę, ale boks jest jak najbardziej męskim sportem - z erupcjami testosteronu, krwią i potem. Bawiłaś się jako dziecko lalkami czy koparką?
KO: Lalkami, jak najbardziej. Żadnych samochodów ani koparek, tylko lalki i różowe sukienki. Czuję się kobietą, nigdy nie byłam męską bokserką. Noszę sukienki, chodzę w szpilkach, robię sobie makijaż i wybieram się z koleżankami na zakupy. Mam ambicję, aby kobiecość w sobie zostawić, żeby pamiętać, że przede wszystkim jestem kobietą, potem bokserką.
- Pamiętasz pierwszą walkę?
KO: Bez szczegółów - z kolegą z klubu. Bez szczegółów - pierwszą walkę ze starszą, cięższą koleżanką z klubu. Przegrałam. Dla mnie to było nieodłącznym elementem treningu, kiedyś trzeba było zacząć walczyć.
Na pierwszych mistrzostwach Polski przed czterema laty właściwie startowałam nielegalnie, bo jako niespełna 15-latka byłam za młoda na juniorkę. Ale u nas wszystko jest możliwe, więc jakoś się prześlizgnęłam - wygrałam w pierwszej walce, moja rywalka była liczona w drugiej rundzie. A potem wpadłam na późniejszą mistrzynię Polski Martę Okrajni. Wytrzymałam do końca, przegrałam na punkty, wszystkie pozostałe walki zajęły Marcie 20 sekund.
- Co czułaś, gdy trafiłaś rywalkę tak, że była liczona przez sędziego?
KO: Każda z nas ryzykuje, wie, w co wchodzi, wie, czym się może skończyć. Więc czułam radość, że wyszło, że udało się zrobić w walce coś, czego uczyłam się na treningach. Moim idolem jest Roy Jones Junior z lat, gdy był na szczycie, gdy robił w ringu niezwykłe rzeczy, jest uosobieniem idealnego pięściarza. Ile razy patrzę na niego z tamtych lat, rozdziawiam buzię z podziwu. Teraz patrzę na niego ze smutkiem. Już dawno powinien skończyć z boksem.
- Zdaje się, że punktem zwrotnym w twoim życiu był wyjazd do Meksyku i udział w programie MTV "Todas contra Mexico" - osiem dziewczyn z Meksyku walczy z ośmioma dziewczynami reszty świata.
KO: W ogłoszeniu w internecie szukali polskiej pięściarki w wadze 57 kg, mówiącej po angielsku. Trzeba było szybko się zdecydować. Wahałam się, wątpliwości mieli rodzice - jak puścić samą osiemnastolatkę na koniec świata, do Chiapas, górskiej prowincji Meksyku. Myśleliśmy, że to kraj niebezpieczny.
W dodatku widać było, że kontrakt był napisany w pośpiechu, brakowało kilku ważnych zapewnień. Przekonywali mnie dość długo, dzwonił Mariusz Kołodziej, właściciel Global Boxing Gym w New Jersey i sponsor polskiego boksu za oceanem. Zapewniał, że nie zostanę porwana i sprzedana. W końcu w dniu 18. urodzin zrobiłam sobie prezent i podpisałam umowę.
- Dlaczego się zgodziłaś? Wielkich pieniędzy to nie przyniosło, a zablokowałaś sobie drogę na igrzyska olimpijskie. W Londynie po raz pierwszy rozegrany będzie turniej dla kobiet.
KO: To była największa przygoda mojego życia. Pieniądze będę zarabiać później, do Londynu i tak bym nie pojechała - skład reprezentacji nie zmienia się od lat. Dziewczyny wytypowane są od dawna, wiem, że mi do nich brakuje. Teraz już o igrzyskach po prostu nie myślę. Są ważne, ale już nie dla mnie. Wierzę, że nasze dziewczyny zdobędą medale.
A jechać za darmo do Meksyku, w piękne miejsce, zarabiać 500 dol. tygodniowo, wziąć udział w popularnym programie, poznać wspaniałych ludzi - dlatego pojechałam.
Spotkałam tam na przykład Maureen Shea - niezwykle ciepłą osobę i mistrzynię świata, która pomagała Hilary Swank w jej przygotowaniach do roli w "Za wszelką cenę". Doradzała nam, była wspaniała.
Gdybym zdecydowała się pojechać na młodzieżowe mistrzostwa świata do Turcji i przegrałabym w pierwszej walce, byłabym zawiedziona do końca życia. Ale oczywiście ryzyko było dwustronne - w Meksyku miał być mój debiut zawodowy. Jakaś dziewczyna z doświadczeniem mogłaby mi tam zniekształcić twarz, ciężko znokautować w pierwszej walce i też byłabym koszmarnie zawiedziona, że zrezygnowałam z amatorstwa.
- Tak nie było?
KO: Nie mogę nic powiedzieć o wynikach. Zachowanie tajemnicy jest punktem kontraktu. Program został nagrany i czeka na emisję w USA, Meksyku i może jeszcze w innych krajach. Producenci upierają się, aby nie mówić, że jest to kobieca wersja "Contendera" [program NBC, w którym amerykańscy chłopcy pod okiem słynnego pięściarza Raya Sugara Leonarda i aktora Sylvestra Stallone przygotowywali się do walk między sobą, aby w finale wyłonić najlepszego], ale tak naprawdę to jest właśnie tak. Osiem Meksykanek i osiem dziewczyn reszty świata. Walczyłyśmy co tydzień.
- Rodzice akceptują twoje boksowanie?
KO: Przez pierwsze trzy lata przy każdym rodzinnym obiedzie, w każdej rodzinnej rozmowie tematem było, abym jak najszybciej skończyła z boksem. Ale kiedy przez to przebrnęliśmy, weszłam na wyższy poziom, już tylko mnie wspierali. Tata inaczej reaguje niż mama - jest w stanie nawet jeździć na walki i oglądać. Mama nie może nawet na wideo, gdy już wie, że wygrałam. Była na dwóch walkach i cały czas płakała.
Ale pomaga w inny sposób - na przykład ustawia mi dietę. A ja staram się trenować tak ciężko, jak to możliwe, żeby być na tyle dobrą, aby nic mi się nie stało i nie pogrążyć jej w rozpaczy.
- Rodzice boją się o ciebie, to zrozumiałe. A ty się boisz?
KO: Nie myślę o zagrożeniach i może dzięki temu mam szczęście. W 50 walkach ani razu nie miałam najmniejszego rozcięcia. Tylko krew z nosa, ale to oczywiste. Myślenie w ringu o złamaniu nosa to najlepsza droga do tego, aby mieć złamany nos. Lepiej skupić się na boksie, na skutecznej obronie.
Czasem wieczorem, leżąc w łóżku, myślę: "Dziewczyno, co ty robisz, narażasz się na takie oszpecenie, deformowanie twarzy", ale wychodząc do ringu. nie dopuszczam takich myśli do siebie.
- Widziałem sporo ciężkich nokautów, bokserskich nosów i oczu. A ty mówisz, że mistrzyni świata Maureen jest śliczna.
KO: Jest piękna, ma latynoską urodę. Ale nos ma złamany. Trzeba się jednak dobrze przyjrzeć, aby to zauważyć.
- To chyba chirurg zrobił na nowo ten nos?
KO: Nie. Powiedziała, że chce jeszcze stoczyć kilka walk. Dopiero po nich zrobi sobie operację.
- Boks to świat samców. Panują w nim - najdelikatniej mówiąc - niewybredne żarty, gesty. Nie razi cię to?
KO: Wszystko zależy, na ile dziewczyna pozwala. Czy umie nie pozwolić. Zdarzały się sytuacje, gdy nowa dziewczyna w klubie uciekała z płaczem po tygodniu treningów - właśnie z powodu zachowania chłopców. Tylko mogę współczuć. Ja nigdy nie miałam takich problemów, nikt mnie nigdy nie uraził ani nie obraził. Bardzo lubię spędzać czas z pięściarzami. Bywa, że się zapędzą i coś walną głupiego, ale nigdy nie jest to nic ostatecznego.
Nigdy też nie użyłam pięści poza ringiem. Nie ma dla mnie gorszego upokorzenia niż bicie się na ulicy. Zwłaszcza bicie się kobiet. Faceci to co innego. U nich zawsze tak było i pewnie będzie.
Ja boks zostawiam w ringu. Chyba, że chodzi o obronę własną.
Ja nie lubię boksu kobiecego na równi z tenisem i siatkówką (obupłciową)ale nie mam nic do tego że sobie walczą,jak lubią to ich sprawa.Ogólnie wydaje się miłą sympatyczną osóbką,ale pozory czasem mylą i jebnąć pewnie umie.
Ja lubię prawie wszystkie ale siatka i tenis to wyjątki.
Za to nie wszyscy lubią Ping Pong(niby też tenis),góry w kolarstwie czy wszelkie sporty motorowe.
A po samozwańczym triumfie na takim etapie,wieczorne pivko to czysta przyjemność.
te jej walki z tego turnieju będą zaliczone jako zawodowe?
czy to amatorskie walki?
jak to jest?
Ja tak mam czasem jadę wolniej drę mordę coś śpiewam a tu ktoś z drugiej strony troche wstyd, głupa palę jadę dalej:)Lubię trasy nieuczęszczane tam jest wolność spokój
wyniki będą podane później?
ostatnio patrzałem na boxrec i nic o niej nie było
Takie traski są najlepsze,ostatnio jechałem na działeczkę 100 kilosków standardową trasą,ale wracając stwierdziłem na "logikę" że robię trochę koło,więc korzystając z bystrości umysłu(nie mapy)opracowałem nową trasę przez nie znane mi wioski.Skończyło się wynikiem 180km,ale duma nie pozwoliła spytać o drogę!
liscthc to naprawdę dużo samo,że tyle przejeżdzasz ,że twoje nogi wytrzymują swiadczy o wytrenowaniu.
Ja rowerem nawet przy minus 15 stopniach pomykam,tera troszkę kontuzja dokucza ale za tydzień,półtora znowu zacznie się jazda.Oczywiście na co dzień nie jeżdżę aż takich dystansów,ale w tygodni po robocie(budowa)50 to norma,w weekend 100.
A poza tym moim skromnym zdaniem za ładna jest na boks ;)
Do Badintentions :
Nie straciłbyś swoich pieniedzy, ale najwazniejsze, ze historie z tym Panem mam juz za sobą ;)
kiedy planujesz swój debiut?
Wiedziałem, że pieniędzy bym nie stracił bo zachowania czubków są przewidywalne. Mam dla Ciebie TYLKO jedną radę bo nie lubię tych, którzy od razu stawiają się w pozycji "mądrzejszego" i mówią Ci co masz robić w życiu. Jeżeli myślisz o kontynuowaniu kariery to idź tam gdzie jest RYWALIZACJA. Nigdy nie zostaniesz MŚ trenując w "garażu". W grupie siła.
A co sądzisz o tym, żeby pana T. zawinąć w kaftan..? Takie pytanie poza konkursem...
z ciekawości wszedłem na pewien portal gdzie jesteś, ten trener to jakiś typ, żenujący gość. masz racje że jesteś ponad. ale ja moge powiedzieć że to śmieć, odpad społeczny.
Czyżby śmietnik ludzkich uczuć?
Ja mam lepiej od Ciebie bo nie jestem już pięściarzem i nie boję się szczerych wypowiedzi. Nie wiele mi grozi. Dlatego wypowiem się na temat tego pana. On już był (conajmniej raz) zawieszony za swoje zachowanie bo nawet PZB stwierdziło, że jest... jakby to fachowo ująć... pierdolnięty. Uważam, że niektórzy ludzie nie powinni być trenerami
nie pomyślałem