DIRRELL ODPOWIADA FROCHOWI

Leszek Dudek, boxingscene.com

2011-05-30

Kilka dni temu Carl Froch (27-1, 20 KO) oświadczył, że uważa się za niepokonanego na zawodowych ringach. Jeden z faworytów do wygrania Super Six dodał, że dwie z trzech turniejowych walk były dla niego łatwizną. "Kobra" twierdzi, że bez żadnych problemów poradził sobie z Andre Dirrellem (19-1, 13 KO) i Arthurem Abrahamem (32-3, 26 KO), natomiast Mikkel Kessler (43-2, 32 KO) dał mu dość zaciętą walkę, lecz również nie zrobił wystarczająco dużo, by zasłużyć na swe (zdaniem Frocha niesprawiedliwe) zwycięstwo.

- Miałem trzy walki, z których dwie łatwo wygrałem. Dirrell to była łatwizna. Bardziej zraniłem się przy porannym goleniu. Arthur Abraham również nie miał ze mną szans. Jedyna walka, w której miałem pewny problemy to pojedynek z Mikkelem Kesslerem, ale to wyłącznie moja wina. Niepotrzebnie stałem przed nim przez cztery czy pięć rund, ale miałem ku temu pewne powody - powiedział Froch.

Słowa "Kobry" szczególnie dotknęły Dirrella, który w październiku 2009 roku przegrał z Frochem niejednogłośnie na punkty w rodzinnym mieście Anglika.

- Rzeczywiście, to była dla niego łatwizna. Sędziowie powiedzieli mu, że wygra, jeżeli dotrwa do ostatniego gongu. Nie musiał nawet zadawać ciosów, ani też trafiać - nabija się Dirrell. - Nie dziwią mnie jego słowa. To arogant i pyszałek, który musi na każdym kroku podkreślać jaki jest wspaniały. Najwyraźniej ta walka ze mną wciąż go dręczy. Jeżeli Carl Froch wyjdzie ze mną do ringu po raz drugi, przegra wyraźnie. Dobrze o tym wie, więc będzie mnie unikał. Nie chce więcej walczyć z "Matrixem". Jestem ostatnim zawodnikiem, z którym chciałby zmierzyć się Froch.