WIELKIE DERBY LONDYNU

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-05-21

Już dzisiaj dojdzie do walki, na którą czeka od tygodni cała Anglia. Na ringu w nowoczesnej hali O2 Arena w Londynie zmierzą się dwie wschodzące gwiazdy brytyjskiego boksu. 23-letni George Groves (12-0, 10 KO) skrzyżuje rękawice ze starszym o dwa lata mistrzem Wielkiej Brytanii w wadze super średniej Jamesem DeGale (10-0, 8 KO).

Pikanterii całemu wydarzeniu dodaje fakt iż DeGale, złoty medalista olimpijski z Pekinu, przegrał przed laty właśnie z Grovesem. Z tym faktem DeGale wciąż nie może się pogodzić i stał się on się powodem wzajemnej niechęci obydwu pięściarzy, przeradzającej się momentami w prawdziwą nienawiść. Dodajmy do tego dwie rywalizujące ze sobą grupy promotorskie, czyli potężny Frank Warren reprezentujący interesy Jamesa z jednej strony i "Hayemaker" opiekujący się Georgem z drugiej.

Oczywiście kochający futbol Wyspiarze nie mogli zapomnieć o tym, że DeGale jest gorącym sympatykiem Arsenalu, a Groves kibicuje jego odwiecznemu rywalowi zza miedzy, czyli Tottenhamowi. Oprócz tego rywalizować będą ze sobą dwie osobowości. Cichy i małomówny George kontra pewny siebie, czasami arogancki James. To wszystko sprawiło, że fani boksu nie tylko na wyspach, ale i na całym świecie z niecierpliwością oczekują na pierwszy gong.

Ogień i woda

Zdecydowana większość fachowców obstawia dzisiaj zwycięstwo czarodzieja z dzielnicy Harlesden, czyli utalentowanego DeGale. ‘Chunky’ w grudniu 2010 roku po dziewięciu jednostronnych rundach zdetronizował twardego Paula Smitha  (29-2, 15 KO), stając się tym samym, po zaledwie dziewięciu zawodowych walkach, nowym mistrzem Wielkiej Brytanii. Styl, w jakim rozprawił się ze Smithem, wprawił dziennikarzy i kibiców w zachwyt. Stało się jasne, że tylko kwestią czasu jest zdobycie przez niego tytułu mistrza świata.

Zupełnie inaczej podczas swojego pierwszego poważnego sprawdzianu wypadł Groves. W listopadzie 2010 roku zmierzył się z Kennym Andersonem (12-1, 8 KO). Niespodziewanie ambitny Szkot bliski był sprawienia sensacji, rzucając na deski George'a. Ostatecznie ten pozbierał się, odzyskał kontrolę i ostatecznie zwyciężył w 6. rundzie przez TKO. Następnie pokonał jeszcze wystraszonego Daniela Adoteya Alloteya (14-2, 7 KO) z Ghany, który po dwukrotnej wizycie na deskach skapitulował w 4. odsłonie.

Te pojedynki obydwu dzisiejszych rywali jeszcze bardziej utwierdziły kibiców, że ci pięściarze są niczym ogień i woda. DeGale walczący z odwrotnej pozycji jest niezwykle szybki i przemieszcza się po ringu z kocią zwinnością. Wszystko przychodzi mu z naturalną, wrodzoną wręcz łatwością. Kombinacje zadaje błyskawicznie, a wszystko kończy jego najmocniejsza broń, czyli lewa ręka. Oczywiście nie wolno zapominać o tym, że James lubi sobie pogadać. Jego niezwykła pewność siebie, jak nazywają ją jedni, a zadufanie jak określają ją drudzy, jest oprócz bajecznej techniki, drugim znakiem rozpoznawczym gwiazdy Franka Warrena. Trzeba jednak przyznać, iż mając w dorobku złoto olimpijskie, zawodowe mistrzostwo Wielkiej Brytanii, nieskalany rekord, a wszystko to w wieku 25 lat, nadmierne gadulstwo można mu wybaczyć.

23-letni Groves, który jako junior odnosił spore sukcesy w kick-boxingu, na pewno nie jest tak uzdolniony, jak jego największy wróg. Jednakże nadrabia to ogromną ambicją i sercem do walki. Bez cienia strachu wchodzi w wymiany i kocha atakować, często zapominając przy tym o obronie. Trenowany przez Adama Bootha kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa, za każdym razem dostarczając swoim kibicom sporych emocji. Jako amator George wygrywał dwa razy mistrzostwo Anglii w wadze średniej, w zawodowstwie jak do tej pory wywalczył tytuł mistrza Wspólnoty Brytyjskiej. Oczywiście ma na swoim koncie jeszcze jeden sukces, prawdziwą wisienkę na torcie, czyli zwycięstwo nad swoim dzisiejszym rywalem.

Recepta na sukces


Obaj panowie za wszelką cenę chcą zwyciężyć i upokorzyć rywala. Dlatego trenowali jak nigdy dotąd. DeGale, którego trenuje Jim McDonnell, do dzisiejszej wojny przygotowywał się sparując między innymi ze świeżo upieczonym mistrzem świata federacji WBO Nathanem Cleverlym (21-0, 10 KO), a także mistrzem Europy Darrenem Barkerem (23-0, 14 KO).

Groves również nie próżnował, mierząc swoje siły na treningach z pierwszym finalistą turnieju ‘Super Six’, czyli Andre Dirrellem (19-1, 13 KO). Kolejnym jego pomocnikiem był utalentowany amator Ryan Aston. To on był autorem podbitego oka z którym paradował Groves na ostatnich konferencjach prasowych. Haymakers zatrudnili też wysokiej klasy mańkuta, który miał naśladować styl ‘Chunkyego’, jednakże jego nazwisko pozostało głęboko skrywaną tajemnicą. George najpierw przebywał w Miami, razem z Dirrelllem i swoim kolegą z grupy Davidem Haye'em (25-1, 23 KO), aby następnie powrócić do Londynu, gdzie dokończył cykl przygotowawczy.
   
Efekty litrów wylanego potu i setek godzin spędzonych na ćwiczeniach będziemy mieli okazję podziwiać już za kilka godzin. Mimo iż bukmacherzy i znawcy nie wieżą w Grovesa, ten zapewnia, że pokonał DeGale już raz i zrobi to ponownie. W historii boksu nie brakuje podobnych przypadków. Żeby nie szukać daleko, Vernon Forrest (41-3, 29 KO) pokonał Shane Mosleya (46-7-1, 39 KO) jako amator i zawodowiec. A Mosley pokonał Oscara De La Hoyę (39-6, 30 KO) zarówno na ringach amatorskich, jak i zawodowych. Obaj ci doskonale znani wszystkim kibicom pięściarze, przed pojedynkami ze swoimi wielkimi rywalami byli stawiani na straconych pozycjach. Czy podobnie zaskoczy nas Groves?

Oczywiście zupełnie innego zdania jest James, który porażkę z roku 2006 uważa za nieporozumienie i sędziowski przekręt. Głośno zapowiada, że dzisiaj rozwieje wszelkie wątpliwości i udowodni, kto jest królem Londynu.

Na takie walki czekają kibice i aż zacierają ręce w oczekiwaniu na pierwsze ciosy. Tak to już bowiem jest w życiu, że nic tak nie rozbudza zainteresowania, jak ‘zła krew’ i wzajemna szczera, nieskrywana niechęć. Czy faworyt DeGale pokaże światu iż stare zwycięstwo Grovesa było tylko wypadkiem przy pracy? A może to George sprawi sensację i w jednym z brawurowych ataków, które tak kocha upoluje swojego rywala jakimś potężnym ciosem? Już niedługo poznamy wynik tych wielkich derbów Londynu i coś mi mówi, że rywalizacja pomiędzy tymi panami się na tym nie skończy.