FONFARA: CZUŁEM SIĘ, JAKBYM WALCZYŁ W POLSCE

Marta Kosecka-Rawicz, fot. Mike Gladysz

2011-04-16

20 maja w chicagowskim UIC Pavilion Andrzej Fonfara (17-2, 8 KO) stoczy walkę o pas WBO NABO z Anthonym Russellem (16-2-1, 5 KO). 23-letni pięściarz tydzień temu znokautował Amerykanina Raya Smitha (9-6, 3 KO) na gali w Newark, gdzie wydarzeniem wieczoru była potyczka Tomasza Adamka z Kevinem McBride'em.

- Kiedy wracasz na salę treningową?
Andrzej Fonfara:
Odpocznę może trzy, cztery dni, bo nie czuję się zmęczony po ostatnim pojedynku. Jestem gotowy na walkę 20 maja. Już teraz wszystkich serdecznie na nią zapraszam.

- Teraz chyba już możesz zdradzić jakich wskazówek przed ostatnią walką udzielał ci Andrzej Gołota?
AF:
(śmiech) Pewnie tak. Na sparingach mi mówił, żebym bił dużo lewą ręką, i dobrze pracował nogami. Myślę, że moją tę pracę nóg było widać zwłaszcza w pierwszej rundzie. Andrzej Gołota mnie bardzo wspiera. Dzwonił do Sama Collony przed moją walką ze Smithem i rozmawiał ze mną, powiedział, że wszystko będzie dobrze. Wychowałem się na jego walkach, był i jest moim idolem i chyba tak już będzie zawsze. Oglądając jego pojedynki zawsze zastanawiałem się, jakby to było, gdybym to ja wychodził do ringu przed tak wielką publicznością. Na gali Adamka spełniło się moje marzenie.

- Jak się czułeś walcząc przed liczną publicznością?
AF:
Nigdy nie walczyłem przed tak liczną polską publicznością. Atmosfera w hali była niesamowita, bardzo mnie to motywowało.  Ze strony fanów miałem wspaniały doping, za który wszystkim serdecznie dziekuję. Czułem się tak, jakbym walczył w Polsce. Jestem wdzięczny tym wszystkim, którzy przyjechali za mną z Chicago. Tam mam grupkę polskich kibców, która mnie wspiera od samego początku.

- Walczyłeś zgodnie z planem?
AF:
Tak jak zakładaliśmy z moim trenerem Samem Colloną, przez pierwsze rundy walczyłem bardzo spokojnie, trochę badałem teren i trzymałem swego przeciwnika na dystans. Po dwóch mocniejszych ciosach widziałem, że rywal już bardzo słabnie, poczekałem chwileczkę, potem dokończyłem go lewym sierpem. Po tym ciosie poleciał na ziemie. To była czwarta runda, która  przesądziła o wyniku pojedynku.