ENZO: JA PO PROSTU KOCHAM TEN SPORT

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-03-13

Pięć miesięcy temu Enzo Maccarinelli (32-5, 25 KO) został straszliwie znokautowany przez Alexandra Frenkela (23-0, 18 KO) i stracił tytuł mistrza Europy w wadze cruiser. Zdruzgotany Walijczyk zaczął poważnie rozważać przejście na emeryturę, którą doradzali mu wszyscy znajomi. Jego promotor Frank Warren miał nawet dla niego przygotowane świetnie płatne stanowisko pracy, wszystko po to, aby ‘Big Mac’ zawiesił rękawice na kołku. Jednakże ten były mistrz świata wciąż nie może żyć bez ringu. Dlatego nie przejmując się falą krytyki, wbrew wszystkiemu i wszystkim ogłosił swój powrót.

- Wojownicy klawiatury, którzy siedzą tylko przed komputerami i w życiu nie stoczyli ani jednej walki, nie zostawili na mnie suchej nitki - komentuje reakcję niektórych kibiców Enzo. - Ale tak sobie myślę, ilu z nich powiedziałaby mi to stając ze mną twarzą w twarz?

- Uważam, że poradziłbym sobie z większością obecnych mistrzów w wadze półciężkiej, bo jestem dalej niebezpiecznym pięściarzem, a zrobienie wagi nie sprawia mi żadnego kłopotu.

Jak twierdzi Enzo, zawsze musiał przybierać kilka kilogramów, dlatego w niższej kategorii czuje się wyśmienicie. Dodatkowo w jego powrocie na szczyt ma mu pomóc człowiek, dzięki któremu zdobył pas mistrza świata federacji WBO w wadze cruiser, czyli trener Enzo Calzaghe.

- Tęskniłem za nim przez te ostatnie parę lat - przyznaje 30-letni Walijczyk. - Do ostatnich kilku swoich walk przygotowywałem się sam i patrząc na to z perspektywy czasu, to było nienormalne. Wchodziłem do ringu i chciałem wszystkim pourywać głowy. Gdy był przy mnie Enzo nie robiłem czegoś takiego. Mówiłem tylko ‘Tak jest!’ i wszystkie jego instrukcje wypełniałem jak rozkazy, bo gdybym tego nie zrobił ten mały facet zabiłby mnie później! - kończy ze śmiechem ten wciąż niezwykle popularny i lubiany na wyspach pięściarz.

Jak wspomina wrześniową noc w Birmingham, kiedy to mieszkający w Niemczech Frenkel, przy pomocy sędziego ringowego Erkki Meronena, zmasakrował go w ringu?

- Padając na deski byłem cały czas przytomny i wiedziałem co się działo, ale przyznam się, że gdy moja głowa uderzyła bezwładnie o matę, to nie wyglądało to najlepiej.

Od czasu tej pechowej walki, Enzo praktycznie codziennie oglądał ją na komputerze. Jednakże, co ciekawe ani przez moment nie przeszło mu przez głowę, aby przestać boksować na dobre.

- Po tej wpadce z Frenkelem byłem załamany. Pakowałem swoje rzeczy w szatni i jedyne czego chciałem to wrócić do domu. Wtedy facet od testów antydopingowych, które są przeprowadzane standardowo po każdym pojedynku, powiedział mi, że muszę je zrobić. W pierwszej chwili odpowiedziałem mu ‘Pieprzyć ten test, chcę iść do domu!’ – opowiada z uśmiechem ‘Big Mac’. - Ale później zrozumiałem, że jeżeli ucieknę przed nimi, to nigdy już nie będę mógł boksować. Dlatego zrobiłem je, bo już wtedy czułem, że na pewno powrócę.

Pięściarz przyznaje, że była to tylko i wyłącznie jego decyzja i nikt z rodziny, ani jego obozu nie miał na niego żadnego wpływu. Po jej ogłoszeniu, pojawiły się plotki o jego starciu ze wschodzącą gwiazdą Nathanem Cleverlym. Co na to były mistrz?

- Mogę walczyć z każdym na świecie. Cóż jeszcze mogę dodać? Ja po prostu kocham ten sport.
 
W boksie zawodowym wielu czempionów nie potrafiło rozstać się z ringiem w odpowiednim momencie. Przypłacali to kolejnymi ringowymi klęskami, rozmienianiem swojej sławy na drobne i utratą zdrowia. Byli i jednak tacy, jak chociażby George Foreman, który po powrocie, w wieku 45 lat zasiadł ponownie na tronie mistrzowskim. Jak będzie w przypadku Enzo, tego nie wie nikt.