DeGALE: WSZYSTKO IDZIE ZGODNIE Z PLANEM

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-02-23

Niewątpliwie rok 2010 był dla 25-letniego Jamesa DeGale`a (9-0, 7 KO) niezwykle udany. Złoty medalista olimpijski z Pekinu w wadze średniej, stoczył 4 pojedynki i wszystkie zakończył zwycięstwami przed czasem. Prawdziwą wisienką na torcie był zwłaszcza ten ostatni, w którym "Czarodziej z Londynu" nie dał żadnych szans doświadczonemu i twardemu Paulowi Smithowi (29-2, 15 KO), odbierając mu w 9. rundzie tytuł mistrza Wielkiej Brytanii w wadze super średniej.

- Zeszły rok był wspaniały - potwierdza DeGale. - Wszystko poszło dokładnie tak, jak planowaliśmy z moim obozem. Pamiętacie, że gdy przeszedłem na zawodowstwo, zapewniałem wszystkich, że do końca 2010 roku będę mistrzem na wyspach, a do końca 2012 r. zdobędę mistrzostwo świata? Tak więc, na razie wszystko idzie zgodnie z planem.

Swój kolejny występ utalentowany mańkut planuje na 19 marca, z nieznanym jeszcze przeciwnikiem. W grę wchodzą takie nazwiska jak chociażby wracający do boksu po przygodach z alkoholem i używkami, Kelly Pavlik (36-2, 32 KO), lub czempion federacji WBA wagi super średniej, Dimitri Sartison (27-1, 17 KO). Ambitny DeGale twierdzi, że jest już gotowy na tak wielkie wyzwania.

- Patrząc na siebie mogę śmiało stwierdzić, że jestem gotowy na kolejny krok - zapewnia Brytyjczyk. - Szczerze mówiąc, to nie wyobrażam sobie, że ludzie chcieliby mnie oglądać w ringu z Tony Dodsonem, czy Tony Quigleyem. Dlatego szkoda na nich czasu, lepiej się zmierzyć z kimś naprawdę dobrym. Ze mną jest tak, że im lepszy i bardziej wymagający jest mój przeciwnik, tym lepiej walczę. Dajcie mi więc kogoś z wyższej półki, a zobaczycie wspaniały pokaz boksu w moim wykonaniu.

To jak skutecznie i widowiskowo potrafi używać swoich szybkich pieści, James udowodnił wszystkim niedowiarkom w Liverpoolu. Tam właśnie 11 grudnia chłopak z londyńskiego Harlesden założył na biodra pas mistrza Wielkiej Brytanii. Wcześniej dał bolesną lekcję boksu poprzedniemu właścicielowi. Co ciekawe obaj panowie byli przed pojedynkiem w dobrych stosunkach.

- Młodszy brat Paula, Stephen był moim bardzo bliskim przyjacielem. Zawsze spędzałem w jego domu dużo czasu, a on w moim. Ale nie rozmawiałem z nim już chyba od czasu świąt - przyznaje DeGale. - Mam nadzieję, że jak się znowu spotkamy to uściśniemy sobie ręce i zapomnimy o wszystkim. Podobnie sytuacja wygląda z Paulem, z nim także nie rozmawiam od czasu, gdy go pokonałem przed czasem, a wcześniej byliśmy kolegami. Po walce powiedziałem: ‘To była walka i lepszy zwyciężył’, ale do niego to nie dotarło. On naprawdę był przekonany, że jest w stanie mnie pokonać i dlatego ta porażka uraziła jego dumę i wciąż nie może się chyba z nią pogodzić.

Bokserscy fani na wyspach bardzo chcieliby zobaczyć starcie Jamesa, z jego odwiecznym wrogiem z czasów amatorskich, występującym w tej samej dywizji, niepokonanym i również zbierającym pochlebne recenzje, George`em Grovesem (11-0, 9 KO). Czy niezwykle prężnie działający promotor Frank Warren, doprowadzi do tej konfrontacji? Czy też sięgnie po kogoś z zagranicy? Odpowiedź poznamy już wkrótce. Tymczasem warto obserwować tego pięściarza, o którym z pewnością będzie głośno w niedalekiej przyszłości.