CARL FROCH vs ANDRE DIRRELL

Leszek Dudek, Informacja własna

2011-02-03

17 października 2009 roku na Trent FM Arena w Nottingham rękawice skrzyżowali mistrz federacji WBC w kategorii super średniej, Carl Froch (25-0, 20 KO) i amerykański prospekt Andre Dirrell (18-0, 13 KO). Był to drugi pojedynek turnieju Super Six i pierwszy dobitnie obrazujący, że na wyniki walk wielki wpływ mieć będzie miejsce ich rozgrywania.

Już w pierwszej rundzie dało się zauważyć ogromną różnicę w szybkości i wyszkoleniu technicznym obydwu pięściarzy. Froch starał się nacierać, lecz swoimi obszernymi ciosami nie potrafił dosięgnąć szybkiego i zwinnego jak kot "Matrixa". Niepowodzenia w żaden sposób nie zrażały championa, który nawet lewym prostym nie potrafił odnaleźć drogi do szczęki przeciwnika. W drugiej rundzie Dirrell mniej tańczy, lecz nadal jest nieuchwytny dla Brytyjczyka. Za każdym razem gdy uderzenia Frocha prują powietrze, Andre zgrabnie ich unika, bądź efektownie kontruje. Trzecia odsłona jest znacznie lepsza w wykonaniu mistrza. Nadal nie potrafi czysto trafić przeciwnika, ale zdarza się, że dochodzą jego pojedyncze ciosy - najczęściej na korpus.

W piątej rundzie Froch (dosłownie) rzuca Amerykanina na deski. Sędzia nie ma żadnych uwag, lecz chwilę później zwraca uwagę "Matrixowi", kiedy ten przytrzymuje Carla podczas klinczu. Na początku szóstej odsłony "Kobra" zamyka rywala w narożniku, gdzie okrutnie chybia. Później od czasu do czasu trafia pojedynczymi ciosami, lecz i to zdarza się nieczęsto. Dirrell bardziej skupia się na rozmowie z sędzią, niż na walce. W ósmej rundzie Froch w końcu mocno trafia. Amerykanin dobrze przyjmuje ten cios i na przekroju trzech minut prezentuje się wyraźnie lepiej.

W dziewiątym starciu obydwaj mają swoje momenty. Dirrell, którego 'jab' jest zdecydowanie skuteczniejszy, zdaje się odczuwać trudy walki i pokazuje pierwsze oznaki zmęczenia. Froch atakuje, lecz znów nie może czysto trafić. Sędzia ringowy upomina mistrza za przytrzymywanie i ciosy w tył głowy. Końcówka dla Amerykanina. "Kobra" znów nie potrafi wyczuć dystansu i jego ciosy przecinają powietrze w dziesiątym starciu. W drugiej minucie rundy kilkukrotnie trafia, a Dirrell traci punkt za przytrzymywanie. Andre nie potrafi zrozumieć tej decyzji, ale daje upust złości w samej końcówce. Wpierw rani Frocha lewym sierpowym, a chwilę później dopada go przy linach i zasypuje serią ciosów. W odpowiedzi mistrz ściąga głowę rywala do dołu i tak przytrzymanego stara się bić prawą ręką. Następnie znów spektakularnie pruje powietrze, starając się dopaść Dirrella potężnym cepem z lewej. Rozbrzmiewa gong.

W jedenastej rundzie obydwaj wymieniają mocne ciosy. Froch zadaje ich więcej, ale zdecydowanie rzadziej trafia. Obóz Dirrella zdaje sobie sprawę, że ściany mogą pomóc mistrzowi. Z poleceniem znokautowania rywala Andre wychodzi do ostatniego starcia. W pierwszej połowie "Matrix" radzi sobie całkiem dobrze, ale później oddaje inicjatywę "Kobrze". Froch wywiera presję do samego końca, lecz z jego ataków nic nie wynika.

Po ostatnim gongu sędzia Rochin Mapula punktuje 114-113 dla Dirrella, a Massimo Barrovecchio i doskonale znany polskim kibicom Daniel Van de Wiele wskazują trzypunktowe zwycięstwo Frocha. "Matrix" przyznaje, że zdawał sobie sprawę, że ciężko będzie wygrać na punkty w Nottingham. Champion jest natomiast zdziwiony, że jeden z sędziów wskazał na jego przeciwnika i wyraża przekonanie, że odniósł zasłużone zwycięstwo. Niestety nie posiadamy oficjalnych statystyk ciosów.