CLEVERLY WYGRAŁ PO SŁABEJ WALCE
Nathan Cleverly (21-0, 10 KO) poprzednie siedem pojedynków rozstrzygnął na swoją korzyść wygrywając efektownie przed czasem. Dziś jednak zawiódł na całej linii i choć wygrał, to na pewno jego akcje znacznie spadną.
Przez pierwsze pięć rund na ringu wiało nudą, ale Walijczyk zbierał punkty dzięki lewemu prostemu. Nadjib Mohammedi (23-2, 12 KO) ograniczał się do obrony i straszenia, ale gdy przekonał się w końcu, że Nathan nie bije tak mocno jak myślał, wziął się ostro do roboty. W szóstym i siódmym starciu zepchnął przeciwnika na liny i mocno poobijał. Wściekły w narożniku ojciec Walijczyka dał mu bardzo ostrą reprymendę, tym bardziej, że jego syn dostał jeszcze ostrzeżenie za trzymanie.
Zmotywowany Cleverly wyszedł ostro na ósmą rundę i wygrał ją, ale już w dziewiątej zeszło z niego powietrze i niedoceniany Francuz znów był lepszy. Ostatnie minuty to już więcej szarpaniny niż czystych ciosów i oczywiste było, iż wynik oscylować będzie w okolicach remisu.
Po ostatnim gongu sędziowie jednogłośnie opowiedzieli się za Nathanem, punktując 116:111, 115:112 i 115:113. Tym samym Walijczyk zdobył wakujący, tymczasowy pas federacji WBO w wadze półciężkiej. Przypomnijmy, iż pełnoprawnym posiadaczem tego tytułu jest Niemiec Jurgen Brahmer, który już w styczniu przystąpi do pojedynku z innym championem, królem organizacji WBA - Beibutem Szumenowem. Zwycięzca tamtej walki będzie musiał spotkać się potem z Cleverlym.
Więcej Walijczyka oglądać nie zamierzam, nie warto.
Nie wiem, czym ludzie się zachwycają.
Cygan by go poustawiał po kątach.
pozdrawiam.
Ale Cleverly jest chyba tylko niewiele lepszy. Wkurza mnie takie pajacowanie, jakie zaprezentował w walce z Francuzem. Dużo klinczu, prowokacji, głupich min, a ciosów jak na lekarstwo...
Myslę, że przegrałby na dzień dzisiejszy i z Szumenowem i z Braehmerem.