CZY BĘDZIE TRZECIE STARCIE WILLIAMSA Z MARTINEZEM?

Wojciech Czuba, Boxing News

2010-11-20

Podobnie jak w przypadku dobrych produkcji filmowych, również i w boksie po niesamowitych pojedynkach widzowie żądają kolejnych porcji adrenaliny i emocji. Dlatego dzisiaj w nocy na ringu w Atlantic City dojdzie do długo oczekiwanego rewanżu pomiędzy Paulem Williamsem (39-1, 27 KO) a Sergio Gabrielem Martinezem (45-2-2, 24 KO).

Prawie rok temu obaj zawodnicy spotkali się dokładnie w tym samym miejscu, a z ich pięści posypały się iskry. Walka, którą stoczyli, była piękna i zarazem bardzo brutalna. Już w pierwszej rundzie zarówno Sergio, jak i Paul znaleźli się na deskach, a w kolejnych odsłonach szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę. Ostatecznie zwyciężył 29-letni „Punisher”, ale wrażenie, jakie zostawił po sobie jego starszy o 6 lat przeciwnik z Argentyny, było niesamowite.

Warto przypomnieć, że Sergio przystąpił wówczas do pojedynku „z łapanki”. Na trzy tygodnie przed walką z Williamsem, z powodu kontuzji dłoni zrezygnował z niej Kelly Pavlik. „Maravilla” bez wachania podjął rękawice i stoczył z faworyzowanym Amerykaninem prawdziwą wojnę. Niedługo później bez żadnych skrupułów zdetronizował powracającego króla wagi średniej Pavlika, odbierając mu pasy federacji WBO i WBC.

Całkiem nieźle jak na 35-latka, który boks zaczął trenować na poważnie dopiero w wieku 20 lat. Wcześniej argentyński mańkut był świetnym napastnikiem, przed którym kariera piłkarska stała otworem. Grając w lokalnej drużynie „Claypole” zdobywał mnóstwo goli, dlatego bardzo szybko wypatrzyli go menadżerowie profesjonalnego klubu „Los Andes”, oferując mu lukratywny jak na owe czasy kontrakt. Niedoszły piłkarz postanowił za sprawą wujka poprawić nieco swoją wydolność i kondycję, dlatego zaczął trenować boks. Już po kilku miesiącach porzucił piłkę i poświęcił się całkowicie pięściarstwu. Można sobie wyobrazić reakcję jego rodziny i znajomych, dla których piłka nożna jest przecież niemalże religią. Mimo to Sergio nie zmienił zdania i jak się miało okazać w przyszłości, podjął słuszną decyzję.

Po kontrowersyjnym zwycięstwie nad Martinezem, Williams również nie marnował czasu, zwyciężając silnego Kermita Cintrona. Swoją słabszą postawę w walce z Argentyńczykiem usprawiedliwiał również nagłą rezygnacją Pavlika, do starcia z którym cały czas się przygotowywał. Przed dzisiejszym rewanżem jest jednak pewny siebie na 100 procent.

- Dzisiejszy pojedynek będzie dużo bardziej brutalny od poprzedniego.- zapewnia „Punisher”.- Zobaczycie jeszcze więcej akcji i jeszcze więcej ciosów, 10 razy więcej niż za pierwszym razem. Jestem teraz wreszcie na niego gotowy i zapewniam was, że wygram przez nokaut albo zdecydowanie na punkty. Jeżeli wszyscy myślą, że nasze pierwsze spotkanie było niesamowite, na które miałem tylko 3 tygodnie przygotowań, to teraz po 3 miesiącach będziecie w szoku! - zapowiada Williams.

W zupełnie innym tonie wypowiada się natomiast jego starszy rywal. - Nie przyjechałem tutaj, aby się usprawiedliwiać i szukać wymówek jak Paul. On ciągle mówi, że miał wtedy za mało czasu na przygotowania, ale przecież ja miałem go dokładnie tyle samo. Jedynym, o czym mogę was zapewnić jest to, że tym razem zamierzam pokonać go zdecydowanie. Tak aby nie pozostawić złudzeń kto tu jest lepszy – przewiduje Martinez.

Mimo iż ciężko jest wskazać faworyta dzisiejszej potyczki, wielu upatruje w nim szybkiego i eksplozywnego Martineza. Chociaż jest starszy od Paula, to jednak wydaje się, że w przeciwieństwie do Williamsa jest teraz u szczytu swoich możliwości. Dlatego oczekiwać można, iż czeka nas kolejnych 12 ekscytujących rund, w których tym razem nieznacznie lepszy okaże się mańkut z Argentyny. Jeżeli słowa te okażą się prawdą, możemy być prawie pewni, że wówczas wszystko rozstrzygnie trzeci pojedynek. Tymczasem niech dzisiaj w nocy znowu na ringu w Atlantic rozlegną się prawdziwe grzmoty!