KOSTECKI PO WALCE Z CORBINEM

Marek Dubiński, Sportowe Fakty

2010-10-25

Marek Dubiński ze Sportowych Faktów przepytał Dawida Kosteckiego (35-1, 24 KO) o jego wrażenia po walce z Seanem Corbinem(14-3, 10 KO) o pas WBC Baltic wagi półciężkiej.

Marek Dubiński: Arbiter, Daniel Van de Wiele z Belgii, zakończył pojedynek mimo, że zanim doliczył do dziesięciu, Corbin wstał po pana ciosach w czwartej rundzie!
Dawid Kostecki: Gdyby nie zakończył tego pojedynku, Corbin przegrałby przez ciężki nokaut. Sędzia go przed tym uratował. Taka jest prawda. Nie sądzę, aby był w stanie długo kontynuować walkę.

DAWID KOSTECKI - SERWIS SPECJALNY, WYWIADY, VIDEO, ZDJĘCIA >>

- Najważniejsza jest wygrana, ale liczą się też inne rzeczy. Nie miał pan w tej walce kłopotów choćby z pracą nóg. Obawiał się pan tego?
DK: Może nie tyle się obwiałem pracy nóg w kontekście całej walki, co w poszczególnych rundach. Nieraz mam przestoje. W pewnym momencie wykonuję super akcję, pracuję na nogach jak należy, a za jakiś czas mam przestój. Zamiast poruszać się jak trzeba, tylko człapię. A ja chcę na nogach pracować cały czas na jednakowym, dobrym poziomie przez dziesięć czy dwanaście rund. Nogi w boksie są bardzo ważne, dlatego cieszę się, że tym razem przez całą walkę było jak należy. Trener Fiodor Łapin, promotor Andrzej Wasilewski po walce byli zadowoleni.

- Od początku boksował pan dużo lewym prostym, a nokaut był po ciosie z prawej ręki. Zaskoczył pan tym wielu!
DK: Polska szkoła boksu mówi, że lewy prosty umiejętnie wyprowadzany robi dużą przewagę. Z moim lewym prostym z walki na walkę jest coraz lepiej. Mogę być już z niego zadowolony. Tak, czy owak, przeciwnik był wysoki, i wcale nie było tak łatwo go trafić lewym prostym. Był szybki, robił uniki, ale wiedziałem, że jak tylko czysto trafię to będzie nokaut.

- To pewnie była jedna z ostatnich pana walk przed starciem o mistrzostwo świata. Pana promotor, Andrzej Wasilewski, powiedział, że wiosna, to całkiem realny termin walki o jakiś poważny pas!
DK: Ja co walkę będę lepszy, wszyscy to zobaczą. Nie wiem kiedy będę walczył o mistrzostwo świata, wiele zależy od negocjacji jakie będzie prowadził Andrzej. Czy to będzie na wiosną, czy w innym terminie, trudno jednoznacznie powiedzieć. Jednego jestem pewien, prędzej czy później powalczę o mistrzostwo poważnej federacji. Mało tego, ja tą walkę wygram, bo mnie na to stać.

- Od dłuższego czasu powtarza pan, że dąży do walki o mistrzostw świata. Jest duże prawdopodobieństwo, że do takiego pojedynku może dojść nie w Polsce, a na obcym ringu. To dla pana duży problem?
DK: Niech to będzie nawet na księżycu. O mistrzostwo świata mogę walczyć wszędzie, nawet tam. Prawdziwego mistrza cechuje to, że musi wygrywać wszędzie. Jeśli pojadę do innego kraju i tam przegram, spalę się psychicznie, to znaczy, że nie jestem prawdziwym mistrzem. Wiem jedno, prędzej czy później dostanę szansę walki o poważny pas i ją wygram. Byłem w Rosji, walczyłem na dużych galach. Nie przeszkadzało mi to, że walczę poza Polską, choć na pewno przyjemniej jest walczyć w kraju. Nie zawsze jest to możliwe. Poza tym jak dochodzi do dużego wydarzenie, to mnie to dodatkowo nakręca, mobilizuje, a nie spala psychicznie.

- W poprzednim pojedynku, w Gdyni, wywalczył pan pas WBF. Interesuje pana w ogóle jego obrona?
DK: Mój promotor, Andrzej Wasilewski decyduje czy korzystne są dla mnie takie czy inne walki. Zdaję się na niego. Co będzie z pasem WBF? Nie wiem, mam go u siebie. Ja wychodzę na ring, i walę jak najmocniej mogę. W promotora, w dobieranie przeciwników, nie będę się bawił. Byli tacy bokserzy, którzy mieli wielki talent, potencjał, ale niepotrzebnie rozmieniali się na drobne. Szukali sobie sami rywali. Ja powtarzam, w promotora nie będę się bawił. Zdaję się na Andrzeja Wasilewskiego, na sztab szkoleniowy. Skupiam się na treningu, to moja działka. Zorganizują mi obronę pasa WBF, będę go bronił. A o pas WBC Baltic boksowałem z prostego powodu, chciałem się utrzymać wysoko w rankingu.

Rozmawiał Marek Dubiński, Sportowe Fakty.