BALLADA O ANDRZEJU JAŁOWIECKIM

Karol Proksa, mysłowice.net

2010-10-22

W Mysłowicach mieszka wielu wspaniałych sportowców, ludzi kultury i sztuki oraz społeczników bezinteresownie niosących pomoc innym, o których powoli zapominamy. Osobiście uważam, że to wielki błąd, w związku z czym będę się starał co jakiś czas przypominać sylwetki osób, które zasłużyły się dla naszego miasta i rozsławiały Gród Mysława. Dziś kilka zdań o Andrzeju Jałowieckim, prawdziwym mistrzu polskiej szkoły boksu!

Andrzej Jałowiecki. Ten rodowity mysłowiczanin to jeden z najlepszych Polskich pięściarzy lat 70 i 80 - tych, którego walki są wspominane do dnia dzisiejszego. Jest żonaty, a jego życiową wybranką została Urszula Jałowiecka z domu Skolik. Trójka dzieci Wojciech (rocznik 1972), Magdalena (rocznik 1974) i Anna (rocznik 1985) do dziś przechowują w swych domach pamiątkowe zdjęcia i dyplomy naszego mistrza sportu.

Zawodnik Lechii Mysłowice, Górnika Wesoła, Legii Warszawa, GKS Tychy i Polskiej Narodowej Kadry Bokserskiej stoczył w swej bogatej karierze prawie 250 walk, z których przegrał tylko 24.

Pierwszą swoją oficjalną walkę stoczył 10 lutego 1968 roku podczas silnie obsadzonego Pucharu Ślaska Juniorów. Boksował w dwóch kategoriach wagowych, średniej i półciężkiej, w obu odnosił znaczące sukcesy.

Andrzej Jałowiecki reprezentował nasz kraj podczas Młodzieżowych Mistrzostw Europy do lat 21 gdzie zdobył miejsce tuż za podium, walczył dla reprezentacji Polski z ówcześnie najlepszymi zawodnikami świata z Niemiec, Czechosłowacji, Jugosławii i Związku Radzieckiego. Wtedy z Kadrą Narodową pracował jeszcze twórca polskiej szkoły boksu Feliks Stamm, którego Jałowiecki wspomina do dziś jako wspaniałego nauczyciela i trenera. Jednak pierwszym klubowym trenerem Andrzeja był Leszek Dyczka, którego niestety pożegnaliśmy w ubiegłym roku.

Przypomnieć należy, że w latach 70 i 80 tych Polski boks amatorski stał na najwyższym światowym poziomie i znalezienie się w Kadrze Narodowej było w tamtym okresie nie lada wyczynem. Nasz mysłowiczanin w latach 1969 – 1974 był jednym z najsilniejszych punktów reprezentacji, z której zrezygnował na własną prośbę z powodu powiększającej się rodziny. Do dziś kibice rozpamiętują wspaniałe i porywające walki Andrzeja z takimi asami polskiego pięściarstwa jak Witold Stachurski, Edward Hebel, Czesław Ptak czy Janusz Czerniszewski. Na walki Andrzeja i jego kolegów z Wesołej przychodziły tłumy kibiców spragnionych mocnych wrażeń. W znakomitej większości, walki kończyły się zwycięstwami naszego zawodnika.

Andrzej, jak niemal każdy sportowiec na emeryturze, pamięta o swoich wspaniałych kolegach z drużyny. Jednym tchem wymienia pięściarzy, z którymi walczył w mysłowickich klubach – Wadas Jan, Wójtowicz Jan, Jańczuk Marian, Chowaniec Franciszek, Musiolik Piotr, Ryl Jan, Durał Andrzej, Grolik Karol, Maczuga Józef, Wajda Józef, Boroń Jacek, Dyczka Leszek, Klęk Krystian, Habryka Jerzy, Jaworski Józef, Sroka Jerzy, Białecki Adam, Mocyk Henryk, Piotrowski Stanisław, Misterek Krzysztof i Kalita Zenon to ludzie, o których zawsze będzie pamiętał. Z niektórymi z wymienionych spotyka się do dzisiejszego dnia, niektórzy niestety odeszli i zostały po nich tylko wspomnienia i pamiątkowe zdjęcia.

Jak większość sportowców, Andrzej Jałowiecki jest bardzo skromną i lubianą w środowisku osobą. Pomimo wielu sukcesów takich jak Drużynowe Mistrzostwo Polski w barwach Legii Warszawa (1970, 1971) czy trzecie miejsce podczas Indywidualnych Mistrzostw Polski (1972) nigdy nie starał się obnosić swoimi sukcesami. Do dziś przyjaciele mówią do niego Donald, bo takim właśnie pseudonim uraczyli go we wczesnych latach młodości koledzy z podwórka.

Po zakończeniu kariery bokserskiej w 1983 roku Jałowiecki zawodowo związany był z Kopalnią Węgla Kamiennego Wesoła. Bardzo ciepło do dziś wspominają go byli koledzy z zakładu pracy, z którymi ciężko pracował na „dole”. Dziś Andrzej żyje skromnie w jednym z bloków przy ulicy Mikołowskiej, swój wolny czas spędza na działce gdzie para się hodowlą gołębi i często z przyjaciółmi wspomina wielkie walki pięściarskie, których był bezpośrednim bohaterem. To dzięki jego kunsztowi pięściarskiemu wielu mysłowiczan posiada niesamowite wspomnienia sportowe, których nie da się wymazać z pamięci.

Hala Sportowa GKS "Górnik Wesoła" - rok 1979, klęczą od lewej: Prorok, H.Zenkier, T.Dendys, K.Szubert, R.Zenker. Stoją pierwszy rząd od lewej: śp.Henryk Gwóźdź - trener, J.Moskwik, Borczuk, P.Grolik, J.Bogatka, J.Maczuga, A.Durał, R.Dziopa i śp. T.Grzelak - trener. W ostatnim rzędzie od lewej stoją: A.Jałowiecki, Z.Pyrskała, P.Musiolik, K.Misterek, S.Bogdański, K.Kućmierowski i M.Jańczuk

Stoją od lewej: Karol Grolik, Piotr Musiolik, Andrzej Jałowiecki, Józef Wajda, Wiesław Kołodziejski, Marian Jańczuk, Andrzej Durał, P.Adamowski, Pietraszewski, Ryszard Sroka, Wiesław Rosołek, Franciszek Chowaniec, Józef Moskwik, śp.Jan Chmiel, Joachim Bogatka, Bogusław Tasarek, Jan Ryl, Julian Ryl, Ryszard Dziopa, śp.Józef Bochniak, Stefan Bogdański oraz nieżyjący już niestety trenerzy Ryszard Walicki, Zenon Stefaniuk i Julian Jaszczur. Była to drużyna "Górnika" Wesoła z lat 70-tych!