ANDRZEJ WASILEWSKI O FUNDUSZACH

Robert Małolepszy, Polska The Times

2010-09-30

Robert Małolepszy z Polska The Times, wypytał promotora Andrzeja Wasilewskiego o sprawy finansowe związane z ostatnim pojedynkiem Krzysztofa Włodarczyka (44-2-1, 32 KO) z Jasonem Robinsonem (19-6, 11 KO). Szef grupy Knockout Promotions ujawnił, że gala nie zarobiła na siebie, a grupa musiała do niej dopłacic około 100 tysięcy złotych.

- Krzysztof Włodarczyk obronił w sobotę pas mistrza świata. Zebrał niezłe recenzje nie tylko od polskich dziennikarzy. Chwalą go też za oceanem. Sukces sportowy gali na Torwarze nie podlega więc dyskusji. Organizacyjnie też odnieśliście sukces?
Andrzej Wasilewski: Zależy, o co Pan pyta. Jeśli o frekwencję - to tak. Poza najgorszymi miejscami w samych narożnikach hala była pełna. Sprzedaliśmy 4750 biletów, co jak na Warszawę jest sporym sukcesem. Wszyscy zaproszeni przez nas goście pojawili się. Ale jeśli chodzi o stronę finansową, to dołożyliśmy do interesu.

- Na boksie w Polsce nie da się zarobić?
AW: Da, ale paradoksalnie na mniejszych galach. Dziś wygląda to bowiem tak, że sponsorzy i telewizja płacą tyle samo, bez względu na to, czy walczymy o pas WBC, czy peryferyjnej organizacji.

- Nie myśleliście więc o ścieżce Tomka Adamka. "Diablo" nie wyjedzie walczyć za ocean?
AW: Za oceanem oczywiście można odnieść sukces finansowy. Adamek to pokazuje. Wpływy tylko z biletów z jego ostatniej gali wyniosły ok. 400 tys. dol. W Polsce z wejściówek można zarobić najwyżej połowę tej sumy. Ale żeby iść drogą Tomka, trzeba tak jak on wyprowadzić się do USA. A my nie chcemy.

- Dalej będziecie więc dokładać do interesu?
AW: Mam nadzieję, że SuperSix to będzie tak spektakularne wydarzenie, że na nim wreszcie uda się zarobić.

Rozmawiał Robert Małolepszy, Polska The Times