PINDERA: DROGA DO SŁAWY

Janusz Pindera, Rzeczpospolita, fot. Mike Gladysz

2010-08-21

Znakomity polski dziennikarz sportowy, Janusz Pindera, pisze w Rzeczpospolitej o pieniądzach, jakie Tomasz Adamek (41-1, 27 KO) może dzisiaj zarobić, idąć własna drogą do sławy.

- Bilety sprzedają się dobrze. Przyjdzie na pewno ponad 10 tysięcy ludzi. Kto wie, może i 15? - zastanawia się Ziggy Rozalski. Bilety kosztują od 53 do 253 dolarów, więc przyniosą co najmniej milion dolarów zysku. Wynajem hali kosztuje niewiele, 20 tysięcy dolarów, właściciele tego obiektu zarobią na czym innym. Jeden drink kosztuje 8 dolarów, a Polacy nie szczędzą grosza, gdy emocje rosną.

Spore wpływy powinny być też z transmisji pay per view. Adamek będzie po raz pierwszy pokazywany w Ameryce w tym systemie. Wystarczy zapłacić 29,95 USD i można będzie jego walkę z Grantem zobaczyć w Australii czy Nowej Zelandii. Polsat, który pokaże ten pojedynek w Polsce, tradycyjnie zapłaci około 100 tysięcy dolarów. Firma promocyjna Main Events ze wszystkich wpływów zabierze około 30 procent. Resztę, 70 procent, dostanie Adamek, bo Ziggy Rozalski, który przez lata stał również u boku Andrzeja Gołoty, twierdzi, że nie bierze z tego ani grosza.

- Kontrakt z HBO to forma niewolnictwa, oni wybierają rywali, oni decydują o pieniądzach. Organizując walki sami, jesteśmy na swoim, to my decydujemy, z kim walczymy, od nas zależy, ile zarobimy - tłumaczy strategię Adamek Team, Ziggy Rozalski.

Ta filozofia wyraźnie wskazuje, jakim torem pójdzie kariera Adamka, jeśli pokona on Granta. Nie będzie walk z braćmi Kliczko ani z Davidem Haye’em. Polak znów zmierzy się z kimś o znanym nazwisku, ale nie tak groźnym jak Ukraińcy czy Anglik. Za wcześnie jeszcze mówić o konkretnych datach. Pojawiające się informacje, że kolejny pojedynek z udziałem Adamka zaplanowany jest na 6 listopada w Atlantic City, to plotki wzięte z kapelusza. Najpierw trzeba pokonać ambitnego i gotowego na wszystko Granta.