GREEN WŚCIEKŁY NA BRIGGSA

Leszek Dudek, boxingscene.com

2010-07-21

Danny Green (30-3, 27 KO), który przed kilkoma godzinami po raz trzeci obronił pas IBO w wadze junior ciężkiej, nie ukrywał rozczarowania postawą swego przeciwnika. Wracający po ponad trzyletniej przerwie Paul Briggs (26-4, 18 KO) zawiódł kibiców, nie przygotowując się należycie do walki, nie osiągając wymaganego limitu i wreszcie - przegrywając z samym sobą po zaledwie 29. sekundach pojedynku.

Ten sam "Hurricane", który przed kilkoma laty wespół z Tomaszem Adamkiem stworzył dwie niezapomniane wojny, dziś padł na deski i dał się wyliczyć po jednym ciosie przeciwnika. Green bez wątpienia ma czym uderzyć, lecz na skończenie Briggsa wystarczył mu jeden lewy prosty, który ledwo doszedł celu. Zawiedzeni kibice rzucali w kierunku przegranego wszystkie znajdujące się pod ręką przedmioty. Przejście do szatni nie obyło się bez eskorty ochrony. Rozczarowaną widownię uciszyć próbował zwycięzca.

- Proszę uciszcie się, nikt nie jest tak wściekły jak ja, możecie mi wierzyć. Nie wiem co powiedzieć na jego obronę. Nie wypłacimy mu ani centa. Mam ochotę przejść się do szatni i tam dać mu to, na co zasłużył tą szopką. Jest mi cholernie przykro, wynagrodzę wam to. Dziękuję za to, że tak licznie przyszliście, by mnie dopingować. On nie dostanie swojej wypłaty i bardzo mi przykro, ale nic więcej nie mogę zrobić - powiedział "Green Machine"