TUA REMISUJE Z BARRETTEM!!!

Tomasz Ratajczak, Informacja własna

2010-07-18

Do sensacyjnego rozstrzygnięcia doszło w zakończonej przed kilkunastoma minutami walce Davida Tuy (51-3-2, 43 KO) z Monte Barrettem (34-9-1, 20 KO). Jeden z sędziów punktował po dwunastu rundach zwycięstwo faworyzowanego Nowozelandczyka 115-111, jednak dwóch pozostałych arbitrów wskazało remis 114-114 i tym sposobem walka pozostała nierozstrzygnięta. Dla spisywanego na straty Barretta, który tą walką planował rozstać się z ringiem, było to z pewnością bardzo udane pożegnanie.

Tua prowadził ten pojedynek na punkty i zwycięstwo wymknęło mu się z rąk w ostatnim starciu. Zapewne poirytowany tym, że przez jedenaście rund nie potrafił rzucić rywala na deski mimo, że wielokrotnie wstrząsnął nim silnymi ciosami, powalił w końcu wyczerpanego Barretta, ale... chwytem zaliczającym się raczej do repertuaru zapaśniczego, za co został ukarany odjęciem punktu. Gdy po tym incydencie Tua ruszył do brawurowego ataku okazało się, że Barrett zdążył odzyskać siły i wdał się z rywalem w desperacką wymianę ciosów! W tym momencie doszło do sensacji, gdyż Barrett trafił celnie prawym sierpowym na szczękę Tuy, który pierwszy raz w swojej karierze padł na deski! W ten sposób stracił w jednej rundzie dwa punkty i szanse na zwycięstwo w pojedynku. Jednak Barrett był zbyt zmęczony aby dokończyć dzieła zniszczenia, zaś Tua doszedł szybko do siebie, a koniec walki był już bliski i z tego powodu Amerykanin nie stał się sprawcą jeszcze większej sensacji.

Okazało się, że pochwały pod adresem Tuy, formułowane tuż przed walką przez jego trenera, były mocno na wyrost. Z drugiej strony Barrett przygotował się bardzo dobrze do swojej ostatniej profesjonalnej walki bokserskiej. "Tuamanator", kreowany przez Rogera Bloodwortha na pretendenta do tytułu mistrzowskiego, miał ogromne problemy z trafieniem ruchliwego rywala, a gdy już mu się to udawało i Barrett był wyraźnie naruszony, nie potrafił pójść za ciosem i zakończyć walki przed czasem. Amerykanin natomiast imponował ambicją oraz odpornością i w drugiej fazie pojedynku coraz częściej przejmował inicjatywę, a 10 runda w jego wykonaniu była wręcz koncertowa. Zmęczony Tua stopniowo tracił przewagę punktową wypracowaną w pierwszej połowie walki, jednak gdyby nie feralna dla niego ostatnia runda, pojedynek ten rozstrzygnąłby na swoją korzyść. To jednak małe pocieszenie, gdyż nawet nieznaczne zwycięstwo na punkty, nad przechodzącym na sportową emeryturę Monte Barrettem nie było z pewnością tym, czego spodziewalibyśmy się po pięściarzu mającym mistrzowskie ambicje. W takiej dyspozycji jaką dziś zaprezentował Tua, aktualni mistrzowie świata wagi ciężkiej są raczej poza zasięgiem jego możliwości.