Tomasz Adamek przygotowuje się do nokautowania rywali - "Lewa przygotuje, prawa skończy".
Rzadko się zdarza, by trener przygotowywał - w jednym czasie - dwóch czołowych pięściarzy wagi ciężkiej. Chyba, że trener nazywa się Roger Bloodworth i w Jersey City ma na treningach Tomasza Adamka (41-1, 27 KO) oraz Davida Tuę (51-3, 43 KO). Jest specjalnie wygodnie, bo sala należy do Zyggiego Rozalskiego, człowieka, który dba o biznesową część kariery „Górala” Tua walczyć będzie 17 lipca z Monte Barrettem (34-9, 20 KO) w kasynie Tropicana, w pobliskim Atlantic City, Adamek za prawie dokładnie dwa miesiące, 21 sierpnia w Prudential Center w Newarku z Michaelem Grantem (46-3, 34 KO). Dobra okazja, żeby porozmawiać...
- Nie sparujesz z Tuą...
Tomasz Adamek, śmiejąc się: Jedyne co mamy wspólne i to czasami, to posiłki. No i jesteśmy na tym sam ringu,ale w innym czasie. Kiedy ja zjawiam się na treningu, David go kończy. Roger to porządny trener starej daty, nie ma „taśmowych” zajęć, każdemu poświęca 100 procent uwagi. W Atlantic City, gdzie zaczęli przygotowania, nie było warunków, żebyśmy wspólnie trenowali, więc David i Roger przenieśli się do Jersey City, gdzie nam niczego nie brakuje.
- Po kwietniowej wygranej z Chrisem Arreolą masz cztery miesiące przerwy między walkami. Dla 99 procent pięściarzy walczących na twoim poziomie to bardzo mało, dla pięściarzy wagi ciężkiej to nic. A dla ciebie normalka, może nawet zbyt długo. Wypocząłeś tak dobrze, że już od dwóch tygodni przychodzisz na salę z rękawicami?
TA: Wiesz, że kocham ten sport i mam szczęście, że jest to przy okazji mój zawód. Jest idealnie – Roger wyznaje teorię, że najlepiej mu sie trenuje z pięściarzem przez 11-12 tygodni. Dlatego zaczęliśmy już wcześniej, powoli, na razie tylko jeden trening dziennie., ale już pracujemy, nie tracimy czasu. Za trzy tygodnie pierwsze sparingi, a do walki zrobię sobie tylko jedną przerwę – za kilka dni będę w Chicago odebrać nagrodę imienia Muhammad Ali, którą wręczy mi jego córka. To będzie przeżycie.
- Na treningach najwięcej pracujesz nad...
TA:... bardziej płynną , mniej „rwaną: zmianą pozycji. Podczas walki z Arreolą było już lepiej,ale ciągle zdaniem trenera Bloodwortha muszę pracować nad tym, by poruszanie się po ringu, ciągła zmiana pozycji kosztowała mnie jak najmniej sił. Wszystko musi być zsynchronizowane – uniki głową, praca nóg, tułowia. Rzymu też nie zbudowano w jeden dzień. Przez 10 lat trenowałem z Andrzejem Gmitrukiem, nadszedł czas, by spróbować nowych sztuczek w nowej przecież dla mnie kategorii wagowej .
- Nie ma wielu zarzutów do twojego, jakby przeniesionego z innych, lepszych czasów stylu walki. Jeśli są, dotyczą tylko jednego – że nie masz tak silnego ciosu, by pokonać pięściarzy tak potężnych jak bracia Kliczko. Wygrywałeś i wygrywasz walki w przekonywujący, efektowny sposób, po pojedynkach z tobą twarze rywali wyglądają – pożyczając cytat od Arreoli –„jak fizjonomia Szreka”. Ale oni ciągle stoją...
TA: Pracujemy nad siłą uderzenia. Szczególnie z prawej ręki. Kiedy zdobywałem tytuły mistrza świata w wadzie półciężkiej i junior ciężkiej, moje boksowanie opierało się na liczbie zadawanych cisósów, kombinacjach i precyzji. To był mój styl i sprawdzał się perfekcyjnie. Zaczynając walczyć z ciężkimi, potrzeba więcej siły ciosu, nokautów. Ja wiem o tym, wie o tym Roger. Ciągle będę pięściarzem, który będzie frustrował przeciwników szybkością i kombinacjami, ale moja prawa ręka, z całą siłą idącą z ułożenia nóg i całego ciała, będzie kończyła walki. Wierzę trenerowi – lewa przygotuje, prawa skończy.
Rozmawiał: Przemek Garczarczyk
garnekmedia.blogspot.com