TRENER FOREMANA: NIE CHCIAŁEM, BY KOŃCZYŁ WALKĘ NA DESKACH
Joe Grier, szkoleniowiec Yuri Foremana (28-1, 8 KO), podczas konferencji prasowej opowiedział jak w jego oczach wyglądała walka z Miguelem Cotto (35-2, 28 KO) po feralnym upadku podopiecznego.
- Kiedy tylko zobaczyłem jak upada i próbuje powstać, wiedziałem, że to poważna kontuzja. Nie sądziłem jednak, że to może być koniec. On ma niezwykłe serce do walki, to nie mogło sie wtedy skończyć. Gdy jednak obrywał coraz mocniej zrozumiałem, że nie poradzi sobie z Cotto nie będąc sobą. Niemobilny Yuri nie miał szans w tym pojedynku. On wciąż odpowiadał, nawet nie myślał o końcu, ale miałem dość oglądania jak Cotto bezkarnie go obskakuje i bije z każdej pozycji. Rzucając ręcznik chciałem oszczędzić mu cierpienia i przykrości. Przy takiej kontuzji ryzyko ciężkiego nokautu było ogromne, a on nawet nie mógł unikać ciosów - twierdzi Grier.
- Ten obiekt jest doprawdy wspaniały. Yankee Stadium - te dwa słowa powinny wystarczyć za cały opis. Dla każdego zaangażowanego w ten projekt, było to wspaniałe doświadczenie - powiedział po gali Bob Arum, prezydent Top Rank.
p.s proszę w razie czego o link.
THX!!
Z tej walki mozna wyciagnac jeden wniosek: ze wynik tak naprawde nie ma az tak duzego znaczenia. Ogladanie Foremana dajacego z siebie wszystko to bylo cos wiecej niz tylko wygrana. Zdobyc uznanie jest duzo ciezej niz cyferke na karcie wygranych.
Wiekszosc ludzi bedzie szukala wymowek dla swoich porazek, czy tez tego ze nie zyja tak jakby tego chcieli. Foreman tego nie zrobil i walczyl najlepiej jak tylko mogl w danej chwili, bez wzgledu na to czy jego kolano chcialo mu w tym pomagac czy nie.
Yuri moze nie wygral walki, ale wygral serca i respekt nie tylko swoich fanow, ale rowniez wielu fanow boksu, a tego nikt mu nie odbierze."
fajna wypowiedz.
chyba najlepiej oddaje co dzialo sie w ringu