SAM NA SAM Z TOMASZEM ADAMKIEM

Przemek Garczarczyk, foto:Mike Gladysz, ASInfo

2010-04-28

„Zaciskałem zęby i walczyłem”

Co działo się  za kulisami obozu treningowego w Houston i już przed walką w kalifornijskim Ontario, jak odpoczywa się po 12-rundowej wojnie z bardzo trudnym rywalem, ci się będzie piło na prywatnym spotkaniu Tomka Adamka z Chrisem Arreolą i wreszcie jak dalej potoczy się kariera „Górala” – na gorąco w wywiadzie z nową sensacją wagi ciężkiej – Tomaszem Adamkiem.

Oglądałeś już  swoją walkę w telewizji?
Tomasz Adamek: Przyznam szczerze, że jeszcze nie, może znajdę na to czas dzisiaj. Słyszę od wszystkich, że jest co oglądać, że był show. Może ja się też zabawię.

- Wszyscy wiemy, jak ciężko pracują bokserzy na dwumiesięcznych, a czasami nawet dłuższych obozach treningowych? A jak się odpoczywa po takiej wojnie?
TA: Ja mam  w sobie tyle siły, że już dziś jestem zregenerowany. Byłem za zakupach z żoną. Tak naprawdę nie lubię się ruszać poza dom, bo 20 lat włóczę się po świecie i jak jestem w domu z rodziną to czuję się najlepiej.

- Powiedz, że umówiłeś  się już na tenisa...
TA: Jeszcze nie, ale może w czwartek już zabiorę rakiety na kort. Byłoby wcześniej, ale te bąble na stopach. Sam widziałeś, że praktycznie przez trzy dni przed walką nie mogłem chodzić dłużej niż  15 minut, a pierwsze dni leżałem z laptopem w łóżku, bo nie mogłem stopy postawić na podłodze.

- Kibice zarzucają nam, że nie pisaliśmy o tym przed walką.
TA: Nie pisaliśmy, bo druga strona słucha i wyciąga wnioski. Nie pisałeś też o tym, jak w Houston chodziłem przez dwa tygodnie, niedługo przed walką, na  specjalne zabiegi lecznicze na przemęczone plecy, czy o tym, że całe prawe przedramię miałem sine, bo na ostatnim sparingu waliłem niskiego sierpowego, którego Dominick Guinn sparował łokciem dosłownie kilka centymetrów za miejscem, gdzie kończy się ochrona rękawicy. Wieczorem zrobiła się sina bulwa wielkości małego jabłka, a jeszcze bardzie sini byli Roger i Ronnie, bo myśleliśmy, że to pękniecie i trzeba odwoływać walkę, cała robota, tyle wysiłku na marne w ostatniej minucie ostatniego sparingu.  Następnego dnia było lepiej, ale nikt z nas nie wie, czy byłbym w stanie kontynuować walkę, gdyby to samo zdarzyłoby się w Ontario, kiedy byłem na ringu z Chrisem.



- Miałeś tam co robić  – nacierający jak byk na torreadora Chris, odlepiająca się podeszwa od Everlastów...
TA: Nie, to była groza. Czułem, że mi coś klapie pod nogą, zacząłem skakać na jednej bo wiedziałem, że jak się zacznę przyglądać co się dzieje z butem, nie będę patrzył w oczy Arreoli, to Chris walnie mi bombę i może być po walce. Jeszcze w życiu coś takiego mi się nie zdarzyło, nigdy czegoś takiego też nie widziałem. Nie dość, że mi odpada podeszwa w butach kupionych pięć dni temu, to jeszcze w tej nodze, gdzie mam więcej pęcherzy. Zacisnąłem zęby i walczyłem, a teraz czekam, żeby Everlast zaproponował mi reklamę, bo takich zbliżeń w HBO jeszcze nie mieli. (śmiech)

- Zawsze powtarzasz, że dla ciebie walka z pięściarzem na śmierć i życie nie oznacza, że musisz go nienawidzić. Arreola pokazał ogromną klasę, gratulując ci sukcesu i pijąc z setkami twoich polskich kibiców już po walce.
TA: Tak powinno być –  sport uczy przegrywania i wygrywania w takim samym stopniu. W tej walce nie było zresztą przegranego, bo Chris walczył bardzo dobrze, razem stworzyliśmy wielkie widowisko i zasłużył na kolejną dobrą walkę, nie ma dwóch zdań. Wiedziałem, że to równy facet i podtrzymuje moje zaproszenie: Chris, wpadnij do Newark, będziemy jedli góralskie jadło, ty przynieś Coronę, ja doniosę naszego Żywca.

- Zgodnie z obietnicą, HBO dało już ci swoją datę – 9 października. Przyzwyczaiłeś fanów, że dostarczasz emocji co dwa miesiące, a teraz przerwa. Nie dają ci odpocząć, chcą, żebyś pobijał rekordy jak z Księgi Guinnessa..

TA: Nikt w historii boksu nie walczy na tym poziomie częściej niż ja. Trzy walki w ciężkiej w ciągu siedmiu miesięcy? To obłęd, praktycznie od walki z Cunninghamem nie miałem normalnego odpoczynku, a 20 lat już nie mam. Nawet gdybym miał to i tak jak mówisz to byłoby do księgi rekordów. Mamy datę 9 października, dziękuję za to HBO, ale ostateczne decyzje podejmie mój menedżer Zyggi Rozalski. Walki na HBO to wielka sprawa, ale my celujemy w jeszcze ważniejszą – historyczny tytuł mistrza  świata. To jest nasz najważniejszy cel. Jak to mądrze mówią – nigdy nie mów nigdy.

- Jesteś na czwartym miejscu w klasyfikacji Ringu wagi ciężkiej. To się nie udało nikomu. Jest to właściwa ocena sił w ciężkiej?

TA: Właściwa, bo dzieło fachowców, ci co są przede mną, zyskali ich uznanie.  Ja walczę o moje pozycje nie wypowiadając się dla prasy, ale  wygrywając na ringu. To się sprawdza, nie będę niczego zmieniał.

- 500 polskich kibiców, wzmocnionych przez sporą grupę tych amerykańskich przekrzyczało 5,5 tysiąca meksykańskich...
TA: Nie ma lepszych na świecie, Amerykanie się za głowę łapali, jak nasi zaczęli śpiewać. Dziękuje wam bardzo, dla was walczę, jak jest ciężko to wasz doping pomaga. Uściski dla wszystkich, którym nie zdążyłem podziękować. Wy też wygraliście w Ontario.

Rozmawiał: Przemek Garczarczyk
garnekmedia.blogspot.com/