FROCH: CALZAGHE POŻAŁUJE SWEJ DECYZJI

Leszek Dudek, boxingscene.com

2010-04-22

Mistrz WBC w kategorii superśredniej, Carl Froch (26-0, 20 KO) w końcu zdał sobie sprawę z tego, że jego walka z Joe Calzaghe (46-0, 32 KO) prawdopodobnie nigdy się nie odbędzie. Gdy w grudniu 2008 roku "Kobra" pokonał Jean Pascala (25-1, 16 KO) i zdobył mistrzowski pas, a kilka miesięcy później obronił go nokautując Jermaina Taylora (28-4-1, 17 KO), na ustach wszystkich Brytyjczyków był potencjalny pojedynek Froch-Calzaghe. "Włoski Smok" zawiesił jednak rękawice na kołku i nie chciał wracać z emerytury. Froch uważa, że pewnego dnia Calzaghe pożałuje swej decyzji.

- Nie sądzę, by ta walka mogła kiedykolwiek się odbyć. Zwłaszcza teraz, gdy wiemy już jak Calzaghe prowadził się po zakończeniu kariery. On ma 38 lat. Nim wygram Super Six minie kolejnych kilkanaście miesięcy, a może nawet dwa lata. To będzie za późno, by mógł się choć trochę pozbierać. W tym momencie nie obchodzi mnie czy on jeszcze wróci z emerytury. Mam mnóstwo pieniędzy w banku, moja rodzina jest zabiezpiecznona.  Jestem szczęśliwy. Szkoda, że on nigdy nie odważył się wyjść ze mną do ringu. Jeśli chcesz być najlepszy, musisz walczyć z najlepszymi. Był okres kiedy mówiono, że on jest na szczycie. Chciałem wtedy się z nim zmierzyć, ale on wolał uciec. Koniec historii. To on będzie żałował, a nie ja - powiedział 32-letni mieszkaniec Nottingham.

Już w najbliższą sobotę Froch stanie do walki z Mikkelem Kesslerem (42-2, 32 KO). Duński pięściarz nigdy nie przegrał przed swoją publicznością, a pojedynek odbędzie się w Herning. Ponadto Brytyjczyk raczej nie może spodziewać się tłumów swoich najwierniejszych fanów, gdyż powodu zawieszenia lotów nad północną Europą mogą oni nie dotrzeć.

- Taktyka jest zawsze taka sama. Muszę wygrać za wszelką cenę. Nie dbam o to czy będzie to nokaut, czy zwycięstwo na punkty. Ważne, że tej nocy wciąż będę mistrzem świata. Im krócej trwa walka, tym lepiej. Nie płacą nam za nadgodziny - oświadczył Froch.