MARTINEZ: MOGĘ ZNOKAUTOWAĆ PAVLIKA

Wojciech Czuba, Boxing News

2010-04-13

Już 17 kwietnia mistrz świata federacji WBC w wadze junior średniej, Sergio Martinez (44-2-2, 24 KO), skrzyżuje rękawice z królem kategorii średniej, championem federacji WBC i WBO Kellym Pavlikiem (36-1, 32 KO).

35-letni argentyński mańkut, był jednym z najlepszych pięściarzy w swojej kategorii wagowej ostatnich lat. Jego szybkość, pewność siebie i doskonała technika, zapewniły mu miejsce w ścisłej czołówce kategorii do 154 funtów. Teraz Sergio zamierza powtórzyć swój sukces w wadze średniej.

Williamsa wszyscy się bali.

Z Pavlikiem miał się spotkać już rok temu, ale ostatecznie do starcia nie doszło. Szerszej publiczności Martinez dał się poznać, po niesamowitym pojedynku z Paulem Williamsem. Walka ta, została uznana przez wielu obserwatorów za jedną z najlepszych w 2009 roku. Już jej pierwsze trzy minuty były niesamowite. Sergio znalazł się na deskach, ale w chwilę później, posłał na nie swojego faworyzowanego przeciwnika. Następnie do ostatniego gongu, tych dwóch mańkutów, wyprowadzało naprzemian potężne ‘bomby’ i prezentowało wspaniałą technikę. Ostatecznie zwyciężył Williams, ale Martinezowi porażka w żaden sposób nie przyniosła wstydu.
- Nikt nie chciał wtedy walczyć z Paulem Williamsem, bo wszyscy się go bali. Jednakże kiedy okazało się, że mój pojedynek z Pavlikiem po raz drugi nie dojdzie do skutku, chwyciłem za telefon i powiedziałem ludziom z jego obozu, że jestem gotowy. To była szybka decyzja, a on się zgodził.

- Daliśmy ludziom ekscytującą walkę i zaprezentowałem się niej z jak najlepszej strony. Może nie do końca zgadzam się z punktacją sędziów, ale przynajmniej wiem, że jestem w stanie rywalizować i wygrywać z najlepszymi na świecie. To starcie kandyduje do ‘walki roku’ i jestem z tego dumny, bo to mówi samo za siebie.

Nigdy nie oglądam się wstecz.

Grudniowa przegrana z Williamsem zakończyła 9- letnie pasmo sukcesów Argentyńczyka. Wcześniej pokonał go tylko Antonio Margarito w 2000 roku, na ringu w Las Vegas. Sergio miał wtedy 17 zwycięstw na koncie i po raz pierwszy walczył wtedy poza granicami Argentyny.
- Ta porażka w 7 rundzie, strasznie mnie na początku załamała. Na swoją obronę mogę powiedzieć, że pierwszy raz występowałem wtedy poza Argentyną. Na szczęście bardzo szybko smutek przerodził się w sportową złość. Zacząłem trenować jeszcze więcej i jeszcze ciężej niż zwykle. Skupiłem całą swoją uwagę tylko i wyłącznie na boksie i na tym, aby stać się jeszcze lepszym pięściarzem. Ja nigdy nie oglądam się wstecz, ale ta pierwsza porażka, była punktem zwrotnym w mojej karierze.

Martinez zwariował.

Niewielu kibiców wie, że pierwszą miłością Martineza nie było pięściarstwo, ale sport, który w jego kraju jest prawie religią, czyli piłka nożna. W wieku 20 lat, był tylko o krok od zostania zawodowym piłkarzem.  
- Byłem zawodnikiem małego, lokalnego klubu ‘Claypole’. Kiedy jako napastnik zdobyłem mnóstwo goli, zainteresowali się mną trenerzy z profesjonalnego klubu ‘Los Andes’. Bardzo szybko przedstawili mi kontrakt, który był niezwykle lukratywny, jak na owe czasy. Jednakże mój wujek Ruben Paniagua, zaproponował żebyśmy się jeszcze wstrzymali z podpisywaniem. Stwierdził, że powinienem jeszcze trochę potrenować i dzięki temu otrzymam jeszcze lepszą ofertę.
 
- To właśnie on wymyślił, że najlepszym sposobem, abym podniósł swoją wydolność i rozwinął się fizycznie, będą treningi bokserskie. Jak wielu początkujących amatorskich bokserów, moim idolem był Carlos Monzon. Im więcej czasu spędzałem z moim wujkiem na sali treningowej, tym bardziej mi się to podobało. Odkryłem, że mam do tego sportu talent i że sprawia mi on przyjemność.

- Po namowach mojego innego wujka Raula, postanowiłem, że spróbuję swoich sił jako bokser. Wielu ludzi stwierdziło, że zwariowałem! Przecież miałem świetną ofertę od klubu piłkarskiego i byłem bardzo dobrym napastnikiem. Nagle, w wieku 20 lat, po kilku miesiącach treningu postanawiam, że chcę być bokserem. Im się to w głowie nie mieściło. Stwierdzili, że mam nie po kolei w głowie.

Pavlik popełnił błąd.


Jako amator Sergio stoczył 41 walk, z których jedną przegrał. Dwa razy wywalczył mistrzostwo swojego kraju. W 1997 roku reprezentował Argentynę na mistrzostwach świata na Węgrzech. Swoją drugą walkę przegrał 11-9, z reprezentantem Rumunii Adrianem Diaconu, późniejszym zawodowym mistrzem świata federacji WBC, w wadze półciężkiej. Tuż po mistrzostwach świata, podpisał kontrakt zawodowy i tak, po 13 latach staje naprzeciwko mistrza świata federacji WBC i WBO, groźnego Kelly’ego ‘Ducha’ Pavlika.
- Myślę, że nasze spotkanie było nieuniknione. Obaj jesteśmy najlepsi i wiem, że posiadam odpowiednią szybkość i umiejętności, aby stać się mistrzem świata w dwóch kategoriach wagowych.

- Pavlik został pokonany przez Bernarda Hopkinsa, który wygrał każdą rundę i zdeklasował go. Nie ujmując nic Hopkinsowi, on jest już starym człowiekiem, a i tak wypunktował Pavlika.

- Ja jestem teraz w swojej szczytowej formie. To będzie duży błąd Pavlika, on nie radzi sobie z pięściarzami, którzy mają tak szybkie dłonie i nogi jak ja. Jestem 10 lat młodszy od Hopkinsa i 20 procent szybszy od niego. Dlatego jestem przekonany o swoim zwycięstwie.

Ja mam w pięściach moc.

Niewątpliwie, to właśnie szybkość, wielu bokserskim znawcą imponuje w Martinezie najbardziej. Zgodnie twierdzą, że to właśnie dzięki niej wygrywał większość swoich walk. Komentator telewizji HBO, Jim Lampley, który oglądał jego starcie z Williamsem opisał go następująco:
- Najszybszy pięściarz kategorii do 154 funtów, jakiego kiedykolwiek widziałem.

Sam Sergio doskonale zdaje sobie sprawę, ze swojej najgroźniejszej broni.
- Szybkość zawsze była moją najmocniejszą stroną. Dodatkowo nie mam waty w rękawicach. Wszyscy wiedzą, że potrafię ranić i posyłać na podłogę dużych gości, takich jak na przykład Williams. Niewielu zdołało tego dokonać, mi się udało bo posiadam w pięściach moc, która w połączeniu z szybkością staje się groźną bronią.

- Dlatego wiem, że mogę znokautować Pavlika. Wierzę w siebie w 100 procentach, a moją dodatkową motywacją jest przyszłość mojej rodziny. Dlatego trenuję jak nigdy dotąd trzy razy dziennie, aby być w życiowej formie i zwyciężyć!

Wielu kibiców wierzy, że argentyński pięściarz sprawi 17 kwietnia sensację i pokona Pavlika. O tym, że jest to możliwe, przekonał wszystkich już raz Bernard Hopkins. Wydaje się, że jeżeli ‘Maravilla’ zastosuje podobny plan taktyczny, to może być sprawcą kolejnej niespodzianki. Jednakże, jak będzie w rzeczywistości, przekonamy się dopiero za tydzień. Czy będzie to kolejna kandydatura do ‘walki roku’? Bardzo możliwe.