KIBIC WŚCIEKŁY, WALKA DESPERATA Z TCHÓRZEM

Tomasz Ratajczak, blog.bokser.org

2010-03-29

Oglądając walkę bokserską kibic oczekuje emocjonującej rywalizacji twardych mężczyzn, w której zapadnie jednoznaczne rozstrzygnięcie. Jednak gdy w sportową rywalizację wkrada się duch będący zaprzeczeniem reguł fair play, psuje to całe widowisko. Tak niestety stało się minionej nocy w Detroit. Interesujące starcie Artura Abrahama z Andre Dirrellem zostanie zapamiętane głównie z powodu skandalicznego incydentu, który miał miejsce w 11 rundzie.

Opinie kibiców będą z pewnością podzielone. Niektórzy za jedynego winowajcę uznają Abrahama, który ewidentnie sfaulował Dirrella, zadając cios rywalowi klęczącemu na macie ringu. Inni będą wskazywać na równie niesportowe zachowanie Dirrella, który odpowiedział Abrahamowi pięknym za nadobne i wykorzystując faul przeciwnika, symulował ciężki nokaut, by w ten sposób uzyskać zwycięstwo przez dyskwalifikację. Moim zdaniem skompromitowali się obaj i zwyczajnie nas kibiców okradli. Tak, to była kradzież. Płacimy za bilety lub możliwość oglądania transmisji telewizyjnej na kodowanym kanale i oczekujemy czystej walki. Do tego zobowiązują się również wobec nas i siebie pięściarze. Gdy z premedytacją łamią reguły gry, stają się złodziejami i oszustami.

Większe brzemię winy spoczywa jednak na Dirrellu. Walczył na swoim terenie, radził sobie w tym pojedynku znakomicie, a jednak nie zapanował nad strachem i wykorzystał nadarzającą się okazję, by zrejterować. Tak, to była ucieczka. Dirrell prowadzący tę walkę na punkty zorientował się, że zwycięstwo wymyka mu się z rąk, gdyż zdesperowany Abraham przypuścił w ostatnich rundach gwałtowny atak. Więc gdy los podsunął mu okazję do wcześniejszego i szczęśliwego zakończenia, skwapliwie z niej skorzystał. Ale tak nie postępują twardzi mężczyźni, prawdziwi pięściarze. Aktorska zagrywka Dirrella jest wielką plamą na jego honorze. Można było wyraźnie zaobserwować, że zamortyzował odchyleniem głowy faulujący cios Abrahama, chwilę zastanowił się, po czym odegrał swój żałosny spektakl aktora ze spalonego teatru, udając ciężkie zamroczenie i brnąc w tę kuriozalną maskaradę, po ogłoszeniu werdyktu zalewał się łzami i schodził z ringu podtrzymywany przez sekundantów. Nie było to zachowanie godne miana pięściarza.

Ale winny jest również Abraham. Ważną cechą pięściarza jest opanowanie i z tego akurat zawodnik ten słynął jak mało kto. Jednak w starciu z Dirrellem stracił kontrolę nad swoimi emocjami. Złożyło się na to kilka elementów: przypadkowy nokdaun w 4 rundzie, gdy po raz pierwszy w karierze padł na deski, bardziej na skutek złego ustawienia nóg niż ciosu Dirrella, następnie rozcięcie łuku brwiowego, utrudniające walkę z powodu krwi obficie zalewającej oko, skandaliczny błąd sędziego ringowego, który nie liczył Dirrella w sytuacji ewidentnego nokdaunu w 10 rundzie, wreszcie złość z powodu wyraźnej przewagi punktowej rywala. W następnym starciu Abraham dał upust narastającej frustracji i grzmotnął Dirrella, klęczącego na macie ringu po poślizgnięciu. Jednak po tym grzmocie nie nastąpiła błyskawica, gdyż jak wspomniałem wyżej, cios jedynie musnął szczękę Dirrella. Gdyby Amerykanin nie odegrał swojego aktorskiego show, walkę wznowiono by po krótkiej przerwie i odjęciu Abrahamowi punktu za niesportowe zachowanie. Dirrell miałby zwycięstwo już niemal w kieszeni. On jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jego kieszeń jest dziurawa jak polski budżet. Widać to było po jego niewyraźnej minie w narożniku, podczas przerwy przed tą feralną 11 rundą. Wybawienie z kłopotu przyszło z najmniej oczekiwanej strony – stał się nim faulujący prawy sierpowy rywala.

Jakie powinny być konsekwencje tego skandalicznego wydarzenia? Moim zdaniem, jeśli obaj pięściarze chcą zmazać plamę na swoim honorze – dotyczy to zwłaszcza Dirrella – powinni za wszelką cenę dążyć do rewanżu, nawet poza turniejem Super Six, w ramach którego odbyła się ich walka. Dopóki to nie nastąpi, pozostanie niesmak, a kibice będą mieli pełne prawo czuć się oszukanymi.

Wpis pochodzi z www.blog.bokser.org.