Z RONNIE SHIELDSEM NA TRENINGU TOMKA W HOUSTON

Przemek Garczarczyk, ASInfo

2010-03-24

"Góral będzie jak baletnica"

Z wygodnego, dwusypialniowego apartamentu Tomka Adamka do sali w której trenuje od ponad trzech tygodni z Ronnie Shieldsem jedzie się dokładnie trzynaście minut. „Mam wszystko zapisane w nawigacji, bez niej by człowiek w Houston zginął. Sam widzisz te betonowe serpentyny autostrad nad nami. To jak rollercoaster” – mówi Tomek, kiedy wsiadamy do wynajętego na całe osiem tygodni białego „chryslera 300”. To mój pierwszy dzień w Houston, więc zaczynam od rozmowy z Ronnie Shieldsem, trenerem Adamka. Gdzie jest po miesiącu treningów z „Góralem”? Czy wszystko układa się tak jak chciał?

Sala gdzie trenuje Tomka Ronnie Shields to klasyczna amerykańska salka, gdzie wszystko podporządkowane jest wygodzie pięściarza, nic nie jest na pokaz, nie ma niepotrzebnego przepychu. Siadamy na ringu pamiętającym lepsze czasy, na tle plakatów reklamujących mistrzowskie walki podopiecznych Shieldsa – Kermita Cintrona, który ma zajęcia zaraz po Tomku, czy Juana „Baby Bull” Diaza, który jako pierwszy przywitał polskiego pięściarza. Popołudniowy trening (ten poranny zaliczę w czwartek) zaczyna się od trzech rund walki z cieniem. Shields nie spuszcza oka z Adamka, cały czas korygując to co mu się nie podoba. „Po kombinacji natychmiast schodzisz głową na dół, zmieniasz pozycję i znowu atakujesz. Cały czas w ruchu, nie ma chwili przerwy” – pokrzykuje Ronnie. Jest dopiero koniec marca, a w Houston jest już 20 stopni ciepła i chyba 80 procent wilgotności. Asystent Shieldsa daje Tomkowi popić trochę wody ale czasu nie ma zbyt wiele - przerwy między rundami trwają tylko 15 sekund.

Po trzech rundach walki z cieniem, Ronnie zakłada ochraniacze,  a Tomek przez sześć rund trenuje zejścia z linii ciosów, serie uderzeń, ma uciekać przed symulowanymi ciosami Shieldsa, a przede wszystkim ustawiać się tak, by 24 kwietnia Chris Arreola bił tylko w powietrze. Od tego zaczynam naszą rozmowę...

- Jak będzie chciał  walczyć z Tomkiem Arreola?
Ronnie Shields: W tylko jeden sposób jaki potrafi – będzie chciał zmniejszyć ring, zamknąć Tomka w narożnikach, ustawić go sobie tak, żeby łatwo go było trafić. To jego jedyna szansa i to powtarzam Tomkowi w każdej chwili, zresztą sam słyszałeś – do ósmej rundy musisz go frustrować, ustawiać się po swoich uderzeniach pod takim kątem, że on nie będzie potrafił ciebie uderzyć.

- W kontrakcie jest klauzula, że ring nie może być mniejszy niż 20 stóp...
RS:...ale ja i tak go zmierzę, bo nikomu tam nie wierzę. Oni by najchętniej chcieli walczyć z Tomkiem w małej klatce, gdzie nie mógłby się ruszyć, ani w  lewo ani w prawo. Arreola bije mocno jeśli widzi przed sobą cel, znacznie gorzej, kiedy cel jest ruchomy. Podkreśl jedną rzecz – szybko poruszać się po ringu nie znaczy w tym przypadku uciekać. Tomek nigdzie nie będzie przed Arreolą uciekał, Cris niech na to nie liczy. Zwracam uwagę Tomkowi nawet na centymetrowe różnice w ustawieniu nóg, szczególnie po zadanych ciosach, bo takie różnice mogą zadecydować czy Arreola będzie w stanie oddać uderzenie, czy nie. To taki bokserski balet, ale „Góral” w  tańcu jest bardzo dobry.

- Patrząc na dzisiejszy trening widać wyraźnie, że dla Adamka decydujący będzie lewy prosty i czasami wręcz centymetrowa precyzja w poruszaniu się po ringu.
RS: Tego dokładnie chcemy. Praca nóg  i szybkość wygra Adamkowi tę walkę,  choć jak tak będzie mu rosła siła ciosu, jak mu rośnie w ostatnich tygodniach, to wcale bym się nie zdziwił, jak skończy się przed czasem. Nie myślałem tak jeszcze parę tygodni temu, ale teraz jak czuję na ochraniaczach siłę jego lewego prostego i  bity na razie tylko na 70 procent prawego prostego, to nie wiem jak długo Arreola będzie w stanie przyjmować lewą Tomka i nie dać mu szansy na cios z prawej. Najwyżej do siódmej rundy. I to zakładając, że będzie w życiowej formie kondycyjnej, ale kto w to uwierzy?



- Prawie nie trenujecie uderzeń  na korpus, wszystko idzie na głowę Arreoli...
RS:  Bo że by kogoś  dobrze trafić na korpus trzeba przed nim stać, a tego nie chcemy. Inaczej – nie chcemy tego do późnych rund, później to nie będzie miało znaczenia, bo Tomek nie straci pracy nóg i naturalnej szybkości, a Arreola będzie się zastanawiał co go skusiło, żeby zdecydować się na walkę z tym Polakiem.

-  Po stronie Arreoli zostaje ciągle siła ciosu. Z tym musicie się liczyć.

RS: Nie zapominamy o tym, ani przez chwilę, nie będzie bijatyki z Arreolą, powtarzam to Tomkowi dosłownie każdego dnia. Jednym, dwoma ciosami do piątej rundy Arreola może rozstrzygnąć walkę na swoją korzyść i to będzie jego podstawowa taktyka. Ale do tej pory nie pokazał mi w żadnej walce niczego, co mnie przekonuje, że potrafi Adamka czymś zaskoczyć, bo będzie bił jednym ciosem. Później też będzie atak jednym uderzeniem, ale takim, który będzie można zauważyć z ostatniego rzędu hali w Ontario. Taki cios Tomek też zauważy.

- Czy sparującemu z Tomkiem Dominikiowi Guinnowi dajesz instrukcję bycia Arreolą?
RS: Nie, bo Dominik jest szybszy niż Arreola, to nie miałoby sensu. Mówię Guinnowi to samo: bądź sobą, ale proszę cię o jedno – ciągle atakuj Adamka, nie pozwalaj mu na chwilę odpoczynku, ma być ciągła presja. To samo powiem Steve Collinsowi (22-1, 15 KO), który będzie  od przyszłego tygodnia drugim sparingpartnerem Tomka. Ciągła presja, niech Adamek czuje na sobie oddech rywala.



Kończy się trening, żegnam się z mokrym od potu Shieldsem. W środę nie będzie sesji na pływalni, bo Tomka czeka sparing z Guinnem. Jeszcze spotkanie na późnym lanczu z polskimi przyjaciółmi poznanymi w Houston - Krzysztofem, właścicielem firmy produkującej podzespoły do wież wierniczych oraz maklerem giełdowym Ryśkiem – i Tomek wraca do apartamentu. Odpoczynek przy internecie i przed telewizorem i telefoniczna rozmowa z rodziną kończy kolejny dzień w Teksasie. Do walki, która może zadecydować o bokserskich losach „Górala” został miesiąc i jeden dzień.

Przemek Garczarczyk z Houston
www.garnekmedia.blogspot.com