BROOK: PO ZNOKAUTOWANIU BIENIASA OBEJRZĘ PACQUIAO

Leszek Dudek, boxingscene.com

2010-03-10

Już w najbliższy piątek brytyjski prospekt Kell Brook (20-0, 13 KO) zmierzy się z Krzysztofem Bieniasem (39-3, 16 KO) na Echo Arena w Liverpoolu. Stawką walki będzie należący do Polaka interkontynetalny pas WBO w kategorii półśredniej oraz pozycja oficjalnego pretendenta do dzierżonego przez Mannego Pacquiao trofeum. Filipińczyk wyjdzie do ringu już następnej nocy, by w pierwszej obronie zmierzyć się z Joshuą Clottey'em.

- Po znokautowaniu Bieniasa zamierzam usiąść przed telewizorem i obejrzeć walkę Pacquiao - powiedział 23-letni Brook. - Gdybym nie walczył w piątek, to pewnie wybrałbym się do Stanów, by zobaczyć to na żywo. Manny to ktoś z kim każdy chciałby się zmierzyć, on i Mayweather. Jeden z nich jest dziś najlepszym pięściarzem P4P. Pacquiao nie jest niezniczalny, przegrywał już kiedyś. Po prostu do pokonania Mannego potrzeba kogoś wyjątkowego. Oczywiście potrzebowałbym więcej walk przed pojedynkiem z nim, ale gdyby do starcia doszło już teraz to mniej obchodziło by mnie kto wygra, a bardziej, że to się w ogóle odbywa.

- Cotto byłby świetnym rywalem dla mnie - twierdzi Brook. - To byłby taki mały rewanż za to, że przed rokiem pokonał Michaela Jenningsa. To pięściarz klasy światowej, ale być może najlepsze już za nim. Wyobrażam sobie scenariusz, w którym Pacquiao oddaje tytuł i do walki o niego wyznaczeni zostajemy ja i Cotto. Dorastałem, gdy Ricky Hatton czekał na swoją szansę próbując dopaść Kostię Tszyu. Wtedy zdałem sobie sprawę, że należy być cierpliwym i mieć absolutną pewność dokonując kolejnych wyborów. Moja chwila dopiero nadejdzie, z każdą walką nabieram pewności siebie.