FILIPIŃSKA FURIA - PODSUMOWANIE GALI

Przemysław Mrzygłód, blog.bokser.org

2010-02-14

Tekst czytelnika z www.blog.bokser.org.

Wczorajszą galę w Las Vegas, zorganizowaną i wypromowaną przez grupę Top Rank, śmiało możemy określić jako filipińską noc boksu. Na trybunach zasiadło wielu sympatyków pięściarstwa z tego kraju, a w głównych wydarzeniach wieczoru wystąpiło aż czterech rodaków Manny'ego Pacquaio, z czego trzech, w próbowało swoich sił w walkach mistrzowskich. Wśród widzów nie zabrakło też i samego "Packmana", który oprócz dopingowania swoich rodaków, zachęcał także wszystkich do wpłacania pieniędzy na rzecz schorowanego Z Gorresa. Gorres, również Filipińczyk, do tej pory nie może w pełni wydobrzeć po tragicznej dla niego w skutkach walce z listopada ubiegłego roku, kiedy to po ciężkich, okupionych zdrowiem 10 rundach, pokonał Luisa Melendeza.

Zanim jednak filipińska furia rozgorzała w Las Vegas na dobre, w ringu zobaczyliśmy dwóch bardzo ciekawie zapowiadających się prospektów. Rosjanin Matwiej Korobow, zapewne przyszły czołowy zawodnik kategorii średniej, już w pierwszej rundzie poradził sobie z bardzo przeciętnym Lamarem Harrisem. Z kolei drugą zwycięską, zawodową walkę zanotował Jose Benavidez Jr. Benavidez już teraz jest kreowany na przyszłą gwiazdę światowych ringów. Jako 16-latek wygrał turniej National Golden Gloves, stając się najmłodszym mistrzem w historii tego turnieju, w swojej kategorii wagowej. Świetne warunki fizyczne, duża szybkość, opieka Freddiego Roacha i możliwość sparowania z takimi zawodnikami jak Amir Khan czy Guillermo Rigondeux, to wszystko może napawać dużym optymizmem, w kontekście przyszłej kariery tego bardzo młodego boksera.

BERNABE CONCEPCION vs MARIO SANTIAGO UD 10 (98-91,96-93, 97-92)

Pierwszym Filipińczykiem, który zaprezentował się na wczorajszej gali był 23-letni Bernabe Concepcion. Ten młody zawodnik po głupiej porażce ze Stevenem Luevano w walce o tytuł WBO kat. piórkowej (dyskwalifikacja za uderzenie po gongu, do momentu przerwania walki Concepcion toczył wyrównany bój z rywalem) wrócił w sobotni wieczór na ring, a jego rywalem był bardzo twardy i niewygodny Portorykańczyk Mario Santiago, który w czerwcu 2008 roku, ze wspomnianym już wcześniej Luevano zremisował. Początek walki należał wyraźnie do lubiącego walczyć z kontry Filipińczyka. Był bardziej ruchliwy, dobrze unikał groźnego, długiego prawego prostego rywala i choć nie zadawał zbyt wielu ciosów, trafiał za to z dużą skutecznością. Mniej więcej od 3 rundy, pasywny dotąd Santiago zaczął boksować o wiele agresywniej, co spowodowało, że pojedynek bardziej się wyrównał. W rundzie 6, po obustronnej wymianie, szybki prawy prosty Concepciona spowodował utratę równowagi u przeciwnika, a sędzia ringowy pojedynku został zmuszony do wyliczenia Portorykańczyka do 8. Niemniej ten nokdaun nie podziałał deprymująco na coraz bardziej żywiołowego Santiago, który za wszelką cenę starał się zakończyć pojedynek przed czasem. Concepcion z upływem minut wydawał się być coraz słabszym; przegrał dosyć wyraźnie dwie ostatnie rundy. I choć z przebiegu całej walki należało mu się zwycięstwo, to punktacja jednego z arbitrów: 98-91, pozostawia wiele do życzenia. Pojedynek ten nie miał statusu oficjalnego eliminatora, ale w trakcie jego trwania, komentatorzy podkreślali, że jego zwycięzca spotka się wkrótce z obecnym tego wieczoru na widowni, mistrzem świata WBO, Juanem Manuelem Lopezem. Młody Filipińczyk, choć momentami pokazuje boks z najwyższej półki, bywa niestety podczas samej walki bardzo chimeryczny. Jeżeli jego kolejnym rywalem będzie faktycznie niepokonany Juanma, na takowe przestoje nie może sobie pozwolić.

ERIC MOREL vs GERRY PENALOSA SD 12  (115-113, 113-115, 116-112)

W pojedynku dwóch ringowych weteranów, którego stawką był tytuł interim WBO kategorii koguciej, lepszy okazał się 34-letni Portorykańczyk. Niestety widać było, że w ringu znajduje się dwóch pięściarzy, którzy łącznie mają 72 lata. O zwycięstwie zaważyła taktyka, Morel w pierwszej połowie starcia bardzo rozsądnie utrzymywał na dystans leciwego Filipińczyka, od czasu do czasu uderzał kombinacjami, po czym szybko odskakiwał , udaremniając w ten sposób wszelkie próby przedostania się do półdystansu przez rywala. W drugiej fazie konfrontacji Morel nieco zwolnił, co pomogło Penelaosie w wyprowadzaniu skuteczniejszych akcji. Choć ostatnie minuty należały właśnie do niego, to zwycięstwo Morela było jak najbardziej zasłużone. To on przez większość pojedynku narzucał swój styl i to on częściej trafiał. Zdaje sie, że była to ostatnia poważna walka utytułowanego Penelaosy, który po dotkliwej porażce poniesionej z rąk Juana Manula Lopeza, postanowił wrócić wczoraj na ring, choć odradzał mu to jego trener Freddie Roach.

FERNANDO MONTIEL vs CISO MORALES KO1

Ciso Morales czyli wczorajszy „Filipińczyk numer 3” swoją szansę na tytuł dostał dosyć niespodziewanie. Do tej pory większość zawodowych walk stoczył w swojej ojczyźnie, nie pokonując żadnego uznanego rywala. Można było więc domniemywać, że został dokooptowany nieco na siłę do grona bardziej uznanych rodaków, a zawodnik pokroju Fernando Montiela nie będzie miał z nim żadnych problemów. Wszystkie przypuszczenia potwierdziły się już w 1 rundzie, kiedy to diabelnie mocny cios na granicy pasa, odebrał Moralesowi jakąkolwiek ochotę do dalszej walki. Ferdnando Montiel, wielokrotny mistrz kategorii muszej i supermuszej, w łatwy sposób dołożył do swojej kolekcji pełnoprawny tytuł w limicie do 118 funtów. W spekulacjach co do jego następnego przeciwnika, przewija się nazwisko najlepszego dziś zawodnika kategorii koguciej Hozumi Hasegawy.

NONITO DONAIRE vs MANUEL VARGAS KO3

Najlepszy dziś pięściarz kategorii supermuszej. Nonito Donaire, w drugiej obronie tytułu tymczasowego WBA pierwotnie miał spotkać się z Meksykaninem Gersonem Guerrero. Niestety na kilka dni przed rozpoczęciem gali okazało się, że ten nie może zostać dopuszczony do pojedynku z powodu kontuzji oka (odklejona siatkówka). W trybie awaryjnym ściągnięto boksującego ostatnio w najlżejszej kategorii wagowej Manuela Vargasa. Dysproporcja warunków fizycznych była zauważalna gołym okiem, a oglądanie walki, przypominało wyczekiwanie na wyrok. Sam Donaire zdawał się odwlekać moment egzekucji, aż w końcu w trzeciej rundzie po ładnej kombinacji, kończący ją lewy podbródkowy, posłał Vargasa na deski, z których ten, już sie więcej nie podniósł. Zobaczymy jak teraz potoczą się losy świetnego Filipińczyka i czy dojdzie do wyczekiwanego przez wielu rewanżu z Viciem Darchinyanem.