WASILEWSKI: DAMIAN, WYJDZIESZ DO PROKSY?

Michał Koper, Informacja własna

2010-01-25

Po opublikowanym wczoraj wywiadzie, jakiego BOKSER.ORG udzielił Damian Jonak (24-0-1, 17 KO) skontaktował się z nami prowadzący jeszcze do niedawna karierę pięściarza z Bytomia Andrzej Wasilewski. Szef Bullit KnockOut Promotions odniósł się w obszernej wypowiedzi zarówno do wczorajszego wywiadu jak i  całej sprawy odstąpienia byłego młodzieżowego mistrza WBC wagi junior średniej od kontraktu z "KnockOut-em". Treść wypowiedzi pana Wasilewskiego prezentujemy poniżej.

- Czytałem wywiad z Damianem na bokser.org i pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to sprawa promotorskich dokonań Andrzeja Grajewskiego. Warto wiedzieć bowiem, że to nie pan Grajewski był promotorem wielkich walk Dariusza Michalczewskiego tylko Klaus-Peter Kohl, wielki niemiecki promotor. Damian mija się w tym miejscu całkowicie z prawdą - albo świadomie czyli kłamie albo nieświadomie czyli nie bardzo ma pojęcie, o czym mówi.

- Damian mówi, że żyjemy w wolnym kraju… Zgadzam się, ale to nie oznacza ze można na przykład wejść do sklepu i ukraść telewizor. Nigdy nie byłem pracodawcą Damiana w rozumieniu kodeksowym. Jak w każdym wolnym kraju, Damian dobrowolnie podpisał  z nami kontrakt który nakładał na niego pewne prawa ale także i obowiązki. Wyrzucił jednak ten kontrakt do kosza, kiedy to było dla niego wygodne, czyli "zapomniał" o swoich zobowiązaniach. Tak się nie postępuje w żadnym normalnym, wolnym kraju. To jest po prostu nieuczciwe, nasuwa się analogia do kogoś kto bierze kredyt na zakup np. auta, autem jeździ ale nagle nie chce już płacić rat i argumentuje ze żyje przecież w wolnym kraju. Wstyd. Nieuczciwość jakby jej nie tłumaczyć jest zawsze nieuczciwością. Wśród promotorów bokserskich na świecie mówi się, że wieloletni kontrakt z początkującym zawodowcem przez pierwsze lata chroni interesy zawodnika (bo jeszcze w tym czasie nie ma sukcesów) ale w następnych latach chroni już interesy promotora (bo jak się pojawia sukces to się pojawiają rożne pokusy). To jest dokładnie przypadek Damiana. Nikt nie postawił sprawy uczciwie, nie zapytał, ile zainwestowano w karierę Damiana, nikt nie spytał, ile się należy...Po prostu nikt nie spytał ile kosztuje ten przysłowiowy telewizor w sklepie...Dzindziruk negocjuje z Kohlem swoje odejście, Tomasz Adamek negocjował swoje odejście od Kinga...tak postępują ludzie uczciwi... Dzindziruk negocjuje w tej chwili wykupienie swojego kontraktu, a obóz Tomka Adamka zapłacił potężne pieniądze, aby wykupić kontrakt z Kingiem. Tak się pracuje i działa w wolnych krajach, w Niemczech i Ameryce, gdzie gospodarka wolnorynkowa ma długie tradycje i wykształciła już wiele form zabezpieczenia firm od nierzetelnych kontrahentów. W Polsce  rynek nie jest jeszcze tak dojrzały, ale przepisy, często nieprecyzyjne lub mało skuteczne, obowiązują. Na to właśnie liczy Damian. Kilka tygodni temu Damian mówił fałszywie, że nie miał z nami żadnego kontraktu, teraz już twierdzi, że nie wygramy procesu. Czyli kolejna wersja...Ciekawe co będzie jak wygramy proces… Jeden, drugi albo obydwa? A może też trzeci? Niedawno zarejestrowane przedsiębiorstwo Jonak Team będzie bardzo, bardzo mocno zadłużone...

- Kolejny element, który mnie mocno rozbawił w wywiadzie Damiana, to jego  twierdzenie, że realizuje założone cele. Ale jakie to są cele? Odnosząc się do celów zrealizowanych, złośliwie i żartobliwie mówiąc, jeżeli celem był słabiutki a może nawet lekko naciągnięty remis z Mariuszem Cendrowkim, to gratuluję... pozostałe walki też były naprawdę słabe...u nas zupełnie inne cele były by realizowane. Damian jest zawodnikiem pracowitym i bardzo twardym człowiekiem w ringu, ale poza ringiem jest bardzo delikatny, wymaga naprawdę profesjonalnego prowadzenia. Musi mieć wokół siebie sztab ludzi, do których będzie miał pełne zaufanie i którzy się nim opiekują, musi mieć wszystko perfekcyjnie zorganizowane. W tej chwili takich warunków nie ma i według mnie boksersko cofnął się co najmniej o dwa lata. Nasiliły się w jego boksie te wszystkie błędy, nad którymi wcześniej długo trzeba było pracować i chyba kibice widzieli to doskonale w ostatnich jego pojedynkach. Powiedzmy szczerze, że remis Damiana z solidnym, ale już lekko wypalonym, nie mającym żadnego trenera ani sparingpartnerów Mariuszem Cendrowskim, boksującym jedną ręką (bo druga kontuzjowana) to kompletna wpadka. Absolutna żółta kartka....ale jak widać i ona nie zrobiła właściwego wrażenia na kim trzeba....z uporem maniaka jest niszczona nasza wspólna z Damianem ciężka  praca i marnowane nasze pieniądze. O poziomie narożnika w walce z Cendrowskim niech świadczy kuriozalna sytuacja, że nikt nie zauważył, iż Mariusz walczył ze 3 rundy z całkowicie niesprawna jedna ręką. Swoją drogą Damian też tego nie widział…

- A jeśli chodzi o przyszłośc, słyszałem, że w marcu Damian ma boksować walkę 12-rundową o jakiś pomniejszy tytuł np. EBA czy też WBA Interkontynentalny. W żaden eliminator na razie nie wierzę bo na razie za co? Potencjalny przeciwnik to pewnie jakiś przeciętny włoski czy francuski  pięściarz… przecież wszyscy wokół Damiana widzą, jak on ostatnio boksuje… Ciekawe, czy mówią mu o tym i czy sam Damian to wie?

- Prostując nieszczere wywiady, zwracam uwagę na jeszcze jedną kwestię. Po remisie z Cendrowskim Damian pojawił się na 9. pozycji w rankingu WBA. A chyba wszyscy doskonale pamiętają niedawny wywiad z panem Grajewskim, w którym barwnie opowiadał, że brzydzi się polityką w sporcie i wierzy w czysty sport - tylko ring i żadnych zakulisowych rozmów w sprawie rankingów… A tymczasem Jonak po remisie z całkowicie nieobecnym w rankingach Cendrowskim wskakuje na 9. miejsce listy WBA… Ten kij ma jednak również swój drugi koniec, bo 9. miejsce w rankingu obliguje Damiana do toczenia poważniejszych walk i to w sytuacji, gdy sportowo jest do tego kompletnie nieprzygotowany. Obawiam się, że Damian może kolejna walkę przegrać. Będąc u nas w grupie, na pewno, będąc w takiej dyspozycji, poważnej walki by nie dostał. My traktujemy swoich zawodników poważnie i odpowiedzialnie inwestując w nich przez kolejne lata mnóstwo pracy, czasu i pieniędzy. Tymczasem pan Grajewski zapewne wystawi Damiana do walki w rodzaju "wóz albo przewóz" i na tym może się skończyć jego promowanie. Generalnie jeśli chodzi o pana Grajewskiego a właściwie Universum, to włożyć kogoś z bilansem 24-0 w ranking to nie jest aż taka trudna sprawa. Już nawet nie chce mi się przypominać, za czyje pieniądze te walki zostały zorganizowane. Problem polega na tym, że jak ktoś sztucznie wskoczy do rankingu i przegra się walkę, to się z niego w ogóle wypada. Znacznie rozsądniej jest budować pozycję na listach stopniowo, po dwa, trzy miejsca, bo potem po ewentualnej przegranej walce spada się bardzo nieznacznie. Dlatego miedzy innymi nasi zawodnicy awansują stopniowo, kroczek po kroczku. Ale my się nigdzie nie spieszymy, działamy bardzo konsekwentnie i odpowiedzialnie. A pan Grajewski musi się z pewnością natychmiast czymkolwiek wykazać przed panem Klementowskim i Damianem. No więc zapewne wyprosił jednego z szefów Universum, który zapewne wykonał telefon, prosząc o przysługę, i w ten sposób Damian "zasłużył" sobie na pojawienie się w rankingu. Nie ma w tym żadnej polityki i zakulisowych rozmów, o których z takim obrzydzeniem mówił pan Grajewski, prawda?

- Nie wiem dokładnie, jakie ambitne cele wyznacza sobie teraz Damian do realizacji, ale jeśli jakiekolwiek, to może zamiast jakiegoś Marcela Gierke, Włocha czy Francuza to walka z Grzegorzem Proksą? Ten pojedynek byłby w "Spodku" naprawdę gratką dla kibiców i telewizji... Kibice są na pewno ciekawi, kto jest lepszy... Ja dzisiaj, po ostatnich walkach Damiana, stawiałbym już zdecydowanie na Grzesia Proksę. Damian, podejmiesz rękawice? Jak zabraknie chęci na Katowice, to ja od razu podejmuję się taką walkę zorganizować np. w kwietniu lub maju. Taka walka to przecież dla polskich kibiców coś znacznie większego niż WBA Inercontinental czy EBA. Pan Zbarski opiekujący się Grzesiem już wyraził zgodę na taką walkę, zastanawiał się może 5 sekund!  Jak znam ambicję Grzegorza, to jestem pewien, że do tego tańca nie trzeba będzie go długo zapraszać... Ale co tu mówić o Proksie, skoro słyszałem, że Damian ma teraz walczyć w lutym na jakiejś naprawdę podwórkowej gali w Niemczech, gdzie promotora "gra" Andreas Grajewski - a podobno to "Gmitruk, Babiloński i Wasilewski urządzają cyrkowe gale"??? Ta gala pod Berlinem to przecież autentyczna trzecia liga w boksie zawodowym.

- Ciekawostką w całej sprawie Jonaka jest fakt, że Damian nigdy nawet nie próbował się odnosić do kontraktów niemieckich z grupą Sauerland, bo wie, że tam nie ma się do czego doczepić. Niemcy tymczasem póki co spokojnie czekają i jeśli tylko Damian coś osiągnie, to swoje kontrakty wyciągną z szuflad. Wiemy, że Damian zarejestrował swoja firmę i tak naprawdę to on ma być swoim promotorem na wzór np. Kliczków ale gdzie Damianowi do Kliczków? To że Damian jest młodym człowiekiem i jest w dużym stopniu posłuszny panu Klementowskiemu z "Solidarności", który o niego dba i załatwia mu w życiu wiele, wiele rzeczy, to nie jest usprawiedliwienie, już drugi raz (poprzednio w amatorstwie) zrobił takie nieuczciwe draństwo. Czuję się chyba pierwszy raz w życiu tak oszukany przez kogoś, kto wydawał mi się człowiekiem bliskim. Szczerze powiedziawszy, jestem przekonany że już zaczyna powoli dostrzegać ze zrobił fatalny życiowy błąd, chociaż takie moje konkretne wypowiedzi jak ta dzisiaj pewnością budują negatywny ładunek emocjonalny. Trudno, życie nie zawsze jest uslane różami. Już dzisiaj ze wszystkich stron słyszę głośne narzekania pana Klementowskiego na pana Grajewskiego, bo juz wiadomo że wiele rzeczy miało być inaczej...ale to już nie moja sprawa, śmieszne będzie słuchanie, w odpowiedzi, że wszystko układa się wspaniale.

- Generalnie w całej tej sprawie szukanie winowajców nie jest już teraz najważniejsze. Na pewno nieuczciwie w stosunku do nas zachował się także pan Grajewski, któremu zresztą pomagaliśmy z karierą Grzegorza Soszyńskiego. Znam się z panem Grajewskim 10 lat, mój wspólnik Piotr Werner chyba ze 20, a mimo to pan Grajewski czyni, co czyni. Nieustannie zresztą mijając się z prawda. Np. mniej więcej dwa miesiące temu zapewniał mnie: "Andrzej ja nigdy nie będę chciał organizować gali w Polsce, w ogóle mnie to nie interesuje, odpuść Damianowi". A jak otrzymał zapewne liczne obietnice, że "Solidarność" wykupi tysiące biletów i "zorganizuje" pieniądze, to od razu organizuje galę. Zobaczymy, czym ta gala się będzie różniła od naszych, organizowanych w "Spodku" czy innych halach, pewnie tylko kolorem świateł. Ale z drugiej strony… wystarczy wpisać w wyszukiwarkę "Andrzej Grajewski", to wyskoczy kilka artykułów przedstawiających go w niekoniecznie w korzystnym świetle - artykułów dotyczących jego dotychczasowej działalności w żużlu i piłce nożnej. Myślę, że modus operandi całej sprawy to pan Marek Klemetowski który bardzo sprytnie, cały czas nas wprowadzając w błąd czynił swoje plany.

- Co do pana Grajewskiego, to ustawił się on bardzo zręcznie w pozycji łącznika pomiędzy rynkiem polskim i grupą Universum, co pozwala mu w jakiś tam sposób próbować funkcjonować w tym naszym boksie. Przypuszczam, że stara się pokazać Niemcom, że polski rynek może być interesujący i w ten sposób przyciągnął ich zainteresowanie. To człowiek bardzo inteligentny, sprytny, sprawny, nie mający żadnych  oporów w biznesie. Jego przedsięwzięcia które znam były nietrwale i raczej zawsze kończyły się w nieciekawej atmosferze.

- Warto przy okazji zauważyć, że bez pomocy Polsatu, który na siłę szuka w Polsce drugiego promotora do współpracy, nic by pan Grajewski nie zrobił. Grupa Universum ma bardzo trudną sytuację, brak dużego kontraktu telewizyjnego od lipca, kilku czołowych zawodników tej grupy właśnie uciekło, zawodników takich jak: Sturm, Dzindziruk, Gołowkin, Sidorenko; Brahmer pójdzie prawdopodobnie do więzienia, a Tajbert już się tam chyba znajduje. Na marginesie przypomnę, że Universm już kiedyś wchodziło do Polski, na naszych galach boksowali m.in.  Kotelnik, Sidorenko, Dzindziruk.... Teraz już pewnie mniej im zależy na tak trudnym rynku więc przyślą co jakiś czas może jednego może dwóch zupełnie początkujących zawodowców i tyle.

- Wielka szkoda, że pan Grajewski zaczął swoja aktywność w polskim boksie od tego typu postępowania biznesowego, mógł inaczej, z szacunkiem do ludzi, do dokumentów, ale widocznie ma inna wizję budowania swoich interesów... W boksie zawodowym nie ma precyzyjnych, mocnych regulacji prawnych, stąd co jakiś czas pojawiają się, jak ja to nazywam "spadochroniarze"…. Co ciekawe poprzedni też zorganizował, udaną zresztą bardzo, galę w "Spodku". Tyle że bardzo wielu rachunków nie popłacił do dziś. Miejmy nadzieję, że nie będzie powtórki.