TOMASZ ADAMEK: OD 79 DO 100 KG

ASInfo, fot. Mike Gladysz

2010-01-22

W USA rekordy pupularności bił film "Transformers" o przybyszach z kosmosu, którzy w zależności od potrzeby zmieniali swój kształt i wizerunek. Patrząc dziś na Tomka Adamka (39-1, 27 KO), trudno uwierzyć, że to ten sam pięściarz, który tylko trzy lata temu wnosił na wagę 175 funtów (79 kg) i był mistrzem świata wagi półciężkiej.  Adamek, wersja 2010 roku, to kandydat do mistrzowskiego tytułu w wadze ciężkiej, prezentując na treningach 222 (100 kg) funty mięśni i siły. "Nie zapomnij o szybkości i precyzji!" - dodaje ciągle według "Ringu" najlepszy pięściarz świata wagi junior ciężkiej, który liczy na to, że w tym roku doda do swojej kolekcji tytuł w królewskiej kategorii wagowej. "Góral", przygotowując się do walki 6 lutego w Prudential Center przeciwko Jasonowi Estradzie, mówi o swojej prawie filmowej "transformacji".

TOMASZ ADAMEK SERWIS SPECJALNY >>

- Od 175 funtów do 222 funtów - wydaje się, że to daleka droga. Marzyłeś kiedyś, że będziesz miał szansę walczyć w ringu z pięściarzami wzrostu i wagi Witalija Kliczko?
Tomasz Adamek:
Pewnie, że tak. Jak zaczynałem boksować w  Polsce, to chciałem  być mistrzem świata wagi ciężkiej.  Oczywiście wszyscy się z tego śmiali i przyznaję, że dałem sobie spokój z tymi marzeniami, nie wierzyłem, że się to spełni.  Wszystko zmieniło się, kiedy zdobyłem tytuł mistrza świata WBC w półciężkiej, wygrywając z Paulem Briggesem w 2005 roku.  Powiedziałem sobie wtedy: jeszcze parę miesięcy temu wszyscy sie ze mnie śmiali, że nigdy nie będę bił się w Stanach, zapomnij o Ameryce, to nie dla ciebie.  A teraz stoję w Chicago na ringu i jestem zawodowym mistrzem świata. Udało mi sie, to dlaczego nie wrócić do marzeń o ciężkiej? Poważnie, taka myśl przyszła mi do głowy.

- Straciłeś tytuł i przegrałeś swoją jedyną walkę jako profesjonalista prawie dokładnie trzy lata przed data, kiedy będziesz walczył z Estradą -  3 lutego 2007 roku z Chadem Dawsonem.  To była twoja ostatnia walka w półciężkiej.
TA:
Jedna za dużo.  To były tortury walczyć w kategorii do 79 kg, mając na co dzień  7-8 kilogramów więcej. Nawet lekarze mnie ostrzegali, że powoli, ale się wykańczam. Porównując moje testy fizjologiczne sprzed trzech lat z tymi, który robię teraz, walczyłem na maksimum 60 procent wydolności mojego organizmu. Ponieważ do każdej walki musiałem zrzucać te 7-8 kilogramów, byłem ciągle zmęczony,  łapały mnie jakieś choroby, przeziębienia, bóle głowy, co tylko można sobie wyobrazić. Ale to był wtedy jedyny sposób, żeby się przebić w Stanach, więc zaciskałem zęby i robiłem swoje.

- Co zmieniłeś w sposobie swoich treningów i przygotowaniach od czasu, kiedy nie musisz patrzeć na każdy gram?
TA:
Nic, zupełnie nic. Żadnych cudów czy dziwnych wynalazków. Po prostu zacząłem jeść to, na co miałem ochotę.  Dorota, moja żona, to znakomita kucharka, przygotowuje mi codziennie wiele dobrych, zdrowych posiłków i wreszcie nie jest tak, że musze wstawać od stołu głodny i mysleć, że mógłbym zjeść trzy razy więcej.  Nigdy nie bałem się o to, że nagle zrobię się tłusty.  Uwielbiam trening, zawsze pierwszy jestem na sali, zawsze chcę być w dobrej formie fizycznej.  10 miesięcy po przegranej walce z Chadem Dawsonem, zrobiłem sobie całą serię testów. Wszystko było znacznie lepsze, niektóre wskaźniki wydolnościowe podskoczyły nawet o czterdzieści procent.  Od tego czasu, z miesiąca na miesiąc, czuję się lepiej.  Zapytaj sie moich sparingpartnerów. Przeszedłem przez trzech podczas ostatniego dziesięciorundowego sparingu, nabierając szybkości z każdą następną rundą.  Będę gotowy na Estradę. I każdego po nim.

-  Twoja opinia na temat debaty nad utworzeniem nowej, superciężkiej, kategorii w zawodowym boksie?
TA:
Nie jestem pewien czy to konieczne.   Sprawdza się na olimpiadzie, potencjalnie coś dobrego dla mnie bo jestem takim "mniejszym" ciężkim, ale to przecież zawodowy boks, nie może być za łatwo.  Zresztą co to za gadanie, że jestem mały? Ludzie zapominają, że mam 191 cm wzrostu, ważę teraz około 100 kilogramów. To więcej niż Rusłan Czagajew czy David Haye, kiedy zdobywali tytuły mistrza świata, nie mówiąc już o Chrisie Byrdzie. Dlaczego ja nie mam być następny?

Rozmawiał: Przemek Garczarczyk