W chwilę po zakończeniu pojedynku z Robertem Jekabsonem udało nam się porozmawiać z utytułowanym polskim amatorem Krzysztofem Zimnochem. Zdradził on nam swoje wielkie plany na przyszłość. Wczorajszy występ w Knurowie był ostatnim amatorskim sprawdzianem Zimnocha.
Jak ocenisz przebieg walki z Jekabsonem? Była to najszybsza walka tego wieczoru.
- Szybko się skończyła, za bardzo nie ma co oceniać. Z tego co ja odczułem, to doszły dwa ciosy: napocząłem go lewym sierpowym, a potem trafiłem prawym sierpem i to go poskładało.
To była Twoja ostatnia walka na amatorskich ringach. Teraz wybierasz się do Chicago, do Sama Colonny, zgadza się?
- Tak, to jest prawda.
Masz 27 lat. Żeby osiągnąć sukces na zawodowych ringach będziesz musiał narzucić sobie szybkie tempo?
- Szybkie to mało powiedziane. Będzie bardzo szybkie tempo.
Myślisz, że uda Ci się osiągnąć sukces współpracując z Samem Colonną?
- Wydaje mi się, że Sam jest szkoleniowcem wysokiej klasy. Myślę, że nasza współpraca będzie się układała bardzo dobrze.
Wiemy, że Andrzej Gołota jest u schyłku swojej kariery zawodowej. Jak byłaby taka szansa, to chciałbyś żeby Andrzej Ci pomagał?
- No pewnie, że bym chciał. Andrzej jest bardzo doświadczonym pięściarzem. Usłyszeć na treningu kilka rad od niego, to byłoby coś dużego dla mnie.
Jakie są Twoje marzenia związane z wyjazdem do Ameryki?
- Chciałbym jak najwięcej nauczyć się i zdobyć to, co jest do zdobycia, czyli mistrzostwo świata.
Czy Twoja kariera będzie przebiegała tylko w USA?
- Jeżeli nadarzy się okazja, to zaboksuję w Polsce, ale wydaje mi się, że na początku kariery będę boksował tylko w Stanach Zjednoczonych.
Rozmawiał: Piotr Jagiełło