ADAMEK: REWANŻ Z GOŁOTĄ? OD RAZU!

ASInfo, Informacja własna

2010-01-16

Tomasz Adamek (39-1, 27 KO) zaczyna ostatni etap przygotowań do walki o tytuł International Boxing Federation z  Jasonem Estradą (16-2, 4 KO), sparując, nie tylko ze swoim najbliższym rywalem,  na razie tylko na słowa. Adamek przyjmuje także bardzo poważnie słowa przebywającego w Polsce Andrzeja Gołoty, który nie ma zamiaru zakończyć jeszcze kariery bo jak mówi "trzeba dopaść tego Adamka". "Nie ma problemu" - odpowiada "Góral". - "Ja jeszcze podbiję stawkę rewanżu  - zwycięzca bierze wszystko!”. Do rozmowy wtrąca się także pomysłodawca i organizator pierwszej walki obu pięściarzy Zyggi Rozalski, też wykładając kawę na ławę...

- Zacznijmy od Andrzeja Gołoty, bo temat się zrobił głośny: Tomek, praktycznie zostałeś wyzwany do rewanżu. Zdążysz wszystko zmieścić w 2010 roku?
Tomasz Adamek:
Będzie trudno, ale zawsze mówiłem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Widzę i słyszę, że Andrzej ciągle nie może pogodzić się z faktem, że przegrał z "lekkim" Adamkiem. Teraz już nie jestem taki lekki, walczę w ciężkiej, więc też mi nie wypada odmówić. Wtedy to zresztą ja  zapraszałem Andrzeja do tańca, on przyjął propozycję, więc mnie teraz nie będzie wypadało odmówić jego zaproszeniu. Jeśli traktuje sprawę serio, to ja jeszcze podbijam stawkę - zwycięzca walki Gołota - Adamek niech bierze wszystko, a przegrany niech walczy za darmo. Jak Andrzej będzie w pełni gotowy, po operacjach i pewny, że chce ze mną jeszcze raz  wyjść na ring, to wie gdzie mnie znaleźć. Nikomu nigdy walki nie odmówiłem. Andrzejowi też nie wypada. Nie będzie dla mnie walka rewanżowa z Gołotą ważniejsza niż pojedynki o tytuł, ale będzie ważna.
Zyggi Rozalski: Wykładam kawę na ławę. W pierwszej walce obaj bokserzy mieli zagwarantowany równy podział - po 50 procent czyli gwarantowane ćwierć miliona dolarów na głowę i taki sam udział w zyskach. Zarobili obaj po około 350 tysięcy czyli pewnie ze 300 tysięcy więcej niż gdyby bili się w  Stanach, gdzie nikt by tej walki nie kupił, a jeśli nawet, to za  marne grosze. Zdając sobie sprawę z rangi i znaczenia takiego pojedynku, na wysokości zadania znowu stanął prezes Solorz i dlatego Polska mogła zobaczyć to wydarzenie. Andrzej na mnie teraz narzeka, ale to nie jest z jego strony fair - to ja namówiłem Tomka, żeby się zgodził na podział 50/50, choć to on był mistrzem i "po boksersku" należało mu się 70 procent puli. Ale wiadomo - Andrzej to legenda sportu, więc ustępstwo się należało. Co drugi dzień dzwoniłem do Sama Colonny pytać się czy wszystko jest w porządku, jak zdrowie, wiedząc, że Andrzej ma problemy z kontuzjami. Za każdym razem słyszałem, że wszystko jest super, pełna forma i zdrowie Andrzeja też OK, więc te informacje, że Andrzej nie był wtedy gotowy to dla mnie zupełna  nowość.  Teraz mówię to, co Tomek: Andrzej walczymy kiedy chcesz, organizuję walkę na Polsacie, ale pod jednym warunkiem: przegrany zarobi na niej zero, nic, ani centa, a całą kasę weźmie zwycięzca.

- Wrócmy do spraw bardziej realnych - za trzy tygodnie, 6 lutego walczyć będziesz  w Prudential Center z Jasonem Estradą. Estrada trenuje siedem dni w tygodniu, jego ekipa twierdzi, że jest przygotowany lepiej niż kiedykolwiek i że zamierza zaatakować ciebie od pierwszej minuty pierwszej rundy. Masz podobno już po pierwszych trzech minutach wiedzieć, że popełniłeś wielki błąd przechodząc do ciężkiej. Estrada w bojowym nastroju...
TA:
Do pierwszego mojego uderzenia. Później dobry humor mu minie. Nie wierzę w to, że będzie chciał się ze mną bić, pójść na wymianę ciosów. Bardzo bym tego chciał, bo lubie walczyć efektownie, dla kibiców i wiem czym się to dla rywali, którzy chcą ze mną takich pojedynków, kończy - albo nokautem, albo twardym lądowaniem na ringu. Mam nadzieję, że Jason dotrzyma słowa i wyjdzie na ring się bić, a nie klinczować i psuć mnie i kibicom zabawę.

- Sparingi wchodzą w decydującą fazę...
TA:
Tak, robię już  z Andrzejem Gmitrukiem i Rogerem Bloodworthem ośmiorundowe, męcząc od razu dwóch sparingpartnerów, którzy muszą ze mną wytrzymać po cztery rundy. W przyszłym tygodniu będą sparingi 12-rundowe, na pełen gaz i na maksymalnej szybkości.

- Szybkość to najczęściej pojawiający się znak zapytania u tych, którzy nie wierzą, że możesz być tak samo szybki ważąc około 100 kilogramów.
TA:
Takich wątpliwości nie mają trenerzy z którymi pracuję, widzą każdego dnia co potrafię, jak się poruszam po ringu, jak mocno biję. To dla mnie najważniejsze.

- Kathy Duva, opierając się na informacjach z Prudential Center, jest przekonana, że twój debiut w wadze cięzkiej w USA będzie wielkim wydarzeniem. Bilety jeszcze nigdy się tak szybko nie sprzedawały. Zawsze podkreślasz jak wielkie znaczenie ma dla ciebie widok biało-czerwonych flag jak wychodzisz na ring.
TA:
To najważniejsze. Nie walczyłbym przy pustej sali, bez kibiców, za  żadne pieniądze. Doping kibiców, biało-czerwone flagi, atmosfera pełnej napięcia sali – to jest  mój sportowy narkotyk, dlatego walczę z taką determinacją i zawsze do końca.

Rozmawiał: Przemek Garczarczyk