CHCE SPRAWDZAĆ PACQUIAO ALE NIE MOSLEY'A

Redakcja, boxingscene.com

2009-12-31

Cały świat bokserski żyje od kilku dni dyskusją na temat "olimpijskich" testów antydopingowych, jakim poddać miałby się Manny Pacquiao (50-3-2, 38 KO) przed walką z Floydem Mayweatherem Jr (40-0, 25 KO). Filipińczyk jest bowiem podejrzewany przez team Mayweathera, póki co bezpodstawnie, o stosowanie niedozwolonych środków wspomagających.

Ciekawostką w sprawie jest fakt, że doradcą "Pięknisia" jest Al Haymon, menadżer czempiona WBC kategorii półśredniej Andre Berto (25-0, 19 KO), który 30 stycznia zmierzy się w pojedynku unifikacyjnym z mistrzem WBA Shanem Mosley’em (46-5, 39  KO). Prezentujący się zadziwiająco dobrze pod względem przygotowania fizycznego jak na swoje 38 lat Mosley w przeszłości sam przyznał się do stosowania dopingu, jednak w jego przypadku przed pojedynkiem z Berto Haymon, który wraz z teamem Mayweathera nalegał na testy "olimpijskie" dla Pacquiao, nie sugerował konieczności zaostrzenia procedur antydopingowych.

Promotor Berto Lou DiBella sytuację tłumaczy następująco:

- Z młodszym zawodnikiem nie mamy wystarczającej siły, by zmusić Mosley'a do testów. Shane w przeszłości przyznał się do swoich przewinień na tym polu i spotkałaby go kara, gdyby zrobił to ponownie. Mam nadzieję, że jest wystarczająco mądry i zerwał już z nielegalnym dopingiem.

Smaczku dopingowemu zamieszaniu dodaje fakt, że interesy Mosley'a reprezentuje grupa Golden Boy Promotions, która negocjuje również z obozem Pacquiao w imieniu Myaweathera.