Z PÓŁDYSTANSU: PAC MAN MA RACJĘ

Michal Koper, Informacja własna

2009-12-28

Od kilku dni bokserski światek żyje zamieszaniem wokół testów antydopingowych przed planowaną na 13 marca walką  Manny’ego Pacquiao a Floydem Mayweatherem Jr. Obóz Floyda oskarża "Pac Mana" o wspomaganie się bardzo trudno wykrywalnym hormonem wzrostu (hGH) i w związku z tym żąda możliwości przebadania Filipińczyka w dowolnym dniu poprzedzającym pojedynek. Problem w tym, że Pacquiao ani myśli o oddawaniu krwi później niż miesiąc przed wyjściem na ring.

Z pozoru zachowanie "króla Filipin" wydawać się może podejrzane, bo jak mówią ludzie Mayweathera "skoro nie ma nic na sumieniu, powinien być gotowy na kontrolę w każdym momencie"… Patrząc jednak na sprawę z perspektywy Pacquiao, nietrudno zrozumieć i jego stanowisko. Bo niby dlaczego miałby się godzić na traktowanie go jak dopingowicza-recydywisty i tworzenie precedensu, na który mogliby się powoływać jego kolejni rywale? Dlaczego w przypadku walk z jego udziałem miałyby być stosowane inne zasady kontroli antydopingowej niż przy okazji pojedynków pozostałych zawodników? Najlepszym potwierdzeniem słuszności tego rodzaju obaw była sytuacja z ostatnich dni, gdy Timothy Bradley, zgłaszając swoją kandydaturę jako alternatywę wobec Mayweathera, również początkowo zażądał tzw. "olimpijskich" testów antydopingowych (w sumie mógł pójść od razu na całość i zażyczyć sobie dodatkowo np. 70% wpływów z PPV i prawa do wyboru koloru spodenek rywala).

Poza tym, chyba nikt się nie łudzi, że gdyby nawet "olimpijskie" testy krwi Pacquiao nie wykazały obecności dopingu, ekipa Mayweathera oficjalnie uznałaby go za "czystego", zwłaszcza, że ślady stosowania hGH w organizmie wykryć jest bardzo trudno, co na podstawie własnych doświadczeń potwierdzić może niejeden zawodowy sportowiec…

Nie jestem osobiście wielkim fanem ani "Pac Mana" ani "Pretty Boy'a", jednak w antydopingowym sporze trzymam stronę Filipińczyka, bo nie wydaje mi się zasadne zmienianie na życzenie jednego pięściarza nie kwestionowanych dotąd pod względem skuteczności procedur kontrolnych. A swoją drogą dziwi mnie, że obóz Floyda tak utrudnia organizację pojedynku, który "Pięknisiowi" przynieść mógłby wielkie pieniądze, uznanie i w którym były, w mojej opinii, zdecydowanym faworytem.