SENSACJA W SYDNEY: ROY ZNOKAUTOWANY

Przemek Garczarczyk, ASInfo

2009-12-03

122 sekund i... po karierze?

Dla legendarnego Roy’a Jonesa Jr (54-6, 40 KO) walka o tytuł IBO w wadze junior ciężkiej z Australijczykiem Danny Greenem (28-3, 25 KO) miała być okazją, by  łatwo zarobić pięć milionów, zaliczyć dziewiąty tytuł mistrza świata w piątej kategorii wagowej i oczywiście dostać przepustkę do kolejnych milionów za już zapowiedzianą przez HBO, rewanżowa walkę z inną legendą, Bernardem Hopkinsem. Po 122 sekundach na ringu w Sydney i ciosie z prawej ręki Greena, Roy’owi  zostało tylko pięć milionów i chyba świadomość, że więcej tytułów już nie będzie.

Zwycięzca, 36-letni Australijczyk, o którym nikt tak na dobra sprawę nie słyszał prawie przepraszał za zwycięstwo. "Chciałem mu przede wszystkim podziękować za to, że zgodził się ze mną walczyć w Australii, to prawdziwy honor" - mówił Green. - „Prawie bolało mnie samego bić kogoś, kto był moim wzorem do naśladowania, prawdziwą legendą boksu”.  "To może być koniec Roy’a, który po nokautach odniesionych z rąk Tarvera i Johnsona już nigdy nie był tym pięściarzem co kiedyś” - na gorąco komentuje przegraną Jonesa, najlepszy bokser wagi junior ciężkiej, Tomasz Adamek.

Biznesmen Jones

Roy Jones Jr i jego nowa grupa promocyjna "Square Ring" zawsze wiedziała jak dobierać Roy’owi rywali - walczący po długiej przerwie Felix Trinidad, łatwy do trafienia Omar Sheika czy nie mający silnego ciosu Jeff  Lacy - to byli przeciwnicy na tle których  Roy miał wyglądać dobrze i być prawie nietykalny. Tak samo miało być z Greenem, który choć wiadomo, że umiał mocno bić, miał być zbyt wolny, za łatwy do rozpracowania w ringu i za łatwy do trafienia dla faworyzowanego 3-1 byłego najlepszego pięściarza świata bez podziału na kategorie wagowe. Nie tylko Jones miał pięć milionów powodów by po raz pierwszy w 20-letniej karierze walczyć poza granicami USA, ale pokazać, że należy mu się zapowiedziana na początek marca walka rewanżowa z Bernardem Hopkinsem. Na konferencji prasowej i podczas ważenia przed walką z Sydney Roy wyglądał znakomicie ważąc,  nieco mniej niż 180 funtów (na taką wagę umówili się obaj zawodnicy), najwięcej od czasu, kiedy zdobywał tytuł w wadze ciężkiej wygrywając na punkty z Johnem Ruizem.

Nawet dla Australijczyków, dla których była do największa  w ich kraju walka od 1908 roku, kiedy Jack Johnson zdemolował Tommy Burnsa, faworytem był Jones, którego doświadczenia i walk z najlepszymi pięściarzami świata nie było nawet sensu porównywać z przeciwnikami z którymi bił się Danny Green. Czego nikt nie mógł przewidzieć to fakt, że Jones nawet nie zdąży tego doświadczenia pokazać.

Nokaut Jonesa: dobra wiadomość dla Tomka Adamka?

40-letni Jones wyszedł  na ring zaczynając walkę w ten sam sposób co zawsze -  z nisko opuszczona lewą ręką i przygotowana do kontry prawą.  Zanim tylko do połowy zapełniona Arcer  Arena zdążyła dobrze się przygotować do oglądania walki kiedy już było po niej - prawy, bardzo sygnalizowany cios, przed którym z łatwością,  jeszcze kilka lat temu,  Jones  zrobiłby unik doszedł celu i Jones padł w narożniku ringu. Jeszcze wstał, ale nawet nie próbował walczyć, tylko zasłaniając się przed ciosami Greena, aż sędzia Howard Foster nie miał wyboru i zatrzymał walkę po dokładnie 2 minutach i 2 sekundach jej trwania. "Mówiłem, że mam pięści jak z cegły i mogę nimi zrobić krzywdę każdemu" - mówił uszczęśliwiony Green, a zaskakująco mało zmartwiony porażką przez nokaut Jones powiedział, podnosząc w górę rękę zwycięzcy, że "nie będzie szukał wymówek, bo tego wieczór Danny był lepszym bokserem".

Co oznacza porażka legendarnego Jonesa Jr? Przede wszystkim kilka bezsennych nocy dla szefów HBO, którzy już cieszyli się na walkę rewanżową po 17 latach Jones - Hopkins i która po porażce Roy’a nie ma już szans na realizację. W środę wieczorem, na ringu w Filadelfii także w walce "rozgrzewkowej" Hopkins walczyć będzie z Enrique Ornelasem, ale ta walka ma już znaczenie tylko dla dorobku Hopkinsa. Ten ostatni, w ostatnim wywiadzie przed walką, nie znając jeszcze wyniku pojedynku Jonesa, zapowiedział, że "po walce z Roy’em zamierzam przymierzyć się do wagi ciężkiej. Ktoś taki jak David Haye by mi pasował. Mogę przybrać tyle na wadze ile potrzeba, lubię takie motywacje" - mówił "Kat". Pytanie do Bernarda - może zacząć od Adamka? Tylko w jakiej wadze?

Po wygranej z Ornelasem -  w Filadelfii nie będzie takiego szoku jak w Sydney - Hopkins nie będzie miał, co robić i kto wie czy nie powróci kwestia walki z Tomkiem Adamkiem, bo Hopkins zawsze twierdził, że chce mieć mistrzowski pas w kategorii w której króluje "Góral".  HBO, które nigdy nie było specjalnie przekonane do faktu, że Jones Jr jest tym pięściarzem co kiedyś, potrzebuje teraz efektownych bokserów i walk na najwyższym poziomie tylko przy pełnych trybunach. Można być pewnym, że Kerry Davis z HBO Sports jest już na telefonie z Main Events i Zyggim Rozalskim, a przyszłość Tomka w amerykańskiej telewizji staje się zaczyna mieć coraz więcej opcji, choć po tym "wypadku przy pracy" w Sydney dyskutowana ewentualność walki właśnie z  Jonesem w wadze ciężkiej, na razie odpada.

Przemek Garczarczyk