GOŁOTA: ZIGGY WYHODOWAŁ MI PRZECIWNIKA

Redakcja, Polsat

2009-10-19

Pierwszą zawodową walkę stoczył ponad 17 lat temu. Inni polscy pięściarze, którzy zaczynali w tamtych czasach już dawno zakończyli karierę. Andrzej Gołota (41-7-1, 33 KO) wciąż nie zdecydował się zawiesić rękawic bokserskich na kołku i tylko on sam wie ile jeszcze razy zdecyduje się wejść między liny. O tym jak czterokrotny pretendent do mistrzowskiego tytułu zaczął swoją piękną przygodę z boksem, która porwała miliony polskich kibiców oraz o planach na przyszłość, pięściarz rozmawia z dziennikarzem Polsatu Mateuszem Borkiem.

ANDRZEJ GOŁOTA: SERWIS SPECJALNY >>

Mateusz Borek: Kiedy w ogóle po raz pierwszy w życiu pomyślałeś o boksie? Ile miałeś lat? I co cię do tego skłoniło?
Andrzej Gołota: Tak naprawdę? Nigdy nikomu tego nie mówiłem. To było bodajże, chyba w czwartej klasie – dostałem cios w twarz  miałem takie duże oko, wiesz, obolałe, bardzo spuchnięte. Mówię sobie … co by tu zrobić i jak, żeby umieć walczyć. Potrafić coś w życiu zrobić, przynajmniej w walce.

MB: Wiadomo, że w boksie amatorskim jest dążenie do sukcesu, wielka pasja. A co cię napędza w boksie zawodowym? Pieniądze, czy jednak może chęć sprawdzenia się w gronie najlepszych ?
AG: Pytasz mnie jakbym praktycznie odniósł sukces a ja tego sukcesu jeszcze nie widzę. Nie byłem mistrzem świata ani w juniorach, ani w zawodowstwie.

MB: Ale dwa razy byłeś tylko niepotrzebnie się przyznałeś, że kończysz karierę.
AG: Ale oficjalnie nie byłem, także wiesz, tego sukcesu jeszcze nie ma.

MB: A jak jest z motywacją, to tylko pieniądze czy jednak całe życie rywalizacja?
AG: No wiesz jakby nie było walczę, przez 20 lat, a chyba nawet więcej. Także to jest raczej przyzwyczajenie.

MB: Muszę cię zapytać o Andrzeja Gmitruka, który dziś  jest trenerem Tomka Adamka,  a to przecież trener, z którym przeżyłeś dużo fajnych chwil?
AG: Ja wiem czy fajnych? Ale trochę się znaliśmy, kiedyś, kiedyś, to było bardzo dawno temu.
 
MB: Jak wspominasz Dmitruka jako trenera, z którym sięgnąłeś po brązowy medal?
AG: Próbował wtedy zrobić coś pozytywnego w naszym sporcie amatorskim.

MB: Była chyba taka koncepcja żeby był jednak twoim trenerem, żeby wrócił do ciebie po paru latach?
AG: Raczej nie w roli trenera, ale w teamie. Prosił mnie o to Zigi Rozalsky, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.

MB: No właśnie osoba Ziggiego przewija się w kontekście waszej walki. Kim jest dla ciebie w tej chwili przyjacielem, kolegą, czy tylko partnerem biznesowym?
AG: Jesteśmy raczej partnerami biznesowymi i to od 1996 roku, więc ciężko nam się rozstać. Poza tym jak widać na coś mi się przydał bo „wyhodował” mi przeciwnika (śmiech).

MB: Ale w waszych relacjach coś się zmieniło, dzisiaj bliżej z Ziggim trzyma się Adamek?
AG: Ale ja mam swoją rodzinę, to jest dla mnie najważniejsze. Także na szczęście nie muszę się tym martwić.

MB: Jakiego życia chciałbyś dla swoich dzieci, masz przecież córkę i syna?
AG: Chciałbym żeby w życiu zostały tym kim chcą. To jest najważniejsze, żeby robiły w życiu to, co chcą robić, o czym marzą.

MB: A może chciałbyś aby syn został zawodowym sportowcem?
AG: Najważniejsza w życiu jest nauka. Beż tego ciężko żyć niestety. Powinien więc wziąć się do nauki, ale jak będzie chciał robić cokolwiek innego nie zabronię mu – to jego wola.

MB: Powiedz mi jak ze sportowego punktu widzenia widzisz rywalizację z Adamkiem, który jeszcze dwa lata temu był bokserem wagi półciężkiej?
AG: On jest mistrzem świata, a mistrz robi co chce. Być może widzi szansę żeby pokazać jaki jest dobry.

MB: Czy zdajesz sobie sprawę, że działasz niezwykle energetycznie na Polaków? Nie wiem czy wiesz ale w dalszym ciągu nie poprawiono rekordu oglądalności który zdobyłeś walcząc z Witherspoonem 11 lat temu . Krótko mówiąc jak Gołota wychodzi do ringu w dobrym czasie antenowym, to cała Polska włącza telewizor.
AG: To właśnie jest problem, ponieważ moja walka z Adamkiem ma tą oglądalność poprawić, a jak nie poprawi, to nie będzie pieniędzy (śmiech). Także powinniśmy zaprosić wszystkich do oglądania.