JUTRO HIT LATA

Piotr Momot, Informacja własna

2009-07-31

Tego lata byliśmy przygotowani na wielkie bokserskie emocje. Tomasz Adamek miał walczyć z Bernardem Hopkinsem, a na zawodowe ringi powrót zapowiadał Floyd Mayweather Junior. Z tego pierwszego niestety nic nie wyszło, a to drugie, tak jak masa innych pojedynków, zostało przełożone na jesień. Wobec tego, jutrzejsza potyczka Nate’a Campbella (33-5, 25 KO) i Timothy Bradley’a (24-0, 11 KO) o supremację w kategorii junior półśredniej zapowiada się jako zdecydowanie najciekawsza walka tegorocznych wakacji.

Prestiżowy magazyn „The Ring”, którego rankingi coraz częściej zaczynają odgrywać większą rolę niż klasyfikacje światowych federacji, twierdzi, że czempionem dywizji do 140 funtów jest Manny Pacquiao. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Filipińczyk stoczył w tej kategorii wagowej tylko jedną walkę, której stawką nie był żaden pas, a jego rywalem był cień mistrza jaki panował w tym przedziale wagowym kilka lat wcześniej.

Prawdziwym mistrzem kategorii junior półśredniej jest bez wątpienia Timothy Bradley. HBO kilkanaście miesięcy temu postawiło sobie za cel wypromowanie armii nowych gwiazd, które zastąpią odchodzące na emeryturę znane nazwiska, goszczące na antenie tej stacji od początku tego tysiąclecia. Wśród wspomnianej grupy pięściarzy znalazło się niewielu Amerykanów, a jeśli już się tam dostali, to tak jak Victor Ortiz czy James Kirkland kompletnie zawiedli pokładane w nich oczekiwania. Timothy Bradley to obecnie jeden z najbardziej niedocenianych pięściarzy na świecie, który po cichu buduje swoją karierę na antenie stacji konkurencyjnej stacji Showtime. Wielka kariera Amerykanina zaczęła się od pokonania Juniora Wittera na terenie Wielkiej Bryatnii. Każdy wie jak ciężko wygrać na punkty na Wyspach. Dlatego też mało kto dawał jakiekolwiek szanse Bradley’owi w starciu z Witterem. Amerykanin swoimi fizycznymi atrybutami oraz przede wszystkim ogromną wolą walki zdołał jednak kompletnie zdominować faworyta gospodarzy i wywalczył swój pierwszy tytuł mistrza świata. Rok później Bradley zunifikował tytuły pokonując wymagającego Kendalla Holta, który należy do grupy pięściarzy przeciwko którym bardzo ciężko dobrze wypaść. Bradley dwukrotnie padał na deski w czasie walki, ale ponownie dzięki swojej ogromnej ambicji i cechom wolicjonalnym zakończył pojedynek zwycięsko.

Teraz Bradley’a czeka kolejna ciężka przeprawa. Na drodze do kompletnego wyczyszczenia swojej kategorii wagowej z godnych siebie rywali, tym razem stanął były niekwestionowany czempion dywizji lekkiej Nate Campbell. „Galaktyczny Wojownik” długo czekał na swoją szansę walki o tytuł. Po tym jak w przeszłości często z własnej głupoty Campbell tracił szansę na najwyższe laury, pod koniec kariery Amerykanin w końcu dopiął swego. Dwukrotnie wygrywał eliminator do tytułów, by w końcu po perfekcyjnym występie odebrać trzy mistrzowskie pasy kategorii do 135 funtów Juanowi Diazowi. Pół roku później Campbell został wystawiony do wiatru przez Joana Guzmana, który nie zrobił limitu wagowego na pojedynek o panowanie w wadze lekkiej, a z kolei w lutym tego roku sam nie był w stanie zejść do limitu kategorii lekkiej i pomimo wygranej z niewygodnym Ali Funeką, był zmuszony oddać pasy.

Campbell to niezwykle doświadczony pięściarz, trenowany przez byłego mistrza świata dwóch kategorii wagowych Johna Davida Jacksona. Na ringu „Galaktyczny Wojownik” przybiera najczęściej rolę pięściarza kontrującego i czyhającego na błędy swojego rywala. Czy doczeka się ich  z Bradleyem ? Prawdopodobnie tak, ale raczej nie będzie ich na tyle dużo, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Campbell nie dysponuje jednym nokautującym ciosem, a do tego walczy w wyższej kategorii wagowej. W czasie jego poprzedniej potyczki z Alim Funeką, po 37-latku z Florydy widać było coraz bardziej upływające lata. To już nie tylko organizm, który odmawia zrzucania wagi, ale także słabsza wydolność oraz zanikający refleks. Wiek w coraz większym stopniu kieruje poczynaniami Campbella w ringu, a na to tylko czeka Bradley. Młody, silny, szybki i atletycznie zbudowany pięściarz urodzony w Kalifornii lubi atakować na placu boju. Bradley dobrze się czuje mając inicjatywę i nieustannie nacierając na rywala swoimi zróżnicowanymi atakami. Zapowiada się, że będziemy świadkami pojedynku, gdzie dwa doskonale pasujące do siebie style zapewnią mnóstwo emocji oraz szermierkę na pięści w najlepszym wykonaniu.

Dla Campbella to pojedynek nie tylko mistrzostwo świata kategorii junior półśredniej. To także potyczka o jego sportowe życie. „Galaktyczny Wojownik” nie ma obecnie promotora, choć jego kontrakt z Donem Kingiem wciąż nie jest jeszcze rozwiązany, z uwagi na przesuwające się terminy rozpraw sądowych. Campbell podpisuje w związku z tym doraźne umowy z Kingiem, ale czeka na uwolnienie się z rąk „Dziadka”. Jego seria wygranych w mocnymi rywalami cały czas pozwala mu zachować status elitarnego pięściarza, z którym opłaca się walczyć. Jednak w przypadku przegranej, kiedy nie ma się promotora, a mistrzowskie pasy są już przeszłością, niezwykle ciężko będzie Campbellowi wrócić jeszcze kiedykolwiek na szczyt. Biorąc pod uwagę rachunek zysków i strat, pojedynek z nim nie będzie się nikomu opłacać. Pięściarze Dona Kinga nie toczą regularnych walk, nawet jeśli posiadają mistrzowskie tytuły. Wiele na ten temat mogliby powiedzieć choćby Cory Spinks, Daniel Santos czy Steve Cunningham. Campbell był do tej pory wyjątkiem w tej grupie, ale po ewentualnej przegranej prawdopodobnie podzieli las wyżej wymienionych. A na taką porażkę wszystko wskazuje. Wiek oraz nowa kategoria wagowa to dwie największe przeszkody 37-latka. Dodatkowo walka odbywa się w telewizji Showtime, która od jakiegoś czasu bardzo mocno promuje Bardleya, walczącego z resztą w swoim rodzinnym stanie Kalifornia. Nate Campbell do wygranej będzie prawdopodobnie potrzebował nokautu, ale w tych warunkach jest bardzo wątpliwe, że będzie go na niego stać.