MANNY PACQUIAO- HURAGAN Z FILIPIN

Przemek Garczarczyk, ASInfo

2009-05-03

Najpierw były dumne zapowiedzi Ricky Hattona (45-2, 32 KO), jego kłótnie z trenerem Floyd’em Mayweatherem. Później tysiące fanów chyba największego w Anglii  kibica Manchesteru City, którzy jak zawsze zjawili się na jego walce z Manny Pacquiao (49-3, 36 KO) w Las Vegas. A później tylko smutna rzeczywistość, która oglądałem chyba z setką fanów "Hitmana" w szkockim barze w centrum Bostonu. Dwie rundy i z mitu Brytyjczyka nie zostało nic. Jesli to w ogóle możliwe, przybyło sławy  Manny "Pacmanowi" Pacquiao, który potrzebował  trzech minut  w pierwszej rundzie i dokładnie 2.59 sekund w drugiej by dosłownie zniszczyć Hitmana. Był szybszy, dokładniejszy, bił mocniej i nie był do trafienia, po raz kolejny odpowiadając na pytanie, dlaczego ten nieśmiało uśmiechający się Filipińczyk jest być może jednym z najwybitniejszych pieściarzy  bez podziału na kategoria wagowe nie tylko prez ostatnie trzy lata, ale być może w ostatnim ćwierćwieczu. Czapki z głów przed Pacmanem, który znokautował "Hitmana" szybciej i w lepszym stylu niż  Floyd "Pretty Boy" Mayweather Jr (39-0, 25 KO). Ta dwójka ma już wyznaczone spotkanie tej zimy, ale na miejscu "Pięknego" zastanawiałym się, czy te 20 milionów, które dostanie, są warte spotkania z Pacquiao. Pacman zarobił za walkę z Ricky Hattonem i niespełna sześć minut spędzonych na ringu  12 milionów dolarów (plus procent od pay-per-view) oraz pas "Ringu" w kategorii do 140 funtów, a   jego zdemolowany rywal cztery miliony mniej.

MGM Grand Arena była wypełniona od pierwszego rzędu przy ringu do ostatniego pod sklepieniem sali 16 tysiącami fanów oczekujących wielkiej walki. . Hatton wyszedł na ring jako pierwszy, pełen skupienia i pewności siebie.  Słysząc ryk swoich fanów i czekając na Pacmana, Ricky rozgrzewał się serią ciosów zadawanych we własną głowę – kto mógł przypuszczać, że będą to jego najcelniejsze ciosu tego wieczoru?

Pacquiao, jak zwykle zrelaksowany i uśmiechnięty, a  jego sympatycy spokojnie przekrzyczeli tych, którzy przyjechali dopingować "Hitmana". Przekrzyczeli nawet Michaela Buffera, którego już słynne „Let’s get ready to rumble!” było słyszalne chyba tylko przez tych, którzy byli na ringu.  Hatton rozpoczął walkę od wypróbowania lewego prostego i szybkich dwóch klinczów.  Pacquiao spokojnie czekał na swoja pierwsza szansę, nie wiedząc, że będzie ja miał juz  20 sekundzie, kiedy jego prawy sierpowy czysto trafił w głowę Brytyjczyka. Ten ostatni znowu zaczął przytrzymywać,  próbując ciosów na korpus Filipińczyka. Próby kończyły się tylko tym, że kolejne trzy ciosy – dwa ciosy proste z prawej i z lewej ręki ponownie zatrzymały się na jego głowie. Znowu klincz, tylko, że tym razem Hatton nie chciał zyskać na czasie, a po prostu odpocząć po ciosach rywala.

Na krótko, bo zaraz po rozdzieleniu obu pięściarzy Pacman zdawał się wiedzieć, że tego wieczoru bardzo łatwo zarobi te gwarantowane $12 milionów plus swój procent od wpływów z przekazu pay-per-view. Prawy sierpowy, który cofnął Hattona, następne takie uderzenie, które ciężko posłało go na deski były początkiem końca szans walczącego zbyt schematycznie, łatwego do rozszyfrowania "Hitmana".  Brytyjczykowi nigdy nie brakowało serca do walki, więc wstał na chwiejących się nogach tylko po to, by po kombinacji uderzeń championa, które łatwo ominęły jego gardę, ponownie przewrócić się na ring. Hatton dotrwał jednak do końcowego gongu, a na początku drugiej rundy próbował nawet skrócić dystans i zadać kilka ciosu nieuchwytnemu dla niego przeciwnikowi.

Pacquiao był taki jak zwyke – spokojny, cierpliwy i strasznie skuteczny.  Każdy bokser, który chciałby się nauczyć, co to znaczy perfekcja powinien setki razy oglądac to, co działo sie w następnych 120 sekundach:  prowadzący lewy prosty, szybki sierpowy, lewy sierpowy, zejście z linii ciosu, lewy prosty, prawy sierpowy, błyskawiczna zmiana pozycji – nie mogłem sie oprzeć wrażeniu, że Ricky Hatton zamienił się w tym czasie dla Pacmana w jeden z worków treningowych w sali prowadzącego go Frieddie Roacha.  Hatton miał po tych atakach szansę poddania się w narożniku, ale zrobił najgorsze co mógł – uciekł na środek ringu, licząc, że tam dotrwa do końca rundy. . Konsekwencją tego był jeden z najbrutalniejszych, a zarazem pięknych   nokautów ostatnich lat: Pacquiao zszedł na lewą stronę i kiedy pięściarz z Manchesteru spodziewał się ciosu z prawej ręki, najlepszy pięściarz bez podziału na kategorie wagowe trafił go piekielnie mocnym lewym siepowym po którym Ricky padł na plecy. Zanim uderzył nimi w matę ringu, ringowy Kenny Bayless już machał rękoma kończąć pojedynek w drugiej minucie i 59 sekundzie drugiego starcia.  

"To była bardzo łatwe, zaskakująco łatwe zwycięstwo, ale Hatton mocno bije. Wiedzieliśmy  jak walczy, nastawiając się na dwa kluczowe uderzenia – elwy i prawy sierpowy. Miał opuszczone ręce, był łatwym celem. Z kim będę walczył mnie nie interesuję. Mogę z każdym , którego wynajdą promotorzy. Ja robię tylko to, co do mnie należy – trenuję i walczę w ringu." – powiedział z jak zwykle rozbrajająca szczerością Pacman.

Przemek Garczarczyk, ASInfo