'WIELKA NADZIEJA CZARNYCH' WYGRYWA

Podczas wieczoru bokserskiego w Chicago czwarte zwycięstwo na zawodowych ringach odniósł promowany przez Golden Boy Promotions brązowy medalista olimpijski z Pekinu Deontay Wilder (4-0, 4 KO). Postrzegany przez niektórych jako przyszła gwiazda amerykańskiej wagi ciężkiej mierzący 201 cm "The Bronze Bomber" znokautował w 1. rundzie Josepha Rabotte’a (3-6, 1 KO).

W innych pojedynkach chicagowskiej gali wysoko notowany w rankingach wagi super koguciej Antonio Escalante (19-2, 13 KO) wygrał przez TKO w 3. starciu z Gary Starkiem Jr (22-3, 8 KO), a niepokonany super średni Daniel Jacobs (15-0, 14 KO) rozprawił się w dwóch rundach z Jose Varelą (22-6, 15 KO).

Dodaj do:    Dodaj do Facebook.com Dodaj do Google+ Dodaj do Twitter.com Translate to English

KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
 Autor komentarza: Luton
Data: 25-04-2009 09:17:59 
szczerze? nie znam gościa. dobry jest ?
 Autor komentarza: Robin200
Data: 25-04-2009 09:23:40 
Za szybko dla mnie się kogoś określa wielką nadziją czarnych czy białych. Poczekajmy co pokaże w walkach z bardziej wymagającymi przeciwnikami. A Escalante jak wygra sobie jeszcze ze 2 walki np z De Ponce Leonem i Jhonny Gonzalez dostanie walke o pas z Caballero zobaczymy czy taki dobry jest.
 Autor komentarza: leon
Data: 25-04-2009 09:37:35 
W okresie dominacji czarnoskórych pięściarzy, biali wymyślili określenie "wielka nadzieja białych". Ale się porobiło - teraz kolej na drugą stronę...
 Autor komentarza: georgedawid
Data: 25-04-2009 10:46:58 
W okresie przewagi czarnych bokserzy z post komuny nie mieli takiej szansy walczyć jako zawodowcy aż do rozpadu związku radzieckiego.
Dla tego Aliego czy Tysona nazywam mistrzem wspólnoty Brytyjskiej a nie świata.
Takim mistrzem z pewnością jest Lenox Lewis który wygrał z Kliczko choć do momentu przerwania walki przegrywał u wszystkich sędziów.
 Autor komentarza: Bokser23
Data: 25-04-2009 11:20:34 
Ten Daniel Jacobs to naprawdę duży talnet. Oglądałem jego walkę z Victorem Laresem. Według mnie to przyszły mistrz świata Super Średniej. Ma przydomek The Golden Child a może niedługo przejmie Golden Boy. Trzeba uważnie śłedzić jego karierę.
 Autor komentarza: gajcek
Data: 25-04-2009 12:06:12 
Ali Tyson mistrzem wspolnoty Brytyjskiej a nie świata natomiast Walujev to jest prawdziwy mistrz gratuluje poczucia humoru
 Autor komentarza: iron
Data: 25-04-2009 12:29:39 
Ali w czsach amatorskich tesz był najlepszy a Tyson jako zawodowiec znokautował mistrza olimpijskiego z którym go oszukano w walce o IO w czsach amatorskich.
 Autor komentarza: iron
Data: 25-04-2009 12:30:17 
a w amatorce startowało ZSRR
 Autor komentarza: gazda
Data: 25-04-2009 12:33:07 
Smieszne jest to nadawanie przydomkow zawodnikowi ,ktory nawet jeszcze dobrze sie nie zadomowil na zawodowych ringach.
 Autor komentarza: waden14
Data: 25-04-2009 13:04:46 
Skoro z grubego,wolnego i w porównaniu do obecnych mistrzów nieskiego Arreoli amerykanie potrafili zrobić swojego największego prospekta to z Wildera który jest szybki, mierzy 2 metry i jest brązowym medalistą olimpijskim powinni zrobić zbawcę wagi ciężkiej
 Autor komentarza: lufio
Data: 25-04-2009 13:20:12 
zawsze w Usa mysleli ze sa super zajebisci ale dopiero jak europa wschodnia zaczela boksowac zawodowo to sie okazalo ze amerykanie maja juz prawie samych ex mistrzow sprzed kilku lat a wszyscy niemal aktualni i mlodzi obiecujacy zawodnicy sa z europy wschodniej
 Autor komentarza: jerry
Data: 25-04-2009 14:51:23 
Wilder sie dobrze zapowiada , ma warunki i kariere amatorska za soba . Musi troche okrzepnac i oby go teraz nikt nie trzepnal na poczatku . Daje dwa trzy lata na zadomowienie sie w zawodostwie a potem sie okaze .
 Autor komentarza: Robin200
Data: 25-04-2009 15:59:25 
Zobaczymy dalej jak to będzie, Szczególnie nowi zawodnicy przydali by się w wadze ciężkiej tacy jak Heye. Bo dosyć mam pojedynków Walujew - Ruiz, Chagajew - Walujew, Ruiz-Walujew, Walujew-Chagajew czy Holyfild - Walujew. Gdzie walki są nie ciekawe. Potrzebna jest nowa jakość w wadzie cięzkiej a taką jakość mogą wprowadzić Haye i Arreola. Nie zdziwił bym się kiedyś jak Heye i Arreola byli by najlepszymi bokserami w ciężkiej z pasami WBC i WBA.
 Autor komentarza: kuba2
Data: 25-04-2009 16:12:24 
W amatorce Amerykanie na tyle wyraźnie dominowali nad ZSRR że naprawdę nie ma co płakać nad tym, że Ali, Frazier, Foreman czy Tyson nie mogli się spotkać na ringu z radzieckimi herosami. 19-letni Ali zdobył w cuglach złoto olimpijskie, walczący z kontuzjowaną ręką Frazier zdemolował uważanego za jeden z największych radzieckich talentów w historii - Wadima Jemielianowa a niespełna 20 letni George Foreman to juz w ogóle w drodze po olimpijskie złoto po swoich rywalach przetoczył się jak walec chociaż dopiero uczył się boksować!!! Gdyby jeszcze wziaść pod uwagę fakt, że Amerykanie amatorke traktowali tylko jako wstep do prawdziwej kariery (przykład Foremana jest najbardziej dosadny) a walczyli z zawodnikami dla których IO były jej celem to wygląda na to, że ich dominacja w zawodostwie tak czy siak nie podlegała by dyskusji, nawet gdyby otworzono granicę. Co innego gdyby na zawodostwo mogli przejść kubańscy mistrzowie - Stevenson, Angel Milian czy Felix Savon. Niewykluczone, że oni by zagrozili takim mistrzom jak Ali, Holmes, Tyson czy Bowe...
Uważasz georgedawid, że to przypadek iż Amerykanie skończyli się w profi tak samo nagle jak w amatorce a pięściarze ze wschodu zaczęli w najcięższej wadze dominować i tutaj, i tutaj?
 Autor komentarza: waden14
Data: 25-04-2009 17:03:22 
Po pierwsze: nie porównujcie boksu amatorskiego do zawodowego. Oczywiście wiadomo że świetny amator może być dobrym zawodowcem ale fakt że amerykanie w tamtych czasach pokonywali bokserów z Europy w boksie amatorskim nie znaczy ze podobnie byłoby w boksie zawodowym.

Po drugie: w tamtych czasach bokserzy przykładowo z ZSRR bardziej priorytetowo traktowali boks amatorski. Teraz jest inaczej i dla nich jest to wstęp do zawodowej kariery gdyż z nią wiążą się zdecydowanie większe pieniądze. Kryzys amerykańskiego boksu wiąże się z tym że jak to mówił Chad Dawson gdyby miał do wyboru grę w koszykówkę lub uprawianie boksu wybrałby to pierwsze. Na pewno USA pozostają największym bokserskim krajem świata gdyż jest tam największa kasa i popularność ale nie mają już połowy wszystkich tytułów
 Autor komentarza: FANBOX
Data: 25-04-2009 17:13:40 
Reasumując, czyli taki Pietrzykowski nie dałby sobie rady w zawodowstwie bo przegrał w amatorce z Claiem?Podejżewam że gdyby nie ten zasrany ustrój to historia boksu zawodowego wyglądałaby inaczej...
 Autor komentarza: FANBOX
Data: 25-04-2009 17:14:29 
dodając na świecie...
 Autor komentarza: waden14
Data: 25-04-2009 17:25:19 
FANBOX
"Reasumując, czyli taki Pietrzykowski nie dałby sobie rady w zawodowstwie bo przegrał w amatorce z Claiem?Podejżewam że gdyby nie ten zasrany ustrój to historia boksu zawodowego wyglądałaby inaczej..."

Osobiście jestem zdania, że gdyby szkoła boksu Feliksa Stamma została zachowana w Polsce i należycie kontynuowana to teraz osiągalibyśmy w boksie zawodowym i amatorskim sukcesy nie mniejsze niż kraje Europy Wschodniej, a może nawet większe. Nie zapominajmy że Feliks Stamm dla polskiego boksu znaczy prawie tyle co dla kubańskiego Alcides Sagarra. Kiedyś zaciekawiła mnie wypowiedź Andrzeja Gmitruka, że dla niego wzorem bokserskim jest boks kubański. A propo skoro Andrzej Gmitruk mógł od zera w Norwegii zbudować niezłą "amatorkę" to dlaczego w Polsce, gdzie tradycje są wielkie ma się to nie udać.
 Autor komentarza: otke
Data: 25-04-2009 18:17:08 
Pietrzykowski w swoim prime przegrał z młodziutkim, chudziutkim Alim, jak sam wspominał w 3 rd walczył o przetrwanie, czuł się mocno zagrożony. Gdyby się spotkali jako zawodowcy, a Ali byłby w prime to walka zakończyła by się ciężkim ko. A do kolegi który nazwał Tysona Alego itp mistrzami wspólnoty brytyjskiej mam pytanko: który to niby wschodni bokser był lepszy od tych zawodników? Ibragimow, Zolkin, Chagajew czy może Lezin? Kliczkowie pojawili się w zawodostwie pod koniec lat 90 tych i są typowym produktem niemieckiej szkoły boksu, wystarczy popatrzeć na nich na początku kariery i teraz, to są już całkiem inni bokserzy. A z Władka mistrza zrobił dopiero Sterward.
Co do Kliczków, moim zdaniem prime Bowe i Lewis byli zdecydowanie lepsi. Nawet od Vitka.
 Autor komentarza: lufio
Data: 25-04-2009 18:24:53 
otke ale ty gadsz przeciez w tamtym czasie walujewy i czgajewy nie walczyli ale nawet najwiekszy fan amerykanskiego boksu musi przyznac ze od czasu jak dawny blko wschodni boksuje zawodowo to amerykanie tracana znaczeniu z roku na rok, i tak jak czesc z nas sie zgadza gdyby ta czesc europy od dawna boksowala to historia zawodowego boksu wygaladalby napewno innaczej. skad mozemy wiedziec czy ktoras z owczesnych legend nie trafilaby juz na poczatku kariery najakiegos Polaka czy Ruskiego i skonczyla by sie szybciej niz zaczela. skoro Polska ZSRR i inne kraje ukladu odnosily sukcesy w amtorce to napewno znalezliby sie mistrzzowie zawodowi
 Autor komentarza: waden14
Data: 25-04-2009 18:32:11 
otke
"Co do Kliczków, moim zdaniem prime Bowe i Lewis byli zdecydowanie lepsi. Nawet od Vitka."

To jest tylko gdybanie choć zgadzam się z tobą. Skoro Lewis past prime potrafił pokonać Witalija...
Nie rozumiem waszych zarzutów odnośnie walk o HW title między amerykanami w latach 80 bądź 90. Przecież zawodnicy w tamtym momencie z byłego ZSRR walczyli tylko w amatorce i mało kto decydował się na zawodostwo. Moim zdaniem trochę mniej "ogarniętym" forumowiczom mydli oczy pewien zbieg przypadków. Wtedy gdy zawodnicy z byłego ZSRR zaczeli prężniej walczyć w wadze ciężkiej i zdobywać tytuły to rozpoczął się kryzys amerykańskiego boksu i nie ma nikogo kto byłby w stanie im się przeciwstawić. Dlaczego? Bo amerykański boks przechodzi kryzys.
 Autor komentarza: lufio
Data: 25-04-2009 18:46:46 
waden14 kryzys ich dotchnal bo publika przed telewizorami nie chca ogladac jak "jacys ruscy" laja ich czarnych herosow, a dla scislosci to twoj tekst "malo kto decydowal sie na zawodowstwo.. " mnie rozbawil, wtedy nie bylo zawodowego boksu bokserzy tzw amatorzy byli tak naprawde zawodowcami ale najczesciej na jakichs dziwnych etatach w zakladach pracy albo klubach sportowych. i uwazam ze dopiero dzis mozemy sprawdzic gdzie jest silny boks jak caly swiat boksuje
 Autor komentarza: waden14
Data: 25-04-2009 19:07:32 
lufio
"waden14 kryzys ich dotchnal bo publika przed telewizorami nie chca ogladac jak "jacys ruscy" laja ich czarnych herosow, a dla scislosci to twoj tekst "malo kto decydowal sie na zawodowstwo.. " mnie rozbawil, wtedy nie bylo zawodowego boksu bokserzy tzw amatorzy byli tak naprawde zawodowcami ale najczesciej na jakichs dziwnych etatach w zakladach pracy albo klubach sportowych. i uwazam ze dopiero dzis mozemy sprawdzic gdzie jest silny boks jak caly swiat boksuje"

No to mi się chce teraz śmiać gdy czytam twój post. Być może jesteś tak wielkim fanem boksu że lubisz oglądać 20 ciosów na rundę w czym 20 prostych ale widocznie amerykanie mają bardziej wykwintne "bokserskie oko" od Ciebie i ich to nudzi. Co do tego że amerykanie nie chcą tego oglądać to kto by chciał oglądać walkę prawie 50 latka Holyfielda i Mutanta w ludzkiej skórze. Po za tym jeśli nie ma sukcesów to i nie ma popularności. Mieszkałem dwa lata w USA i pomijając że praktycznie co dwa, trzy tygodnie chodziłem na gale bokserskie to zauważyłem że tam jest zupełnie inna otoczka na temat boksu. Być może to stereotypy ale oni nie akceptują europejskiego boksu, ich stylu. Możliwe że to z powodu niedalekiej przeszłości i pamięci odnośnie walk Tysona czy Bowe'a. Dla nich albo ktoś walczy efektownie albo jest naprawdę genialnym bokserem lub amerykaninem jak Hopkins. To jest prosty, trochę nie logiczny sposób myślenia ale tak to już jest. Ja również dostałem "zastrzyk amerykańskiej mentalności" gdyż obecnie wolę wyjść na piwo do pubu niż oglądać walki Kliczki czy Wałujewa.

Reasumując w USA nikt na serio nie trakuje tych mistrzów i tyle w tym temacie
 Autor komentarza: valmont
Data: 25-04-2009 19:19:32 
Zgodzę się z Waden14 co do znaczenia europejskich mistrzów na rynku amerykańskim. Za oceanem liczy się przede wszystkim to czy bokserzy potrafią porwać publiczność, a wyprowadzanie do znudzenia, ciągle prawych bądź lewych prostych. Dlatego wiele nazwisk chociażby takich jak Abraham nie sprzedałoby się ze względu na wiejącą nudę podczas walk, podobnie ma się z obecnymi mistrzami w HW. Wielu z was widziało niedawną walkę Williams - Wright, zapytam czy ktoś z was widział walkę z taką ilością ciosów, sztuczek technicznych na gali w Niemczech? Mimo wszystko najlepsi bokserzy nadal są za oceanem chociaż niekoniecznie muszą być Amerykanami, przykład chociażby, który raczej do was trafi - Tomasz Adamek, który pojechał walczyć do USA nie tylko po ogromne pieniądze jakie można zdobyć na tamtym rynku, ale również sławę bo tutaj byłby tylko rozpoznawalny na tzw. lokalnym podwórku. Pozdrawiam
 Autor komentarza: otke
Data: 25-04-2009 20:07:00 
lufio, jesteś niepowarzny. Gdybać to sobie każdy może. Jedynymi amatorami ze swoich czasów którzy mieliby szanse na zawodowych ringach byli Stewenson i Sawon, ale w końcu nie podpisali kontraktów. Za to robiło to wielu ich kolegów i nic z tego nie wyszło. To że ktoś ładnie i technicznie walczy przez powiedzmy 3 rd w kasku nie znaczy że będzie się szarpał i okładał przez 10-12.
Amerykański boks już zakończył swój szczytowy okres, stało się to w latach 90, wtedy okazało się że te rzekomo olbrzymie pieniądze to czysta fikcja, chłopaki zaczeli się zajmować footbalem, hokejem, koszykówką gdzie są federacje z prawdziwego zdarzenia, jasne reguły i mniej menagerów oszustów. No i pojawiło się widowiskowe mma.
Wcześniej też wielu europejczyków i kubańczyków uciekało i podpisywało kontrakty ale nic z tego nie wychodziło. Poprostu byli lepsi zawodnicy. Chyba jednak czarni są bardziej predysponowani do sportów typu boks, koszykówka itp.
No bo przecież był Jordan, Wit Chamberlain, Ali, Tyson, Bowe i Lewis. Nawet najodporniejsi na ciosy są murzyni i maorysi(świetni rugbiści swoją drogą).
 Autor komentarza: Dies
Data: 25-04-2009 23:33:10 
Boks bywa wynaturzany przez poczynania federacji, telewizji i promotorów.
Tutaj liczą się interesy.
To, że wynagrodzenia dla zawodników są ustalane przed walką jest moim zdaniem sporym błędem. Owszem, powinny być jakieś stawki, ale oprócz tego większość powinna przypadać ZWYCIĘZCY- czyli powinna być osobna pula, która mobilizowała by zawodników do walki.

Zwykli kibice wolą sporty gdzie są jasne i przejrzyste zasady. Wiadomo kto ma się z kim spotkać i wygrane bywają wyraźniejsze.

MMA po pierwsze jest dość nowe (stąd ciekawość) i nazwiska się tam dopiero wyrabiają (powiedzmy, że istnieje pierwsze pokolenie legend, a w boksie pewno kilkudziesiąte), a po drugie ma w sobie coś takiego co symuluje bardziej zbliżoną walkę uliczną.
W boksie ciągle rządzą stare nazwiska i wspierające ich grupy promotorskie, a co za tym idzie również telewizje, które chcą sprzedawać gotowy produkt, w który nie trzeba specjalnie inwestować.

A co do ras w boksie, to wystarczy przejrzeć legendarnych zawodników i można tam spotkać niemal wszystkie rasy, chociaż czarnych będzie tam sporo jak nie większość.

Trudno powiedzieć czy to kwestia genetyki, choć w pewnym stopniu napewno- czy to kwestia predyspozycji społecznych. Czarnym kiedyś żyło się dużo gorzej niż białym i to ich napędzało, bo trudno było odnieść sukces w innych kategoriach, więc pozostawał sport/boks. Oczywiście zależało to od charakteru, bo uliczny wojownik miał szansę stać sie ringowym wojownikiem.

Fakt faktem, że teraz młodzi maja więcej wyborów, internet, telewizję, multimedialność i coraz mniej się ludziom chce. W bogatych społeczeństwach lenistwo i brak sportowego życia jest bardzo widoczne.
A jeśli ktoś chce sie zajmować sportem, to wybiera taki w którym najmniej ryzykując zarobi najwięcej. Czasami są to biedni, którzy chcą awansować finansowo, a czasami bogaci którzy taką rywalizacje traktują jako bycie w elicie.
Jednak coraz więcej ludzi chce bez ryzyka przejść przez życie i skoro podsrtawowa pensja wystarcza do życia na dobrym poziomie, to po co sie starać i ryzykować?

Idea rywlizacji przenosi się na inne obszary. Kto ma więcej ten jest lepszy, a sport to element do komentowania w internecie.

Boks zżerają koneksje i układy. Trudno sie przebić i dopchać do olimpu. Marketing ponad wszystko...

Szansą są turnieje gdzie wchodzi kilku i wychodzi jeden zwycięzca. Tam jest sprawiedliwiej, bo nie powstają wynaturzone pomysły by jeden pięściarz brał 95%, a drugi 5% niezależnie od wyniku.
Tak działa k1 i to sie podoba. Są eliminacje, potem finały i wygrywa zawodnik który przetrwa i prezentuje poziom. Oczywiście potrzeba również trochę szczęścia.

Moim zdaniem publiczność ma dość tego cyrku, gdzie zarabia garstka starych nazwisk (niezależnie od wygranej czy poziomu), a reszta walczy za ułamek sum.
Poza tym niezgodność obrazu walki z wynikiem również nie pomaga. Przypomnieć można Valujew vs. Holyfield czy inne.

Gdzie jest za dużo interesów, tam idea sportu ginie.

Wyobrażacie sobie, że drużyna koszykówki (np. Chicago Bulls) odmawia starcia z mniej znaną drużyną bo jej się nie opłaca?
Albo, że do rankingu (ligi) ktoś wkłada drużyny z kapelusza?

W boksie również przydały by sie jakieś kryteria (poza finansowymi układami promotorskimi z telewizjami) doboru przeciwników.
Inaczej coraz mniej będzie nowych dobrych zawodników (bo po co sie pchać w skorumpowany i niejasny, ryzykowny sport) i coraz mniej kibiców.
A Ci dobrzy pięściarze będą pochodzili z biednych krajów, gdzie sport jest ciągle jedną z niewielu szans wyrwania się i obietnicą lepszego życia.

Teraz góruje najbardziej asekuracyjny boks i trudno porównać go do ringowych wojen przez 15 rund z lat 70- nie wspominając nawet walk gladiatorów z początku XXw.

Jak to mówi King, zawodnicy są jak delikatne rozkapryszone panienki. Oczywiście nie wszyscy.

Moim zdaniem to głównie telewizje i ich układy niszczą boks. One promują głównie nazwiska, a nie poziom, co nie zawsze idzie w parze. Przez to tytuły znaczą coraz mniej (bo wielkie walki odbywają się bez pasów) i nawet mistrz nie zawsze może dostać dobrą walkę, szczególnie gdy byłyby zagrożone wielkie, starzejące się nazwiska.
Efekt efektem potem trafiają się wakaty, które zbierają przygoni zawodnicy, z którymi nikt nie chce walczyć, bo nikt za to nie zapłaci.

Kiedyś rządziły federacje razem z grupami promotorskimi.
Potem telewizje dogadały się bezpośrednio ze sławnymi pięściarzami, którzy sami otworzyli grupy promotorskie i omineli pośredników, którzy ciągneli wysokie koszty.

Mam nadzieję, że to sie zmieni.
Ale telewizje nie zmienią swego postępowania. One jak zniszczą czy wyeksploatują jedną dyscyplinę, to znajdą sobie następną.
Tutaj sporo zależy od kibiców i ich domagania się prawdziwych zmagań, prawdziwych mistrzów.

Nie może byc tak, że pasy Mistrzowskie nic nie znaczą.
 
Aby móc komentować, musisz być zarejestrowanym i zalogowanym użytkownikiem serwisu.