GOŁOTA: 'OPERACJA, POTEM MOŻE ADAMEK'

Przemek Garczarczyk, ASInfo

2009-03-11

Andrzej Gołota nawet jak nie walczy, to wzbudza emocje. Tym razem nazwisko najwybitnieszego polskiego  „ciężkiego” odżyło przy okazji warszawskiej  konferencji prasowej polskiego mistrza świata wagi junior ciężkiej, Tomasza Adamka. Gołota, z którym rozmawiałem na kilkadziesiąt godzin przed operacją kontuzjowanej podczas pojedynku z Ray’em Austinem lewej ręki podchodzi do sprawy spokojnie, ale nie ukrywa, że temat pojedynku z Tomkiem zaczyna go interesować...

- Zdecydowałeś się na operację...
Andrzej Gołota:
Trzeba było bo to się ciągnęło w nieskończoność. Ile minęło od Chin? Cztery miesiące? Najtrudniejsze do uwierzenia jest to, że miałem tyle sprzecznych opinii, że nawet wybitni chirurdzy nie w XXI wieku w Stanach za bardzo mogli się zdecydować co ze mną zrobić. Miałem tyle prześwietleń MRI, że chyba jestem napromieniowany. W końcu okazało się, że przyczyną ciągłego bólu podczas prostowania lewej ręki są maluteńkie odłamki kości, które pozostały w mięśniach i naciskają na włókna podczas wysiłku. Przeglądać Internet jak widzisz mogę, boksować jeszcze nie...

- Te odrobiny kości to dobra wiadomość czy zła?
AG:
Raczej dobra bo miesień jest już w porządku. Prawie sześć tygodni go rehabilitowałem, niby wszystko było OK, a ręka ciągle bolała. Nikt tych odłamków wcześniej nie wiedział, a ja traciłem czas, którego nie mam. Normalnie, jak kogoś w  boksie walniesz w łokieć, to tobie pękają kości dłoni. A tu odwrotnie. Starość nie radość.

- Prognozy chirurgów?
AG:
Wiadomo, pełen optymizm, rutynowe łyżeczkowanie, nie sprawy panie Gołota , będziesz pan piękny i młody (śmiech). Robi mi to jeden z najlepszych chirurgów, dr Cole, bez uśpienia, tylko z miejscowym znieczuleniem. Jakoś się nie mogę przekonać do usypiania.  Lubie wiedzieć co się wokół mnie dzieje, a na takim śpiochu to wszystko możliwe.

- Prezes Polsatu  twierdzi, że Polaków nic nie zainteresowałoby bardziej niż jesienna walka w Polsce pomiędzy tobą i Tomkiem Adamkiem. Zgadzasz się?
AG:
On wie pewnie lepiej niż ja. Ja przyznam  szczerze, że nigdy poważnie o takiej walce nie myślałem, traktowałem to jako żart. Ale zaczynam zmieniać zdanie, bo wypłata może być dobra, krzywdy mi na ringu nie zrobi...

- Dlaczego zmieniłeś zdanie?
AG:
Bo ciągle o tym słyszę. Mówi Zyggi Rozalski, teraz prezes Solorz. Jak tak bardzo tego chcą, to może dam się skusić. Ale jeszcze „tak” nikomu nie powiedziałem. Walczymy w ciężkiej, bo do junior nie schodzę?

- Jak najbardziej. Tomek miał 206 funtów jak bił Banksa. Czyli ciężka.
AG:
To dobrze, bo ja bym na taką walkę z Adamkiem nie schudł, tylko może bym jeszcze trochę dorzucił na wagę. Ale to są przyszłościowe dyskusje, bo po operacji znowu przynajmniej 5 tygodni rekonwalescencji. Zapytaj mnie co tym myślę pod koniec maja. Wtedy będą konkrety.

- Zawsze byłeś fanem Bernarda Hopkinsa, wymienianego jako potencjalny  rywal dla Tomasza Adamka.
AG:
Byłem i jestem fanem Bernarda. Twardy zawodnik, nie da przeciwnikowi powalczyć, zawsze coś wymyśli. Adamek kozak jest jak chce tej walki. Ale na pewno na niej nie zbiednieje, ale nie wiem czy wygra.

Rozmawiał w Chicago: Przemek Garczarczyk, ASInfo